Przejdź do treści Wyszukiwarka

Interes w Wielkiej Brytanii musi się kręcić

  • środa, 10 Kwietnia 2024
  • Zagranica
  • Autor: Admin

fot. freepik.com


Władze Londynu zafundowały mieszkańcom miasta oryginalny prezent na Wielkanoc. W połowie marca w stolicy Wielkiej Brytanii weszły w życie nowe przepisy będące elementem walki z ociepleniem klimatu. Choć Zjednoczone Królestwo decyzją swoich obywateli wyszło z UE, to ani na krok nie ma zamiaru odstępować od agendy unijnej polityki klimatycznej.

Zgodnie z nowymi regulacjami mieszkańcy Londynu, którzy posiadają samochody z silnikiem diesla wyprodukowane przed 2015 rokiem lub auta benzynowe z roczników wcześniejszych niż 2006, będą musieli je zezłomować. Tak, dobrze przeczytaliście: zezłomować. Nie tam żadne „strefy czystego transportu” w centrum miasta, czy inne półśrodki. Masz auto starsze niż 9 lat – musisz oddać je na złom, nawet jeśli samochód jest zupełnie sprawny. W zamian za zezłomowanie swoich samochodów londyńczycy dostaną odszkodowanie w wysokości 2 tys. funtów. Nie trzeba dodawać, że 9-letnie auto niezłej klasy jest warte o wiele więcej.

Włodarze Londynu zastosowali jeszcze jeden sprytny „myk”, aby spacyfikować ewentualne społeczne protesty. Sięgnęli po metodę, która towarzyszy wprowadzaniu każdego kolejnego „zielonego” wariactwa, czyli po moralny szantaż. Otóż w myśl nowych przepisów zamiast złomować swoje auto, można je przekazać za darmo walczącej Ukrainie. Innymi słowy, każdy kto się zbuntuje, z automatu zostanie okrzyknięty nie tylko trucicielem, ale również sojusznikiem Putina i ruską onucą. Kubek w kubek tak samo wygląda propaganda wymierzona np. w rolników protestujących przeciwko szaleństwom Zielonego Ładu.

Jest jeszcze jeden aspekt tej propagandy, który bulwersuje nawet bardziej niż nieodłączny moralny szantaż. Mianowicie fakt, że jest ona oparta na jednym, wielkim fałszu. Każdy trzeźwo myślący człowiek przyzna, że jeżdżenie przez kilkanaście lat tym samym samochodem jest zdecydowanie bardziej ekologiczne niż wymiana auta co lat kilka. Zwłaszcza, jeżeli każą nam je wymieniać na samochody elektryczne, do produkcji których kobalt kopią w biedaszybach dzieci z Kongo, a wydobycie litu i innych rzadkich minerałów trwale degraduje środowisko na ogromnych połaciach Afryki, Azji czy Ameryki Południowej.

O co więc chodzi, jeśli nie ekologię? Jak zwykle o pieniądze. Interes musi się kręcić, a kręcić się przestał. Zachodnie społeczeństwa stały się przejedzone. Nie są już w stanie konsumować większej liczby samochodów, ciuchów i wszelkich innych dóbr. Popyt doszedł do ściany, a to śmiertelne zagrożenie dla korporacji, które, by przetrwać, muszą stale rosnąć.

Trzeba więc było stworzyć popyt zupełnie nowy. Pewny, bo gwarantowany państwowym przymusem. Nikt nie kupowałby elektrycznych samochodzików, wiatraków, czy paneli słonecznych, gdyby nie cały system klimatycznych zakazów, nakazów, dopłat z jednej i podatków z drugiej strony. Tzw. odnawialne źródła energii i wszystkie inne „zeroemisyjne” gadżety zawsze będą droższe i gorsze od normalnych samochodów, czy normalnej energetyki. Gdyby było inaczej, wszystkie te nakazy i zakazy po prostu nie byłyby potrzebne. A ciągle są. Coraz większe i coraz bardziej dotkliwe. Bo interes musi się kręcić.

www.solidarnosckatowice.pl