Menu
  • Polski (PL)
Biuro Prasowe

Biuro Prasowe

Polski pracownik coraz bardziej zadowolony, a jednak niepewny

  • Kategoria: Kraj
Polski pracownik coraz bardziej zadowolony, a jednak niepewny

Po raz pierwszy od 7 lat Polska znalazła się w europejskiej czołówce pod względem zadowolenia pracowników z wykonywanej pracy. W opinii aż 86% badanych Polaków podjęcie pracy nie stanowi wyzwania – wynika z badania „Monitor Rynku Pracy”, prowadzone przez firmę doradztwa personalnego Randstad. A mimo to polscy pracownicy nie czują się w swojej pracy bezpiecznie.

Najnowsze wyniki badania „Monitor Rynku Pracy” pokazują, że znalezienie pracy dla osób chętnych nie stanowi wyzwania. Odsetek badanych przekonanych, że w przypadku utraty obecnej pracy, nową porównywalną posadę znajdzie w ciągu najdalej półrocza osiągnął poziom 80%. W przypadku jakiejkolwiek pracy jest jeszcze wyższy – 86%.  

Zdaniem Polaków nie tylko łatwo o podjęcie pracy, ale też jakość tej pracy zyskuje na ocenie. W bieżącym badaniu po raz pierwszy znaleźliśmy się na podium pośród krajów, w których pracownicy mają najwyższy poziom satysfakcji z wykonywanej pracy – w Polsce sygnalizowało ją 77% badanych, tak jak w Holandii, Norwegii i Luksemburgu. Większy odsetek zadowolonych był tylko w Danii i Austrii (po 79%).  

Obserwowane w badaniu bardzo optymistyczne nastawienie Polaków nie zmieniło jednak faktu, że pozostajemy w grupie krajów o szczególnie wysokim poczuciu lęku pracowników o utratę zatrudnienia. Wprawdzie silny niepokój z tego powodu zmniejszył się w porównaniu do poprzedniego kwartału o 2 pkt proc. (do 9%), a umiarkowany nie uległ zmianie (21%), to ciągle blisko 1/3 polskich pracowników obawia się utraty pracy, co plasuje nas pośród takich europejskich krajów jak Grecja, Włochy i  Hiszpania.

Po trzech kwartałach stopniowego spadku wskaźnika rotacji z rekordowego poziomu 29%, ustanowionego rok temu, II kwartał 2017 roku przyniósł wyraźne odbicie. Odsetek osób, które zmieniły pracę lub stanowisko w tej samej firmie od początku roku, wzrósł aż o 6 pkt. proc. do 27%, co stanowi drugi najwyższy wynik w historii. W rezultacie Polska zdominowała ranking krajów europejskich o największej rotacji – i to z przewagą 2 pkt. proc. nad Hiszpanami. Średnia kontynentu wzrosła o 1 pkt. procentowy i wynosiła 22%.

Przy dość pasywnej postawie kandydatów do pracy, nie dziwi, że pracodawcy przechwytujący zatrudnionych w innych firmach pracowników nęcą ich głównie poprawą warunków zatrudnienia.

Powód ten jest wskazywany jako główny czynnik odejścia z poprzedniej posady (42%). Drugą w kolejności przyczyną jest osobiste pragnienie zmiany (27%), a dalej największy odsetek wskazań zdobyły osobiste ambicje w zakresie zarządzania oraz zmiany strukturalne w firmie (czyli jak należy domniemywać: zwolnienie). W obu przypadkach wskazywało na nie 18% pracowników.

W badaniu, zapytano również o elastyczność pracowników i ich stosunek do podążania za pracą przez granice państwowe. W każdym z 18 badanych krajów europejskich nie mniej niż 3/4 respondentów była gotowa przekwalifikować się, byle tylko nie trafić na bezrobocie.

Średnia europejska wynosiła 88%, Polacy sygnalizowali otwartość na przeszkolenie o 1 pkt proc. częściej. Najbardziej elastyczni okazali się Portugalczycy (95%), a najmniej – Szwedzi (78%).

Mniejszy entuzjazm budził pomysł przejścia na zatrudnienie na czas określony: jeśli alternatywą byłaby utrata pracy, to zgodziłoby się na nią 82% badanych pracowników w Europie. Polska i Portugalia zdobyły tu pierwsze miejsce (po 88%), co może informować zarówno o dostępności pracy, jak i jakości zatrudnienia.

Najmniej przychylnie pracownicy patrzyli na propozycję obniżki wynagrodzenia lub obniżenia stanowiska służbowego. Unikając utraty pracy zgodziłoby się na to 43% badanych w Europie: najwięcej w Wielkiej Brytanii (64%), a najmniej na Węgrzech (23%). Polska wypadła tu poniżej średniej (36%), co pokazuje, że Polacy nie zarabiają zbyt dużo, a przede wszystkim – że widzą szansę znalezienia miejsca u innego pracodawcy.

Badanych zapytano także o to, czy byliby gotowi do wyjazdu za granicę za pracą, której nie mogliby świadczyć w ojczyźnie. W krajach, takich jak Indie czy Brazylia, do czasowego wyjazdu czy trwałej emigracji gotowych było 3/4 pracujących. W Chinach – już tylko nieco ponad połowa. Europejska średnia to odpowiednio 52% i 49% pozytywnych odpowiedzi. W Polsce aż 2/3 pracowników bierze pod uwagę scenariusz, w którym opuszcza na jakiś czas kraj (64%). Niewiele mniej, bo 58% wybrałoby trwałą emigrację, gdyby miała uchronić ich przed bezrobociem w ojczyźnie. Tylko Hiszpanie (60%) i Włosi (59%) otwartość na zmianę kraju deklarowali częściej. Najmniej chętni do okresowego wyjazdu byli Austriacy (38%) i Duńczycy (40%), a do emigracji – Duńczycy (34%) i Czesi (35%).

AG

    Spór zbiorowy w spółce Yazaki w Mikołowie

    Spór zbiorowy w spółce Yazaki w Mikołowie
    21 lipca w Yazaki Automotive Products Poland w Mikołowie rozpoczął się spór zbiorowy. Zakładowa Solidarność domaga się podwyższenia płac zasadniczych wszystkich pracowników firmy o kwotę 500 zł brutto. Przedstawiciele „S” nie wykluczają przeprowadzenia akcji protestacyjnych, jeżeli postulaty zgłoszone przez stronę związkową, nie zostaną zrealizowane.
     
    Związkowcy domagają się także m.in. wprowadzenia rocznej premii frekwencyjnej oraz zwiększenia premii świątecznej do 1500 zł na rękę. Jeden z postulatów dotyczy ustalenia minimalnego wynagrodzenia zasadniczego dla osób, które przepracowały w firmie co najmniej 2 lata, na poziomie 120 proc. płacy minimalnej. Kolejne żądania odnoszą się do objęcia wszystkich pracowników miesięczną premią frekwencyjną, wydłużenia kodeksowej przerwy w pracy do 20 minut oraz ustanowienia 24 i 31 grudnia dniami wolnymi w firmie. 
     
    Jak informuje Katarzyna Grabowska, przewodnicząca Solidarności YAPP, negocjacje płacowe rozpoczęły się spółce w grudniu ubiegłego roku. Przez ponad pół roku stronom nie udało się osiągnąć kompromisu, mimo że zgodnie z zapisami porozumienia płacowego z 28 lipca 2016 roku, podwyżki powinny wejść w życie 1 lipca. - Rozmowy były bardzo trudne. Pracodawca nie zgadzał się na realizację naszych postulatów i przedstawiał rozwiązania, których nie mogliśmy my zaakceptować. Proponowana przez przedstawicieli zarządu wysokość podwyżek była nieadekwatna do oczekiwań pracowników. W dodatku wzrostem wynagrodzeń nie zostałyby objęte osoby, które przepracowały w spółce mniej niż 2 lata, czyli połowa załogi – mówi Katarzyna Grabowska.
     
    W piątek 21 lipca doszło do pierwszych rokowań związkowców i przedstawicieli dyrekcji w ramach sporu zbiorowego. - Pracodawca podtrzymał jedynie swoje wcześniejsze propozycje. Dotyczą one podwyższenia płac zasadniczych o 100 zł brutto dla pracowników, którzy przepracowali w firmie co najmniej 2 lata oraz podniesienia dodatku stażowego z 70 do 90 zł brutto dla osób o stażu pracy wynoszącym przynajmniej 10 lat – dodaje przewodnicząca zakładowej Solidarności.
     
    27 lipca pracodawca ma przedstawić stronie związkowej swoje ostateczne propozycje, natomiast 28 lipca odbędzie się kolejna runda rozmów. Jak informuje Katarzyna Grabowska, jeżeli propozycje pracodawcy w dalszym ciągu  będą odległe od oczekiwań pracowników, 28 lipca zostanie podpisany protokół rozbieżności i rozpocznie się następny etap sporu zbiorowego, czyli mediacje. Zaznacza, że „S” nie wyklucza przeprowadzenia akcji protestacyjnych przewidzianych w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, od oflagowania zakładu, po dwugodzinny strajk ostrzegawczy. 
     
    Spółka Yazaki Automotive Products Poland w Mikołowie zajmuje się produkcją samochodowych wiązek elektrycznych. Firma zatrudnia ok. 2200 osób. Do Solidarności należy ponad 980 pracowników.

     
    www.solidarnosckatowice.pl
     
     
     

      Młodzi ludzie na stażu - "Kampania na rzecz wzrostu płac"

      Młodzi ludzie na stażu - "Kampania na rzecz wzrostu płac"

      Staże zawodowe mają ułatwić drogę od edukacji do pracy i powinny mieć silny komponent szkolenia lub nauki. W rzeczywistości są często wykorzystywane do zapewnienia taniej, a nawet niepłatnej pracy.

      Około 61% absolwentów szkół wyższych w Europie odbyło co najmniej jeden staż. Niektóre zapewniają użyteczne szkolenie, a niektóre są połączone z nauką. Jednak tylko w 20% przypadków stażystom płaci się na tyle wystarczająco, aby byli oni w stanie pokryć podstawowe koszty utrzymania. Ten odsetek spada w Hiszpanii nawet do 12%. Tylko 27% staży kończy się otrzymaniem przez stażystę ofertą pracy. Praktyki zbyt często stanowią niepłatny okres próbny, który kończy się niczym, ponieważ stażystę zastępuje się innym stażystą.

      Dodatkowe informacje na temat staży

      Specyficzną formą niepewnej pracy dla młodych ludzi jest niewłaściwe wykorzystanie staży - zarówno dlatego, że są one wykorzystywane jako zapewnienie taniej siły roboczej (jako substytut standardowego zatrudnienia), albo są całkowicie niepłatne.

      Badanie przeprowadzone przez Komisję Europejską w 2013 r., w oparciu o wywiady z 12 921 młodymi osobami wykazało, że 46% z nich odbyło co najmniej jeden staż, z czego 61% jako absolwenci szkół. Staże mogą być krótkie, połączone ze szkoleniem, jednak często stanowią niepłatny lub źle wynagradzany okres próbny. Liczba młodych osób odbywających praktyki po ukończeniu studiów różni się w poszczególnych krajach, ale stanowi większość w Hiszpanii, Słowenii i Chorwacji.

      Tylko 27% przechodzi do pracy, a 23% oferuje się kolejne staże. Tylko 40% staży jest płatne, a tylko 46% jest wynagradzanych w stopniu wystarczającym, aby pokryć podstawowe koszty utrzymania. W Hiszpanii jedynie 29% osób spośród  42% osób, które otrzymały zapłatę, stwierdziło, że wystarczy to na codzienne życie. W 10 krajach UE stażyści stwierdzili, że ich wynagrodzenie nie pokrywa kosztów utrzymania. Były to: Belgia, Niemcy, Grecja, Hiszpania, Francja, Luksemburg, Węgry, Holandia, Polska i Chorwacja.

      Tutaj więcej: "Kampania na rzecz wzrostu płac"

       

        Ukraińcy pracujący w Polsce i żądają wyższych zarobków

        Ukraińcy pracujący w Polsce i żądają wyższych zarobków

        W ciągu miesiąca obowiązywania zliberalizowanych przepisów wizowych dotyczących wjazdu obywateli Ukrainy do Unii Europejskiej oczekiwania zarobkowe Ukraińców wzrosły dwucyfrowo, nawet o jedną trzecią. Na podwyżki liczą przede wszystkim tynkarze, murarze, kucharze i zatrudnieni w hotelarstwie.

        Według Upper Job – agencji pośrednictwa pracy, która zajmuje się zatrudnianiem pracowników ze Wschodu, to skutek pojawienia się możliwości pracy na zamożniejszych rynkach.

        – Od dwóch miesięcy obserwujemy zdecydowanie zwiększone potrzeby finansowe ukraińskich pracowników. Ukraińcy, którzy chcą pracować u polskich pracodawców, nie akceptują wynagrodzenia, które było do tej pory akceptowane, czyli stawki 9 czy 10 złotych za godzinę. Obserwujemy wzrost od 15 do 35 proc., a największe oczekiwania mają pracownicy fizyczni: kierowcy kategorii D, murarze, tynkarze, kucharze, pomoce w hotelarstwie – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Iwona Załuska, członek zarządu Upper Job.

        Z danych zebranych przez pośrednika od ukraińskich agencji i pośredników pracy współpracujących z Upper Job wynika, że o ile w maju stawka godzinowa murarza wynosiła 20 zł, to obecnie wzrosła do 25 zł, czyli o jedną czwartą. Tyle mógł przed zmianami oczekiwać tynkarz, ale teraz oczekuje o 5 zł więcej za godzinę. Nawet najmniej wymagający kucharze żądają podwyżki o 17 proc. – do 14 zł za godzinę. Średnio pracownicy fizyczni z Ukrainy chcą teraz zarabiać o 33 proc. więcej niż dwa miesiące temu – wynika z badań firmy.
         
        – Mamy teraz rynek pracownika. Jesteśmy w stanie wyselekcjonować dla firm pracownika o właściwych kompetencjach i z odpowiednimi oczekiwaniami finansowymi. Uświadamiamy pracodawców, że pracownicy ukraińscy powinni zarabiać więcej. Pracodawcy są zaskoczeni, a pracownicy ukraińscy na tym korzystają, po prostu nie chcą pracować, jeśli stawka wynagrodzenia nie będzie taka, jakiej oczekują – tłumaczy Załuska.

        Z oficjalnych danych wynika, że w Polsce pracuje ok. 1,3 mln cudzoziemców, w tym ponad 1 mln Ukraińców. Ta liczba wzrasta w trwającym sezonie letnim, gdy znacząco rośnie zapotrzebowanie na pracowników sezonowych. Tym bardziej że do kilkutygodniowej pracy przy zbiorach jest coraz mniej chętnych Polaków, których dochody wzrosły wraz z uruchomieniem programu Rodzina 500 plus. Ruch bezwizowy może sprawić, że wschodni sąsiedzi znajdą nieporównywalnie wyżej płatną pracę w Niemczech czy innych zachodnich krajach.
         
        – Obserwujemy duże zainteresowanie wyjazdami za granicę, zwłaszcza do Niemiec, gdzie pracownicy ukraińscy mają cztery razy wyższe stawki, jeśli są w stanie tę pracę pozyskać. Z tego wynika zdecydowany wzrost oczekiwań finansowych – mówi Załuska.

        I bez względu na to, czy Ukraińcy zajmą w Niemczech miejsce Polaków, Bułgarów czy Rumunów, to nie będą już tak zainteresowani pracą w Polsce. A to zmusi polskich pracodawców do podniesienia stawek.
         
        – Obawiam się, że oczekiwania finansowe pracowników ukraińskich będą rosły. Jest wysoki sezon. Właściwie każda firma, do której dzwonimy, zgłasza zapotrzebowanie na pracowników ukraińskich, a ich oczekiwania rosną. Pracodawcy starają się uatrakcyjnić wynagrodzenie poprzez oferowanie Ukraińcom mieszkań, za które nie muszą płacić, a jest to średnio od 300 a 500 złotych. Jest to bonus, dzięki któremu więcej pieniędzy zostaje im w kieszeni –  mówi Iwona Załuska.

        Jest też dobra wiadomość dla polskich pracowników: według Iwony Załuskiej ten mechanizm spowoduje konieczność wzrostu stawek dla wszystkich pracowników na rynku, nie tylko ukraińskich, lecz także polskich. Tuż przed zniesieniem ruchu bezwizowego, w maju 2017 roku, średnie wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniosło 4391 zł miesięcznie. To o 5,4 proc. więcej niż rok wcześniej. W ciągu pięciu miesięcy od stycznia do maja średnia płaca wzrosła w ujęciu rocznym o 4,7 proc.
         

        newseria.pl

         

         

         

          Spór zwolenników i przeciwników reformy edukacji

          • Kategoria: Kraj
          fot.www.pixabay.com/CC0

          Wchodząca od września reforma edukacji budzi wiele skrajnych emocji. Spór zwolenników i przeciwników zmian przybrał już taki poziom absurdu, że obie strony nie zauważają jak wiele tworzą mitów. Najczęściej dotyczą one likwidacji gimnazjów.

          Po wakacjach w polskim systemie edukacji ponownie będzie obowiązywać ośmioletnia szkoła podstawowa i czteroletnie licea. Gimnazja będą stopniowo likwidowane i przekształcane w szkoły podstawowe. Obecni uczniowie klas szóstych trafią do klas siódmych. W miejsce szkół zawodowych powstaną szkoły branżowe, na razie pierwszego stopnia – za trzy lata drugiego stopnia.

          Będzie praca
          Najbardziej medialnym tematem, który pojawia się wokół reformy edukacji, są masowe zwolnienia nauczycieli z likwidowanych gimnazjów. Najczęściej poruszają go przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego. Minister Anna Zalewska od początku wprowadzania reformy deklarowała, że żaden nauczyciel nie straci pracy. Prezes ZNP Sławomir Broniarz tuż po ogłoszeniu reformy wyliczył, że pracę może stracić nawet 45 tysięcy pedagogów: 37 tys. z gimnazjów, 7-8 tysięcy z podstawówek. W czerwcu ZNP zreflektował się i podał liczbę ok. 9 tysięcy nauczycieli, którzy mają stracić pracę. Tymczasem już dziś wiadomo, że masowych zwolnień nauczycieli nie będzie. Z arkuszy organizacyjnych, które przygotowali dyrektorzy szkół wynika, że niemal 100 proc. pedagogów będzie miało etaty w nowym roku szkolnym. Potwierdzają to też dane z samorządów - Nie odnotowujemy zwiększonej ilości zwolnień nauczycieli w związku z reformą edukacji. Nauczycielom gimnazjów, tracącym godziny z uwagi na zmniejszanie liczby klas,  organ prowadzący stara się zapewniać kontynuację zatrudnienia - mówi Ewa Grudniok, rzecznik prasowy z Urzędu Miasta w Tychach.

          Co więcej, w niektórych szkołach brakuje nauczycieli. Na radach pedagogicznych dyrektorzy szkół ogłaszali oferty pracy z innych placówek. Masowe zwolnienia w szkolnictwie okazały się mitem również z tego powodu, że nauczyciele, którzy nie dostali etatu w nauczaniu, mogli liczyć na przesunięcia na inne stanowiska np. wychowawca oddziału przedszkolnego, wychowawca świetlicy. Komfort wręcz niespotykany w innych zawodach. Problem z pracą może pojawić się za dwa lata, gdy z systemu odejdą uczniowie klas ósmych w szkołach i trzecich w likwidowanych gimnazjach.

          Cały artykuł w najnowszym numerze "TS" (29/2017) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.

           

           

            Porozumienie płacowe w ZUS

            • Kategoria: Kraj
            Porozumienie płacowe w ZUS
            Od 1 lipca płace zasadnicze wszystkich pracowników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wzrastają o 150 zł brutto. 18 lipca zakładowe organizacje związkowe podpisały z pracodawcą porozumienie w sprawie podwyżek wynagrodzeń. Na jego mocy osoby zatrudnione w ZUS otrzymają także jednorazowe wyrównanie w wysokości 900 zł brutto.
             
            Porozumienie nie oznacza zakończenia sporu zbiorowego, które związki zawodowe prowadzą z pracodawcą od początku czerwca tego roku. Pozostałe postulaty strony związkowej pozostają aktualne. Najważniejszy dotyczył wzrostu wynagrodzeń wszystkich pracowników ZUS o kwotę 700 zł brutto. – Podwyższenie płac zasadniczych o 150 zł brutto jest częściową realizacją pierwszego z naszych żądań. Pracownicy czekają na kolejne podwyżki. Będziemy się domagać, by do końca roku wynagrodzenia wzrosły jeszcze o 550 zł brutto – mówi Damian Eksterowicz, przewodniczący Solidarności w ZUS w Chorzowie.
             
            Zdaniem związkowców wzrost płac w tej wysokości ma zrekompensować wieloletni brak podwyżek. Płace w ZUS zostały zamrożone w 2009 roku, mimo że zgodnie z zapisami Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy raz w roku wynagrodzenia powinny być waloryzowane. W efekcie poziom zarobków w tej instytucji należy do najniższych w budżetówce. – Zarobki większości pracowników są zbliżone do płacy minimalnej lub niewiele ją przewyższają – podkreśla.
             
            Organizacjom związkowym nie udało się dojść do porozumienia z zarządem ZUS w kwestiach związanych z czasem pracy. Jak informuje szef „S” w chorzowskim ZUS, jeszcze przed rozpoczęciem sporu zbiorowego pracodawca zaproponował pracownikom zwiększenie limitu nadgodzin do 250 miesięcznie, na co strona związkowa nie wyraziła zgody. – Przez wiele lat poziom zatrudnienia w ZUS ulegał zmniejszeniu, a pracownikom dodawano coraz to nowe obowiązki. Braki kadrowe są szczególnie widoczne w związku z wejściem w życie ustawy obniżającej wiek emerytalny. Tylko w ciągu ostatniego kwartału tego roku wnioski o przejście na emeryturę może złożyć ponad 330 tys. osób – mówi związkowiec. W jego ocenie, by pracownicy ZUS mogli obsłużyć wszystkich klientów, musieliby spędzać w pracy po 10-12 godzin dziennie.
             
            Dalsze rozmowy organizacji związkowych i pracodawcy dotyczące kolejnych podwyżek wynagrodzeń i organizacji czasu pracy będą odbywały się z udziałem mediatora wskazanego przez resort pracy.
             
            Damian Eksterowicz informuje, że zarząd ZUS wyraził natomiast zgodę na realizację dwóch innych postulatów organizacji związkowych, ale porozumienie w tej sprawie nie zostało jeszcze podpisane. Chodzi o utrzymanie obecnego poziomu zatrudnienia do końca marca przyszłego roku oraz nie wprowadzanie zmian do zasad funkcjonowania terenowych jednostek Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
             
             
            www.solidarnosckatowice.pl
             

              Co dalej z ograniczeniem handlu w niedziele?

              Co dalej z ograniczeniem handlu w niedziele?

              Stoimy na stanowisku czterech wolnych niedziel w miesiącu. Jesteśmy to winni Polakom, a szczególnie tym setkom tysięcy, którzy popisali się po inicjatywą obywatelską w tej sprawie – mówił w audycji „Kapitał i praca” w Polskim Radiu 24 Alfred Bujara z NSZZ „Solidarność”.

              Prace nad ustawą o ograniczeniu niedzielnego handlu trwają nadal.  „Solidarność” podpisy pod nim zebrała już niemal rok temu, jednak ciągle inicjatywa czeka na ewentualne uchwalenie, mimo że popiera ją wiele środowisk. W rządzie pojawiają się w tej sprawie różne koncepcje.

              Obecny, najnowszy pomysł, pochodzi od organizacji zrzeszających firmy handlowe, które zaproponowały umieszczenie stosownych przepisów dotyczących ograniczenia niedzielnego handlu w Kodeksie pracy.

              W audycji Kapitał i Praca oceniali te wszystkie propozycje przedstawiciele pracodawców i związków zawodowych z RDS: Witold Michałek, ekspert Business Centre Club i Alfredem Bujara, przewodniczący Sekretariatu Handlu, Banków i Ubezpieczeń NSZZ „Solidarność”.

              Jak oceniał w Polskim Radiu 24 Witold Michałek, ustawa ograniczająca handel w niedziele to „projekt nietrafiony”.

              „Ta inicjatywa nie ma poparcia wśród konsumentów. Z badań wynika, że ponad 50 procent obywateli jest przeciwko, ok. 1/3 popiera proponowana zmiany, a reszta się waha” argumentował.

              Wyjaśniał też, że projekt zmian nie ma także szerokiej akceptacji wśród pracowników. Zmiany popiera 49 procent zatrudnionych w handlu, a 42 proc. jest przeciwko.

              Z danymi, które przytaczał ekspert z BCC, nie zgadzał się Alfred Bujara.

              „To demagogia i wprowadzanie Polaków w błąd – mówił związkowiec. – Codziennie mamy kontakt z pracownikami (…). Wiemy, jak traktowane są osoby zatrudnione w handlu. W tym kontekście jesteśmy trzecim światem. To karygodne” oceniał.

              Zgodnie z obywatelskim projektem, zakaz handlu w niedzielę miałby dotyczyć większości placówek handlowych. W projekcie przewidziano jednak szereg odstępstw od tego ograniczenia.

              Handel mógłby się odbywać w dwie kolejne niedziele poprzedzające święta Bożego Narodzenia, w ostatnią niedzielę przed Wielkanocą, ostatnią niedzielę stycznia, czerwca, sierpnia oraz w pierwszą niedzielę lipca. Odbywałby się też między innymi w małych sklepikach, w których za ladą stanie właściciel, w aptekach, stacjach benzynowych czy piekarniach zlokalizowanych przy zakładach produkcyjnych.

              Tutaj całość audycji

               

               

               

               

                Największe podwyżki od trzech lat

                Największe podwyżki od trzech lat
                Wzrost płac zasadniczych o 250 zł brutto oraz wypłata jednorazowego bonusu w wysokości 600 zł brutto - to najważniejsze zapisy porozumienia zawartego 14 lipca pomiędzy zarządem chorzowskiej spółki Alstom Konstal a działającymi w zakładzie związkami zawodowymi.
                 
                Podwyżka obowiązywać będzie od 1 sierpnia i obejmie prawie całą załogę. Nie otrzymają jej pracownicy, których staż pracy nie przekracza 1 roku. Według tej samej zasady wypłacone będzie jednorazowe świadczenie. Dodatkowe 600 zł brutto dołączone zostanie do wypłaty za lipiec.
                 
                Jak informuje Karol Pluszczyk, szef zakładowej Solidarności, trwające od kwietnia negocjacje płacowe w chorzowskiej firmie były wyjątkowo trudne. Podkreśla też, że rozwiązania przyjęte w porozumieniu to kompromis.  – Pracodawca proponował  wzrost płac na poziomie 2 proc. oraz możliwość indywidualnych podwyżek w tym roku dla części pracowników. W tej sytuacji większość pracowników dostałaby zaledwie od 60 do 90 zł brutto. Z kolei my domagaliśmy się, by wzrost płac był  jednakowy dla wszystkich, którzy przepracowali w firmie ponad rok. Na wstępie negocjacji zaproponowaliśmy kwotę 500 zł brutto. Efektem kompromisu jest podwyżka w wysokości 250 zł brutto. To najwyższy od trzech lat wzrost płac w firmie – zaznacza Karol Pluszczyk.   
                 
                Związkowcy  postulowali, by podwyżki pracownicy otrzymali z wyrównaniem od kwietnia, czyli miesiąca, w którym przedstawili zarządowi żądania płacowe.  – Ostatecznie zgodziliśmy się, by podwyżki weszły w życie od sierpnia. Ale w zamian wynegocjowaliśmy jednorazowy bonus, po 600 zł brutto – wyjaśnia Karol Pluszczyk.  
                 
                Jego zdaniem żądania płacowe strony związkowej były uzasadnione, biorąc pod uwagę liczbę kontraktów realizowanych w tym roku przez Alstom Konstal. Spółka wygrała m.in. przetargi na produkcję pociągów dla metra do Arabii Saudyjskiej, Holandii i Włoch. Jak wskazuje przewodniczący, mimo zwiększenia zatrudnienia, obłożenie pracą w firmie jest bardzo duże.
                – Podczas negocjacji zarząd zwrócił się do nas o zgodę na pracujące soboty i niedziele. Odrzuciliśmy pomysł pracy w niedziele, natomiast zdeklarowaliśmy, że praca w soboty z uwagi na możliwość ewentualnych opóźnień w realizacji zamówień jest kwestią do rozważenia pod pewnymi warunkami. Obecnie konsultujemy to z pracownikami – mówi Pluszczyk.        
                 
                Chorzowska spółka Alstom Konstal zatrudnia blisko 1000 pracowników. Zakład  produkuje wagony do metra i tramwajów. Należy do francuskiego koncernu Alstom.
                 
                 
                 

                  Rządowy projekt ustawy o PIBŻ został wycofany

                  Rządowy projekt ustawy o PIBŻ został wycofany

                  Wycofano z obrad sejmu krytykowany przez „Solidarność” rządowy projekt ustawy o Państwowej Inspekcji Bezpieczeństwa Żywności. Związkowcy zapowiadają, że dalej będą patrzeć władzy na ręce, zaś strona rządowa, że reforma wróci w innej wersji.

                  W ubiegłym tygodniu posłowie mieli zająć się rządowym projektem ustawy o Państwowej Inspekcji Bezpieczeństwa Żywności. Zmiany zaproponowane przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi wywołały falę krytyki nie tylko ze strony Głównego Inspektora Sanitarnego, ale także członków Sekcji Krajowej Pracowników Stacji Sanitarno-Epidemiologicznych „S” i konsumentów.

                  – Na chwilę odetchnęliśmy z ulgą. Ucieszyła nas informacja, że rządowy projekt ustawy o PIBŻ został wycofany z obrad Sejmu. Jest to nasz sukces. Nie mam wątpliwości, że krytyka ze strony Solidarności, prowadzone rozmowy oraz podjęte przez nas akcje protestacyjne przyczyniły się do zmiany decyzji rządzących – mówi w rozmowie z „TS” Dorota Walczak, przewodnicząca Sekcji Krajowej Pracowników Stacji Sanitarno-Epidemiologicznych „S”.

                  Od początku związkowcy z sanepidowskiej Solidarności podkreślali, że powołanie nowej ministerialnej instytucji i przekazanie jej kompetencji należących do Sanepidu, jest fatalnym rozwiązaniem. – Pracownicy Stacji Sanitarno-Epidemiologicznych nie reprezentują żadnej ze stron. Naszym interesem jest dobro konsumentów, czyli nas wszystkich. Jeśli kompetencje do badania żywności miałaby inspekcja powiązana z producentami, to nie mielibyśmy żadnej pewności, że wszelkie nieprawidłowości zostałyby wykryte – zauważa Walczak.

                  Jako przykład wymienia sprawę mrożonek. – Dzięki rzetelności przeprowadzonych przez nas badań udało się wykryć, że mrożonki pewnej firmy posiadają ogromną ilość pestycydów. Producent wpuścił te produkty na rynek. Ta sprawa pokazuje, że tylko niezależna inspekcja i przeprowadzane przez nią badania, dają gwarancję konsumentom, że kupują zdrową żywność – wskazuje szefowa sanepidowskiej „S”.

                  Cały artykuł w najnowszym numerze "TS" (29/2017) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.

                   

                   

                    Niepewne warunki pracy dla młodych. Europejska kampania na rzecz podwyżek.

                    Niepewne warunki pracy dla młodych. Europejska kampania na rzecz podwyżek.
                    Młodzi ludzie zdecydowanie częściej niż starsi są zatrudniani w niepewnych warunkach. Liczba umów na czas określony w grupie wiekowej 15 do 24 lat w 2015 roku wyniosła 43,3%. Wśród ogółu pracowników, ten wskaźnik wynosił 14,1%.
                     
                    Ponadto, odsetek ten rośnie do 75% na Słowenii, 73% w Polsce, 70% w Hiszpanii, 67% w Portugalii i 53% w Holandii. Wśród tych młodych osób, 78% w Hiszpanii i 82% osób na Cyprze nie było w stanie znaleźć stałej pracy. W niektórych krajach, zatrudnianie w ramach umów na czas określony stało się powszechnym doświadczeniem osób młodych, choć zdecydowanie woleliby oni umowy na stałe. 
                     
                    W roku 2015 osoby pracujące na część etatu stanowiły 32% wszystkich pracowników w wieku od 15 do 24 lat w całej Unii Europejskiej. Współczynnik ten wzrastał w Holandii nawet do 80%, w Szwecji do 49%, w Hiszpanii do 38% i 29% we Włoszech. Praca na część etatu może odpowiadać młodym osobom, które nadal się uczą, ale nie dotyczy to wszystkich. We Włoszech 84% młodych osób, które pracują na część etatu chce pracy w pełnym wymiarze, podczas gdy w Hiszpanii 54% pracuje w niepełnym wymiarze godzin tylko dlatego, że nie może znaleźć pracy na pełny etat.
                     
                    Oficjalne statystyki ukrywają wiele innych form pracy niepewnej. W Wielkiej Brytanii 8% pracowników w wieku 15-24 lata ma umowy na „0 godzin”, to znaczy, że nie mają oni żadnych gwarancji, że cokolwiek zarobią. Oznacza to, że znaleźli się w bardzo słabej pozycji przetargowej. W innych krajach upowszechniła się praktyka fikcyjnego samozatrudnienia lub stosowania kontraktów cywilnych zamiast umów o pracę. Zwalnia to pracodawcę z obowiązków prawnych (np. ubezpieczenia, prawa do urlopu, ochrony zatrudnienia). Szacuje się, że w Polsce około 2,4 mln (około 16% ogółu zatrudnionych) znajduje się w takiej sytuacji i jest bardzo prawdopodobne, że wiele z nich to młodzi ludzie.
                     
                    Więcej na temat kampani EKZZ na rzecz wzrostu płac TUTAJ
                     
                     
                     
                     
                      Subskrybuj to źródło RSS

                      Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.