Menu
  • Polski (PL)
Biuro Prasowe

Biuro Prasowe

Piotr Duda: Solidarność to nasza cecha narodowa!

Piotr Duda na Ukrainie. Lipiec 2022 / Solidarność
– Nasza pomoc była wielowymiarowa, zarówno materialna, związkowa, jak i polityczna. Robimy wszystko, aby wyrzucić rosyjskie związki zawodowe z MKZZ, współpracujemy z wolnymi związkami zawodowymi Ukrainy i nadal gościmy Ukraińców w naszych domach i ośrodkach. Robimy dobrą robotę – mówi Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, podsumowując ostatni rok działań Związku na rzecz pomocy Ukrainie, w rozmowie z Marcinem Krzeszowcem.
 
– 24 lutego mija dokładnie rok od wybuchu wojny na Ukrainie. Uciekający przed rosyjskim barbarzyństwem Ukraińcy znaleźli w Polsce drugi dom, i to dosłownie, bo w naszym kraju nie powstały – tak jak w przeszłości na Zachodzie – obozy dla uchodźców. Solidarność to cecha narodowa Polaków?
 
– Na pewno tak. Zawsze w trudnych momentach potrafiliśmy się solidaryzować, wspólnie broniąc naszej Ojczyzny, o czym świadczy nasza historia. Można tu przywołać powstanie styczniowe, listopadowe, powstania śląskie, a także najnowszą historię Polski, czyli rok 1980, gdy powstał NSZZ „Solidarność”. U podstaw naszego związku zawodowego – a zanim został zarejestrowany, ruchu społecznego – leżała solidarność międzyludzka. Teraz, po wybuchu wojny na Ukrainie, naród polski i członkowie Solidarności ponownie otworzyli swoje serca. Pokazaliśmy, że ciepło i solidarność, które mamy w naszych genach, ta słynna polska gościnność i uprzejmość, nie trwa dzień, tydzień czy miesiąc. Świadczy o tym choćby to, że do dzisiaj gościmy ukraińskie matki z dziećmi w naszym ośrodku w Spale.
 
Solidarność ambasadorem
– Związek zawodowy Solidarność natychmiast po rozpoczęciu działań zbrojnych włączył się w pomoc naszym sąsiadom z Ukrainy. Od najwyższego po najniższy szczebel związkowcy pomagali na różne sposoby, łącząc życie prywatne, działalność związkową i wolontariat na rzecz Ukrainy. Jako przewodniczący Solidarności wielokrotnie dziękował im Pan za to.
 
– Nasza pomoc była wielowymiarowa, zarówno materialna, związkowa, jak i polityczna. Wraz z Biurem Zagranicznym KK robimy wszystko, aby wyrzucić rzekomo niezależne rosyjskie związki zawodowe z międzynarodowych struktur związkowych, bo FNPR w swoim stanowisku jasno opowiedziała się za „denazyfikacją” Ukrainy i poparła zbrodniczą armię Putina. To było dla nas nie do zaakceptowania. Niestety władze MKZZ do dzisiaj nie podjęły takiej decyzji.
 
Kolejnym ważnym aspektem jest współpraca z wolnymi związkami zawodowymi Ukrainy. W lipcu ubiegłego roku, gdy pojechaliśmy jako „S” na Ukrainę, podpisaliśmy z Michałem Wołyńcem memorandum w tej sprawie. Chcemy, aby Ukrainę po wojnie odbudowywali pracownicy, którzy nie będą niewolnikami w swoim kraju. Niestety dochodzą do nas głosy, że kolejne akty prawne przyjmowane przez Radę Najwyższą Ukrainy liberalizują Kodeks pracy i ustawę o związkach zawodowych. Wysłałem w tej sprawie pismo do polskiego premiera i prezydenta. Nie możemy dopuścić do tego, aby Ukrainę odbudowywały firmy, które nie przestrzegają podstawowych praw człowieka i praw pracowniczych. Warto też dodać, że Solidarność była ambasadorem ukraińskiego związku zawodowego KVPU, który dzięki staraniom Solidarności stał się członkiem EKZZ. To pokazuje, że robimy dobrą robotę. Trzeci, ostatni i zarazem najważniejszy wymiar naszego wsparcia to pomoc międzyludzka. Przyjęliśmy gości z Ukrainy do naszych ośrodków, do naszych domów, by poczuli się tutaj jak u siebie. Dziękuję wszystkim członkom Solidarności, którzy włączyli się w pomoc naszym gościom z Ukrainy zarówno poprzez struktury związku, jak i indywidualnie, a także poszczególnym firmom: Lotos (dzisiaj ORLEN), Tauron, KGHM, PGE, Lubelski Węgiel Bogdanka, Kopalnia Silesia i wielu innym. Wasza pomoc jest nieoceniona i – co ważne – trwa do dzisiaj.
 
– Chciałbym dopytać jeszcze o wspomniane memorandum o współpracy „S” z ukraińskim KVPU. Oba związki zadeklarowały w dokumencie współdziałanie w procesie integracji uchodźców ukraińskich na polskim rynku pracy, a także zachęcały obywateli Ukrainy zatrudnionych w Polsce do wstępowania do związków zawodowych i wspólnego dbania o warunki pracy. Jak przebiega realizacja tego punktu?
 
– Sytuacja pracowników z Ukrainy, którzy od lat są w Polsce, jest stabilna. Problem dotyczy obywateli Ukrainy, którzy przyjechali do naszego kraju po wybuchy wojny. Po rotacji w naszym ośrodku w Spale widzimy, że stoją oni przed dylematem – czy wracać na Ukrainę czy starać się o stały pobyt w Polsce, by poszukiwać pracy. Jako Solidarność przygotowujemy program, w którym będziemy starali się z poziomu przede wszystkim Zarządów Regionów wspierać tych pracowników ukraińskich. I na pewno nie będzie to wyglądać tak, jak próbowała to zorganizować jedna z central związkowych, powołując Międzyzakładowy Związek Zawodowy Pracowników Ukraińskich w Polsce. Naszym zdaniem, jeżeli pracownik z Ukrainy jest legalnie zatrudniony, to powinien zapisać się do polskiego związku zawodowego i mieć takie same prawa wynikające z Kodeksu pracy, jak polski pracownik. Dodam przy tym, że w jednym zgadzam się z byłym szefem KE Jean-Claude’em Junckerem – w UE musimy doprowadzić do tego, żeby w każdym państwie członkowskim pracownik otrzymywał takie samo wynagrodzenie za tę samą pracę.
 
Wyrzucić Rosjan
– Solidarność aktywnie zabiega o wykluczenie rosyjskich związków zawodowych z MKZZ. Uważa Pan, że uda się do tego doprowadzić czy rosyjskie wpływy są tam zbyt silne?
 
– W listopadzie ubiegłego roku odbywał się kongres wyborczy MKZZ w Australii, który zbojkotowaliśmy właśnie z tego powodu, że nie wyrzucono rosyjskich związków zawodowych. Powiedzieliśmy, że nie będziemy siedzieć przy jednym stole z ludźmi, którzy mają krew na rękach, bo to, co dzieje się na Ukrainie, to ludobójstwo. Przypominam, że sekretarz generalny Międzynarodowej Konfederacji Związków Zawodowych Luca Visentini jeszcze niedawno chciał wyrzucać „S” z EKZZ za wywiad z Marine Le Pen, który ukazał się w „Tygodniku Solidarność”. Teraz, gdy w grę wchodzą duże pieniądze, bo rosyjski FNPR to podobno 23 mln członków, a ich lider Michaił Shmakov, który jest prawą ręką Putina, mówi o denazyfikacji Ukrainy i nazywa prezydenta Wołodymyra Zełenskiego „hitlerowcem” – to nie spotyka ich żadna sankcja. Mam nadzieję, że nowe władze – bo nie wyobrażam sobie, że po katarskiej aferze w Parlamencie Europejskim Luca wróci do bycia szefem MKZZ – doprowadzą do tego, że rosyjskie związki zawodowe zostaną wyrzucone z tej organizacji.
 
źródło: Tygodnik Solidarność 08/2023
 

    Nie żyje represjonowana przez SB Zofia Lulek

    Nie żyje represjonowana przez SB Zofia Lulek
    "Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość, że w dniu 21 lutego 2023 r. zmarła nasza koleżanka Zofia Lulek. Miała 66 lat" - przekazała podbeskidzka Solidarność.
     
    Zofia Lulek od 1980 roku była członkiem NSZZ „Solidarność” w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej. W latach 1982-89 współpracowała z podziemną „Solidarnością” (głównie z Tymczasową Komisją Zakładową „S” w FSM), zajmując się m.in. kolportażem prasy podziemnej i udziałem w akcjach ulotkowych. Jej głównym kontaktem z podziemiem byli Jan i Anna Frączkowie (jej sąsiedzi w hotelu robotniczym przy ul. Solnej w Bielsku-Białej). Dla nich przechowywała w swym pokoju podziemne wydawnictwa i pod ich nieobecność zajmowała się przekazywaniem tych wydawnictw kolporterom.
     
    W związku ze swą działalnością podziemną była szykanowana przez SB (wielokrotne rewizje, przesłuchania i zatrzymania na 48 godz.). Od 2016 r. była członkiem Stowarzyszenia „Podbeskidzie Wspólna Pamięć” w Bielsku-Białej.
     
    "Zasłużona dla Solidarności Podbeskidzia"
     
    Zofia Lulek za swą działalność została uhonorowana w 2008 r. tytułem „Zasłużona dla Solidarności Podbeskidzia”, w 2018 r. otrzymała status Działacza Opozycji Antykomunistycznej, a w 2022 r. odznaczona została Medalem 100-Lecia Odzyskanej Niepodległości.
     
    Pogrzeb śp. Zofii Lulek odbędzie się w piątek 24 lutego 2023 r. o godz. 15.00 w kościele pw. Narodzenia NMP w Bielsku-Białej Lipniku (ul. Ks. Brzóski 3).
     
    źródło: NSZZ "S" Region Podbeskidzie

      Członkowie EKES-u wypełniają solidarnościowe pocztówki w obronie białoruskich związkowców!

      EKES
      - Spośród prawie 1500 więźniów politycznych wielu to działacze związkowi. To robotnicy, którzy zareagowali na zbrodnie reżimu legalnym strajkiem. Prawie wszystkie niezależne związki zawodowe zostały zdelegalizowane. Tysiące robotników straciło pracę i było brutalnie represjonowanych - mówiła dziś na posiedzeniu plenarnym Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego Swiatłana Cichanouska. Członkowie EKES-u przyłączyli się także do zorganizowanej przez Solidarność akcji wysyłania do Ambasady Białorusi w Warszawie pocztówek w obronie więzionych na Białorusi związkowców.
       
      Gościem dzisiejszego 576. plenarnego posiedzenia EKES-u była Swiatłana Cichanouska, liderka białoruskiego ruchu demokratycznego. Wzięła udział w panelu dyskusyjnym "Europejska polityka sąsiedztwa – z białoruskiej perspektywy".  
       
      - Przyszłość Europy rozstrzyga się właśnie teraz na polach bitew Ukrainy, w białoruskim podziemiu i w stolicach państw Unii Europejskiej. Czy jako Europejczycy jesteśmy w stanie bronić wartości demokratycznych, czy też pozwolimy, by tyrania ponownie przejęła władzę? - pytała.
       
      "Walczymy przeciwko temu samemu złu"
      Część swego przemówienia poświęciła także wolnym związkom zawodowym na Białorusi.
       
      - Spośród prawie 1500 więźniów politycznych wielu to działacze związkowi. Robotnicy, którzy zareagowali na zbrodnie reżimu legalnym strajkiem. Prawie wszystkie niezależne związki zawodowe zostały zdelegalizowane. Tysiące robotników straciło pracę i było brutalnie represjonowanych - mówiła.
       
      - Musimy pamiętać, że za liczbami stoją konkretni ludzie, ich rodzina i przyjaciele. To ludzie, którzy powinni prowadzić szczęśliwe życie w wolnej Białorusi - dodała.
       
      Cichanouska relacjonowała na forum EKES-u, że codziennie zapadają wyroki wielu lat tylko za to, że oskarżeni ośmielili się skrytykować reżim Łukaszenki.
       
      Poruszyła także temat wojny na Ukrainie. - Białorusini i Ukraińcy walczą przeciwko temu samemu złu - powiedziała. Dodała, że sukces w dążeniu do wolnej Białorusi zależy od rozstrzygnięcia wojny na Ukrainie.  Apelowała również, by nie utożsamiać Białorusinów, którzy popierają Ukraińców, z reżimem Łukaszenki. 
       
      W dyskusji po wystąpieniu Swiatłany Cichanouskiej głos zabrał m.in. Mateusz Szymański, który obok Tadeusza Majchrowicza i Marcina Zielenieckiego zasiada w EKES-ie z ramienia NSZZ "Solidarność":
       
      - Jako związkowcy wspieramy waszą walkę o wolność. Wiemy, że większość przywódców związków zawodowych przebywa w więzieniu lub na wygnaniu. Musimy nadal okazywać poparcie dla Białorusi i sprzeciw wobec reżimu Łukaszenki - powiedział.
       
      Europa wysyła pocztówki
      Przedstawiciele Solidarności rozdali na posiedzeniu EKES-u pocztówki, które w ramach zorganizowanej przez NSZZ "Solidarność" akcji poparcia dla więzionych działaczy białoruskich wolnych związków zawodowych wysyłane są do Ambasady Białorusi w Warszawie. Jak relacjonowali, zainteresowanie uczestników spotkania było bardzo duże. Większość zasiadających w Komitecie członków Grupy Pracowniczej wypełniła je i zabrała egzemplarze dla swoich znajomych. Inni członkowie także chętnie przyłączyli się do akcji. 
       
      źródło: tysol.pl
       

        Pracownicy UMK walczą o godne zarobki

        Pracownicy UMK walczą o godne zarobki
        Przed rektoratem UMK przez kilka dni protestowali pracownicy gospodarczy uczelni, którzy po 20 latach pracy pensji zasadniczej mają niewiele ponad 2,6 tys. zł. Do walczących o godne zarobki mogą dołączyć niebawem pracownicy administracji i obsługi. Związkowcy domagają się ujawnienia realnych zarobków władz uczelni.
         
        „Jestem pracownikiem gospodarczym UMK. Walczę o godne zarobki. Moje obecne wynagrodzenie zasadnicze to 2620 zł. Staż pracy na uczelni: 20 lat” – tak opisują na tablicach swoje położenie pracownicy, demonstrujący przed rektoratem. Niedługo do tej grupy mogą dołączyć pracownicy administracji i obsługi.
         
        "Syty głodnego nie zrozumie"
        Związki zawodowe działające w Uniwersytecie Mikołaja Kopernika, czyli KU NSZZ „Solidarność” w Toruniu, ZU Związku Nauczycielstwa Polskiego w Toruniu oraz Związek Zawodowy Pracowników Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy wydały wspólne oświadczenie, w którym piszą:
         
        "Podwyżki, o których wspomina w swoim komunikacie z 13 stycznia br. Rektor Uniwersytetu Mikołaja Kopernika Pan prof. dr hab. Andrzej Sokala, należą się obligatoryjnie wszystkim pracownikom zarabiającym minimalną krajową. Szumne oświadczenie o podwyżkach wydane przez rektora jest niestosowne i jak najbardziej wprowadzające w błąd opinię publiczną, a przede wszystkim samych pracowników, gdyż taka regulacja nie jest zasługą władz Uczelni!
         
        Części pracownikom zatrudnionym, jak to jest określane w „Prestiżowej i Wiodącej” Uczelni Badawczej, jaką jest (dzięki ciężkiej pracy pracowników) Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu wraz z Collegium Medicum w Bydgoszczy, podwyższoną zgodnie z nadrzędnymi aktami minimalną płacę krajową tj. 3490,00 zł. Pracownikom obsługi (porządkowym, portierom, szatniarzom) w tej kwocie zawarto 15% premię regulaminową. Faktyczne wynagrodzenie zasadnicze tych osób wynosi więc 2966,50 zł. a nie 3490,00 zł. Osobom, które pracują 20 lat i więcej przysługuje również dodatek za wysługę lat, który powinien być liczony od płacy zasadniczej, czyli od kwoty 3490,00 zł. a nie 2966,50 zł. Takie praktyki są stosowane w UMK i mają miejsce od wielu lat. Do roku 2019 do płacy minimalnej wliczany był również dodatek za wysługę lat!!!
         
        Regulaminowa premia 15% nie jest wypłacana również nauczycielom akademickim, których zarobki oscylują w granicach minimalnej krajowej, zaś ostatnie podwyżki wyniosły 10,00 zł brutto. Płaca minimalna dotyczy również pracowników administracji zatrudnionych na stanowiskach referentów, specjalistów oraz pracowników inżynieryjno-technicznych, którzy są wykształconymi i doświadczonymi pracownikami, a zarobki ich są bardzo niskie, a wręcz uwłaczające ich godności (wielu z nich ma wynagrodzenie zasadnicze brutto w wysokości 3490,00 zł.).
         
        Warto zauważyć, że Uniwersytet jest zarządzany przez grupę osób, która jest w pełni odpowiedzialna za obecny zły stan finansowy Uczelni, natomiast ich zarobki to wielokrotność minimalnej krajowej. Jedynym pomysłem grupy „rządzącej” na poprawę sytuacji finansowej Uniwersytetu jest konsolidacja wydziałów (wcześniej szpitali) i obniżenie zatrudnienia. Na podstawie Zarządzenia nr 2 Rektora UMK z 23 stycznia 2020 roku w sprawie Regulaminu wynagradzania pracowników UMK (według załącznika nr 6) stawki dodatku funkcyjnego osób pełniących funkcje kierownicze, dodatek funkcyjny kanclerza czy kwestora, KTÓRYCH WYNAGRODZENIA ZASADNICZE SĄ I TAK WYSOKIE, wynosi 4000,00 zł brutto, podczas gdy większość pracowników nie ma takiego wynagrodzenia zasadniczego BRUTTO, a dużo mniejsze!
         
        Sytuacja ekonomiczna w kraju stale się pogarsza, a wynagrodzenia większości pracowników Uczelni spadły do poziomu płacy minimalnej, a tak nie powinno być! Wielokrotnie to było poruszane podczas spotkań z władzami UMK. Wielu pracowników pytanych, gdzie są zatrudnieni wstydzi się przyznać. Na tle innych uczelni wypadamy słabo pod względem zarobków, których nie uzupełnimy prestiżem. Dodatkowo pracownicy obawiają się, że zostanie zastosowana praktyka włączenia kwoty premii regulaminowej do kwoty wynagrodzenia zasadniczego bez żadnej kwoty podwyżki netto, jak ma to miejsce w przypadku pracowników obsługi.
         
        Wymagania dotyczące pracy stale rosną, a wprowadzony system oceny pracowników niebędących nauczycielami akademickimi dodatkowo obliguje do kreowania swojej ścieżki kariery, mimo przeciążenia obowiązkami i fatalnymi warunkami pracy (związanymi z niekończącymi się remontami w CM), co jest równoznaczne z pracą w korporacji jaką niestety staje się Uniwersytet Mikołaja Kopernika. Jak tu kreować swoją ścieżkę kariery? Praca wykonywana przez osoby zatrudnione w obsłudze, administracji czy w grupie inżynieryjno-technicznej jest ważna w kontekście działania Uniwersytetu i w związku z tym powinna być należycie wynagradzana oraz doceniona finansowo, a nie tylko poza finansowanymi działaniami takimi jak szkolenia itp.
         
        Z informacji zawartych w Komunikacie Ministra Edukacji i Nauki z dnia 11 stycznia br. o zwiększeniu wysokości subwencji ze środków finansowych na utrzymanie i rozwój potencjału dydaktycznego oraz badawczego przyznanej na rok 2023 czytamy, że Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu otrzymał kwotę w wysokości 18 472 000,00 zł., a do tej pory rektor UMK nie poinformował społeczności akademickiej na co została ona przeznaczona.
         
        Skoro jesteśmy uczelnią publiczną domagamy się upublicznienia miesięcznych zarobków (nie uśrednionych, a faktycznych) – wynagrodzenie zasadnicze, premia, dodatki funkcyjne oraz wszystkie zarobki związane z pracami w niezliczonych komisjach, zespołach i radach m.in. rektora, kwestora i kanclerza. Zapewne dysproporcje pomiędzy uposażeniem władz Uczelni, a najniższym uposażeniem w administracji są ogromne.
         
        Pod oświadczeniem podpisali się: Stanisław Biniak, przewodniczący komisji uczelnianej NSZZ Solidarność przy UMK w Toruniu, Igor Makacewicz, przewodniczący ZZ Pracowników Collegium Medicum w Bydgoszczyoraz Adam Wróblewski, prezes zarządu ZNP na UMK w Toruniu.
         
        źródło: NSZZ "S" Region Toruńsko-Włocławski

          Projekt rozporządzenia Ministra Rodziny i Polityki Społecznej w sprawie pomocy finansowej udzielanej pracodawcom prowadzącym zakłady pracy chronionej lub będących przedsiębiorstwami społecznymi ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepe

          Zwracamy się  z uprzejmą prośbą o przekazanie uwag do Zespołu Ekonomicznego Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność” na adres: ekonom@solidarnosc.org.pl  z terminem do 2 marca 2023 roku.

            Dodatek inflacyjny dla pracowników Henkel Polska

            Dodatek inflacyjny dla pracowników Henkel Polska
            Pracownicy Henkel Polska otrzymają dodatek inflacyjny wynoszący 2,3 tys. zł brutto. Wpłynie on na ich konta razem z wynagrodzeniem za luty. Decyzję o przyznaniu polskim zakładom dodatkowej puli środków podjął globalny zarząd koncernu. O finansową pomoc pracownikom w związku z rosnącą inflacją apelowała m.in. „Solidarność”.
             
            – Te pieniądze bardzo się przydadzą. Od wielu miesięcy utrzymuje się wysoka inflacja, coraz więcej pieniędzy zostawiamy w sklepach. Jej skutki najbardziej odczuwają te osoby, które zarabiają najmniej – mówi Marcin Zabochnicki, przewodniczący „Solidarności” w Henkel Polska. Dodaje, że osoby, które w koncernie odbywają staże, otrzymają również jednorazowo 1,2 tys. zł brutto dodatku rekompensującego wzrost cen. – Cieszy, że zarząd nie zapomniał o tych pracownikach – dodaje przewodniczący.
             
            Decyzja o przekazaniu polskim zakładom Henkla dodatkowej puli środków na wsparcie finansowe pracowników została podjęta przez globalny zarząd koncernu mający siedzibę w Niemczech. – Zarząd Henkel Polska poinformował o tym pracowników 17 lutego. Podkreślił, że o przyznanie dodatkowych pieniędzy zabiegał w centrali koncernu od kilku miesięcy, a o podjęcie takich starań apelowała strona związkowa, w tym „Solidarność”. To dowód na to, że warto się upominać i walczyć o pracowników – wyjaśnia związkowiec.
             
            Zdaniem przewodniczącego, wypłata dodatku inflacyjnego to krok we właściwym kierunku i dobry prognostyk przed zbliżającymi się negocjacjami płacowymi w koncernie. – Pracownicy oczekują, że te podwyżki zrekompensują skutki inflacji. Tym bardziej że faktyczne skutki dewaluacji wynagrodzeń w Polsce ponoszą właśnie pracownicy. Koncern nie odczuwa spadku dochodów w takim stopniu, bo może podwyższać ceny swoich produktów – zaznacza Marcin Zabochnicki.
             
            W Henkel Polska zatrudnionych jest ok. 950 pracowników.
             
            www.solidarnosckatowice.pl
             

              Nie żyje Mieczysław Rutowicz. Miał 66 lat

              Nie żyje Mieczysław Rutowicz. Miał 66 lat
              21 lutego zmarł w Łodzi działacz opozycji antykomunistycznej Mieczysław Rutowicz, współzałożyciel Niezależnego Zrzeszenia Studentów na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego i współorganizator strajku w pierwszych dniach stanu wojennego.
               
              O śmierci Mieczysława Rutowicza poinformował PAP kolega zmarłego i prezes łódzkiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich Zbigniew Natkański.
               
              Mieczysław Rutowicz urodził się 24 lutego 1957 roku w Łodzi. Studiował na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego, ale z powodu działalności w opozycji antykomunistycznej, studia ukończył w 1989 roku na WPiA Uniwersytetu Warszawskiego.
               
              Przed utworzeniem NSZZ "Solidarność" był kolporterem niezależnych wydawnictw i łódzkim działaczem Duszpasterstwa Akademickiego. W 1980 roku Rutowicz był współzałożycielem Niezależnego Zrzeszenia Studentów na WPiA UŁ i członkiem Komisji Rewizyjnej NZS, uczestniczył w strajku studenckim zimą 1981 roku, współorganizował strajk w pierwszych dniach stanu wojennego.
               
              Jako jeden z organizatorów sieci podziemnej dystrybucji wydawnictw drugiego obiegu był wielokrotnie zatrzymywany i represjonowany przez komunistyczną bezpiekę.
               
              W 1989 roku Rutowicz był członkiem-współzałożycielem Wojewódzkiego Komitetu Obywatelskiego w Łodzi, współorganizatorem parlamentarnej kampanii wyborczej. Na początku lat 90. XX w. pracował m.in w Szkole Podstawowej w Bratoszewicach (woj. łódzkie) i Urzędzie Wojewódzkim w Łodzi. Od 2002 roku był członkiem Klubu Myśli Politycznej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, a od 2008 roku - członkiem-założycielem Stowarzyszenia Związek Weteranów Trzeciej Konspiracji 1956–1989.
               
              W 2007 roku Mieczysław Rutowicz został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski a w 2016 roku Krzyżem Wolności i Solidarności.
               
              Mieczysław Rutowicz zmarł w wtorek 21 lutego, w piątek skończyłby 66 lat.
               
              źródło: PAP
              www.tysol.pl
               

                Fenomen Solidarności. "Była wydarzeniem formacyjnym dla całego pokolenia ludzi"

                • Kategoria: Kraj
                Fenomen Solidarności. "Była wydarzeniem formacyjnym dla całego pokolenia ludzi"
                Jak to się stało, że nagle miliony zwykłych ludzi, zmęczonych trudami zwykłego życia w komunistycznym kraju utożsamiły się z wielką abstrakcyjną ideą etyczną, wzniosłym ruchem politycznym bez wcześniejszego przygotowania, bez kursów filozoficznych? Solidarność nie przestaje zadziwiać do dziś.
                 
                „Solidarność” – słowo nam znane, słowo w nas wrośnięte. To Solidarność wywalczyła w Polsce demokrację i jest kluczowym pojęciem naszej najnowszej historii. Znamy ją z rodzinnych opowiadań, większość Polaków średniego i starszego pokolenia zna ją z osobistych doświadczeń lub doświadczeń osób z bliskiego kręgu. O Solidarności uczymy się w szkole, świadomość o niej towarzyszy nam w dyskusjach o III RP. Solidarność szybko nam się kojarzy jako coś swojego, oswojonego, nazwanego.
                 
                Solidarność z nas
                Gdy nad fenomenem Solidarności pochylają się badacze, to im głębiej w nią wchodzą, tym bardziej im ten fenomen ucieka. Okazuje się, że Solidarność dla filozofów, socjologów, politologów, psychologów społecznych ma tak wiele wątków, tak wiele furtek, warstw, że ciężko zamknąć ten wielki ruch, związek zawodowy w jednej formule czy definicji.
                 
                Solidarności uczyli się związani z nią robotnicy i intelektualiści i od samego początku ten fenomen wszystkich przerastał. Te miliony, które ją budowały, miały świadomość, że są siłą sprawczą związku, ale też czuli, że ten ruch ich jednak przerasta, jest czymś większym niż dotychczasowe protesty społeczne czy inne ruchy.
                 
                A może był to owoc wezwań papieża Jana Pawła II, który podczas I Pielgrzymki do Ojczyzny mówił w Warszawie 2 czerwca 1979 r.: „Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi!”. No bo jak to się stało, że nagle miliony zwykłych ludzi, zmęczonych trudami zwykłego życia w komunistycznym kraju utożsamiły się z wielką abstrakcyjną ideą etyczną, wzniosłym ruchem politycznym bez wcześniejszego przygotowania, bez kursów filozoficznych?
                 
                Kto wlał w serca i umysły milionów Polaków zrozumienie dla tej trudnej idei i przekonanie, że warto za nią być szykanowanym przez władze, a nawet trafić do więzienia? W rzeczywistości, gdy wyzwaniem było zdobycie papieru toaletowego i mięsa, nagle rzesze zniewolonych przez reżim ludzi zaczynają wychodzić na ulice i bronić nawet nie siebie, ale pracowników z innych zakładów, których nawet nie znali.
                 
                Jakie tradycje polskiej kultury politycznej sprawiły, że Solidarność mogła się zadziać? – Polska kultura polityczna od samego początku swego istnienia, opisana po raz pierwszy w Kronice Mistrza Wincentego Kadłubka, naznaczona jest klasycznym myśleniem republikańskim. Dlatego kategoria dobra wspólnego oraz troska o najsłabszych zawsze zajmowały ważne miejsce w świadomości naszych elit. Takie przesłanie niesiemy przez wieki, czego przejawem było powstanie Solidarności. Ślady tego dostrzegamy także dzisiaj. To, co się działo na granicy z Ukrainą, pomoc Polaków uchodźcom, można by nazwać drugim cudem Solidarności. Jeszcze dwa lata temu, wiele wskazywało na to, że młode pokolenie nie przejęło od swych rodziców tego dziedzictwa, teraz widać, że „gen” Solidarności także wśród młodzieży wciąż jest żywy i mocny. To, że ruch Solidarności mógł wybuchnąć w roku 1980, spowodowały w głównej mierze dwa czynniki, wewnętrzny i zewnętrzny. Rok wcześniej, w czasie pierwszej pielgrzymki do Polski, Jan Paweł II przypomniał Polakom o ich godności, że nie są „robolami”, niewolnikami, ale wolnymi ludźmi, odpowiedzialnymi za siebie, swoich bliskich i swoją ojczyznę. Przywracając ludziom świadomość godności, wzmocnił nie tylko ich wewnętrzną wrażliwość moralną, ale również ich gotowość do odwagi i poświęcenia. Drugi element to wymuszenie strajkami na komunistycznej władzy podpisania Porozumień Gdańskich, a tym samym wywalczenie zgody na szeroką swobodę działania obywateli w życiu publicznym – mówi „Tygodnikowi Solidarność” prof. Zbigniew Stawrowski z UKSW, autor książki „Solidarność znaczy więź. W kręgu myśli Józefa Tischnera i Jana Pawła II” poświęconej właśnie fenomenowi Solidarności.
                 
                Polska specjalność
                „W 1980 roku udało się falę strajków zakończyć porozumieniami sierpniowymi. Zgodę władz na NSZZ «Solidarność» i poszerzenie zakresu wolności wymusiło nie tylko to, co już miało miejsce, ale przede wszystkim świadomość, że za chwilę władza może znaleźć się w jeszcze trudniejszym położeniu. Było to sukcesem osiągniętym bez przelewu krwi nie dlatego przecież, że władze PRL nagle zmieniły swoją naturę. Po prostu bały się zastosować rozwiązania siłowe. Przecież wiedziały, z jakim społeczeństwem mają do czynienia. Świadomość zakorzenionych tradycji buntów i insurekcji stwarzała daleko idący nacisk psychologiczny na reprezentantów narzuconego reżimu. Obawa, że może być gorzej, zmuszała do ustępstw” – pisze w tekście „ Solidarność a polska tradycja insurekcyjna” w pracy zbiorowej „Polska Solidarności. Kontrowersje, oblicza, interpretacje” Maciej Korkuć.
                 
                Solidarność była fenomenem sytuacyjnym, zbiorowym przeżywaniem polskości na nowo i wspólnie, był to błogosławiony czas zarażania się emocjami tłumu, okres patosu i realizowania w praktyce społecznej nauki Kościoła. Tym, którzy twierdzą, że w roku 1980 odbywały się narodowe rekolekcje, trudno nie przyznać racji. To Prymas Tysiąclecia Stefan Kardynał Wyszyński, inicjując wielkie masowe akcje społeczno-religijne, jak Wielka Nowenna, mająca przygotować rodaków do Millenium Chrztu Polski w 1966 roku, czy Społeczna Krucjata Miłości, otwierał katolików polskich na wzięcie odpowiedzialności za przestrzeń publiczną, która objawiła się wybuchem Solidarności. „W miejsce chronicznej podejrzliwości idea wskazywała na otwartość, dobrą wolę. Nie była to liberalna formuła zaufania, kierowała uwagę ku odtworzeniu więzi opartych na przekształconej przez chrześcijaństwo Arystotelesowskiej przyjaźni. Solidarność nie prowadziła do kolektywizmu, lecz sankcjonowała wspólnotę. Wymagała od jej członków samoograniczeń i dyscypliny społecznej. A na polskim gruncie jeszcze klarowniej wyrażała zdecydowany sprzeciw wobec «znicestwienia narodu»” – pisze prof. Tomasz Żyro w artykule „Solidarność – piękne, zbiorowe marzenie” na portalu Teologii Politycznej.
                 
                Prof. Stawrowski, tłumacząc fenomen Solidarności, proponuje, by wyjść od ogólnoludzkiego pojęcia tego zjawiska. – Aby zrozumieć sens fenomenu Solidarności pisanej dużą literą, czyli wielkiego ruchu społecznego, dobrze jest zacząć od solidarności pisanej małą literą – zwykłej międzyludzkiej więzi dobrze znanej ludziom wszystkich epok i wszystkich kultur. To szczególna forma więzi, która pojawia się wtedy, gdy dostrzegamy wokół siebie innych znajdujących się w potrzebie i angażujemy się, by im pomóc. Uważa się zazwyczaj, że solidarność jest formą miłości. Jan Paweł II w 1999 roku w Sopocie mówił do nas: „nie ma solidarności bez miłości”. W Katechizmie Kościoła Katolickiego została ona nazwana miłością społeczną. Solidarność jest jednak czymś nieco innym – jest więzią wzajemności nadbudowaną na fundamencie miłości do bliźniego. Można to dostrzec, gdy spojrzymy uważniej na często przywołaną w kontekście solidarności ewangeliczną opowieść o miłosiernym Samarytaninie. Czy ten, kto pomaga pobitemu człowiekowi, okazuje mu solidarność czy raczej miłosierdzie? Gdyby znalazł się ktoś jeszcze, kto – tak jak Samarytanin – również ruszyłby na ratunek poranionemu bliźniemu, dopiero wtedy mogłaby pojawić się solidarność jako więź między tymi, którzy współpracują ze sobą i wspólnie udzielają pomocy. Solidarność pisaną z dużą literą, która narodziła się w 1980 roku, obudziła wrażliwość ludzi na dziejące się wokół zło – na ludzką krzywdę. Zapalnikiem strajku w Stoczni Gdańskiej okazało się wyrzucenie z pracy Anny Walentynowicz. Jawna krzywda wzbudziła powszechny sprzeciw, wybuchł strajk. Ta pierwsza faza sierpniowych wydarzeń oparta była na proteście i negacji, na powiedzeniu „nie” – „tak dalej być nie może”. Dopiero druga faza, po podpisaniu Porozumień Gdańskich, odsłoniła najgłębszy, pozytywny sens Solidarności. Nowa przestrzeń, która się wtedy otwarła, to przestrzeń wolności, w ramach której ludzie dobrej woli zaczęli wspólnie odbudowywać i porządkować ojczysty dom, przejmując odpowiedzialność za kolejne obszary życia społecznego – mówi.
                 
                Solidarność była wydarzeniem formacyjnym dla całego pokolenia ludzi, od elit po robotników. Wydarzenia sierpniowe zmieniły naszą mentalność, kulturę i politykę. Polska miała to szczęście u progu niepodległości w 1989 roku, że do rządzenia przygotowani byli ludzie wyrośli na etosie Solidarności, to była armia świadoma siebie, bitna i gotowa na ciężkie wyzwania przemiany Polski w kraj demokratyczny.
                 
                źródło: Tygodnik Solidarność 8 (1778) 
                  Subskrybuj to źródło RSS

                  Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.