Menu
  • Polski (PL)
Biuro Prasowe

Biuro Prasowe

Przed KPRM stanie pocztowe miasteczko? "Przed nami rozmowy ostatniej szansy"

Przed KPRM stanie pocztowe miasteczko? "Przed nami rozmowy ostatniej szansy"

- Na 18 października zaplanowaliśmy pikietę przed siedzibą PiS na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Ale to dopiero początek. Potem planujemy rozbicie pocztowego miasteczka pod kancelarią Rady Ministrów. Wcześniej, bo 12 października odbędzie się spotkanie ostatniej szansy. Jeśli nie zakończy się ono podpisaniem porozumienia kończącego spór zbiorowy, to wówczas rozpoczynamy naszą akcję - mówi Bogumił Nowicki, przewodniczący Międzyzakładowej Komisji NSZZ "Solidarność" Pracowników Poczty Polskiej , w rozmowie z Marcinem Koziestańskim.

- Czego dotyczy spór zbiorowy w Poczcie Polskiej?


- Jest to spór, który można powiedzieć, że w większości elementów formalnych został wyczerpany w 2019 roku. Wystąpiliśmy wtedy z postulatem podwyższenia wynagrodzeń o 500 zł brutto dla osób objętych układem zbiorowym pracy. Odbyliśmy długie i żmudne negocjacje, które nie przyniosły pozytywnego rozwiązania. Potem mieliśmy mediacje, które też zakończyły się protokołem rozbieżności. Nosiliśmy się więc z myślą skierowania całego problemu do arbitrażu. Planowaliśmy rozpocząć go w marcu 2020 roku. Jednak wówczas pojawiła się pandemia. Dlatego uznaliśmy, że może trzeba dać też pracodawcy czas na zastanowienie się. W międzyczasie zmienił się zarząd Poczty Polskiej i cały układ właścicielski. Teraz mamy jednego właściciela i jest nim Ministerstwo Aktywów Państwowych, którego przedstawicielem jest pan Jacek Sasin, natomiast opiekunem, któremu powierzono Pocztę jest minister Andrzej Śliwka. Wydaje się, że akurat oni obydwaj wiedzą nad czym trzeba pracować. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli chodzi o rozmowy z Zarządem, to uznaliśmy, że wszystkie procedury zostały wykonane już wcześniej, więc pozostaje nam tylko zrobienie referendum strajkowego. Doszliśmy już bowiem do absurdalnej sytuacji, że około 70 proc. pracowników Poczty Polskiej zarabia najniższą krajową. Prezes zarządu, podczas rozmów przyznaje nam rację, natomiast pieniędzy na podwyżki i tak od władzy nie ma. Stąd pojawił się pomysł strajku.

- Jak on będzie wyglądał?

- Chcemy, żeby nasz protest wybrzmiał medialnie, dlatego planujemy zrobić pikietę przed siedzibą człowieka, który ma moc sprawczą. Myślę, że taką osobą jest Jarosław Kaczyński. Na 18 października zaplanowaliśmy więc protest przed siedzibą PiS na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. Ale to dopiero początek. Potem planujemy rozbicie pocztowego miasteczka przed kancelarią Rady Ministrów. Wcześniej, bo 12 października odbędzie się spotkanie ostatniej szansy. Jeśli nie zakończy się ono podpisaniem porozumienia kończącego spór zbiorowy, to wówczas rozpoczynamy naszą akcję. Wydaje mi się, że prezes zarządu firmy jest naprawdę człowiekiem, z którym liczą się nasi politycy. I mimo wszystko miałbym nadzieje na to, że nie będzie musiało dojść do naszego happeningu. My bowiem nie protestujemy przeciwko rządowi, nie chcemy jego odwołania. Domagamy się jedynie podwyżek. Straciliśmy już cierpliwość.

www.tysol.pl

 

 

    Gorąca jesień w oświacie. Nauczyciele mówią „dość!” ministrowi edukacji!

    Gorąca jesień w oświacie. Nauczyciele mówią „dość!” ministrowi edukacji!

    – Środowisko nauczycieli jest zbulwersowane tym, co proponuje Ministerstwo Edukacji i Nauki. Minister Przemysław Czarnek zaproponował podniesienie pensum o cztery godziny oraz likwidację części ZFŚS, obcięcie nadgodzin i dodatku na start dla nauczycieli stażystów. Nauczyciele sami sfinansowaliby tzw. podwyżki ze swojej zwiększonej pracy, czyli zwiększenie wynagrodzenia za zwiększone godziny pracy – alarmuje Bożena Brauer, liderka oświatowej NSZZ „Solidarność” w Gdańsku podczas wystąpienia na październikowym ZRG NSZZ „S”. Tymczasem brakuje nauczycieli i tworzy się luka pokoleniowa w szkołach.

    Propozycje ministerstwa edukacji i nauki nie służą podniesieniu prestiżu zawodu nauczyciela. Są wyrazem lekceważenia tak profesji, jak dialogu i nieznajomości realiów warunków pracy w szkole.

    Nie ma dodatkowych pieniędzy na wynagrodzenia w oświacie. Nie zostały też zapisane w projekcie budżetu na rok 2022.

    – Minister Zalewska za swego urzędowania zniosła dwie tzw. godziny karciane (od 1 września 2016 r.). Teraz MEiN dokłada nam osiem takich godzin. W Polsce dzieci uczą się na więcej niż dwie zmiany. To rekord i paradoks. Nie jedyny. Nauczyciele w czasie pandemii to są cisi bohaterowie zmagań o normalność. Jeśli MEiN nie ma pieniędzy, po cóż miesza w oświatowym tygielku, wzbudzając niepokoje – mówił Wojciech Książek, przewodniczący Międzyregionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” z siedzibą w Gdańsku, były wiceminister edukacji w rządzie Jerzego Buzka.

    Z kolei Bożena Brauer przedstawiła na zebraniu ZRG NSZZ „S” stanowisko przyjęte podczas Międzyzakładowego Zebrania Delegatów Międzyzakładowej Organizacji Pracowników Oświaty i Wychowania w Gdańsku 29 września br. Ważne, bo obecna kadencja, nie tylko dla oświaty, należy do najtrudniejszych z uwagi na pandemię koronawirusa i wprowadzone obostrzenia oraz ciągle odczuwalne echa finału strajku nauczycieli w kwietniu 2019 r.  Na dodatek w tym trudnym czasie Ministerstwo Edukacji i Nauki chce ewentualne podwyżki w oświacie sfinansować – płacąc nauczycielom za większą pracę, czyli z podniesienia pensum i z likwidacji zasiłku na zagospodarowanie młodych nauczycieli, a także z ograniczenia funduszu socjalnego w oświacie.  Oświatowa „Solidarność” apeluje też o wsparcie związkowców z innych branż.

    Ze strony ministra edukacji dr. hab. Przemysława Czarnka nie ma mowy o powiązaniu wynagrodzeń nauczycieli ze średnią płacą w gospodarce narodowej. Nauczycielskie pensje mają nadal zależeć od kwoty bazowej, ustalanej co roku przez polityków, tak, jak obecnie. Resort edukacji i nauki nie był w stanie przygotować systemu wynagradzania nauczycieli od kwietnia 2019 r. 

    Przypomnijmy, że często podawane opinii publicznej „średnie” wynagrodzenie nauczyciela zawiera m.in. odprawy emerytalne i dodatki kadry kierowniczej. Ma ten zabieg udowodnić, że nauczyciele zarabiają godziwie, a podniesienie pensum o 4 godziny, nowe „karciane” w wymiarze aż 8 godzin oraz likwidacja części zakładowego funduszu świadczeń socjalnych w efekcie wygospodaruje fundusze, czytaj – spowoduje, że nauczyciele sfinansują sami sobie „podwyżki”. O tym wariancie pisaliśmy już w 2019 r.   

    Jest i druga strona medalu – zagrożenie dla miejsc pracy. Obecnie z nadgodzinami nauczyciele pracują średnio po 21 godzin (18 godzin+3 nadgodziny) tygodniowo. Podniesienie pensum o godzinę – do 22 godzin tygodniowo, oznacza jedną dodatkową godzinę tyle, że przemnożoną przez 700 tys. nauczycieli. A to daje 700 tys. godzin, czyli 35 tys. etatów. Zatem nad 35 tys. nauczycieli wisi widmo utraty pracy, a przecież nauczycieli brakuje: od nauczania początkowego po matematyków, fizyków i biologów, np. nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej, mają z najmłodszymi uczniami klas I–II 18 godzin zajęć. W tym wieku rozwojowym trudno o więcej zajęć tygodniowo. Skąd wziąć brakujące 4 godziny? I to tak, aby nauczyciele nie stracili zatrudnienia w pełnym wymiarze? Pytań jest daleko więcej.

    Bożena Brauer zauważyła, że kolejny pomysł MEiN opera się na tym, aby niezależnie od prowadzenia lekcji nauczyciel był dostępny w szkole dla uczniów i ich rodziców przez dodatkowe 8 godzin tygodniowo („halówki w nowej odsłonie?). Tyle, że w szkole nie ma zapewnionego odpowiednio wydzielonego i wyposażonego miejsca do spokojnej pracy. A kiedy sprawdzanie klasówek, czas na przygotowanie się do kolejnych zajęć, czy w końcu na wypełnienie dokumentacji, wymaganej przez system oświaty?

    – Nauczyciel może i zgodziłby się na pracę 40 godzin  w szkole, aby już nie pracować dodatkowo w domu, ale w większości szkół, szczególnie tych miejskich, przepełnionych, nie ma miejsca na spędzenie dodatkowych godzin w należytym spokoju, gwarantującym efekty pracy pozalekcyjnej – dodaje Bożena Brauer.

    Nad sytuacją i ewentualnym protestem będzie radziło w poniedziałek wieczorem nadzwyczajne posiedzenie Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania. Sytuacją w oświacie będzie zajmowała się też 5 października br. Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność”. Sytuacja jest pilna. Nie można jej „przespać”. Można bowiem spodziewać się akcji protestacyjnych i pikiet, przed lub tuż po Dniu Edukacji Narodowej.

    Kolejne rozmowy w MEiN zaplanowane są na 21 października br.

    www.solidarnosc.gda.pl

     

     


     

     

     

     

      NSZZ Solidarność skieruje do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o zaopatrzeniu emerytalnym służb

      NSZZ Solidarność skieruje do Trybunału Konstytucyjnego ustawę o zaopatrzeniu emerytalnym służb

      Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność” podjęła decyzję o skierowaniu do Trybunału Konstytucyjnego wniosku o zbadanie zgodności z konstytucją ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym Policji, ABW, AW, SKW, SWW, CBA, SG, SM, SOP, PSP, SC-S i SW. Główne zarzuty dot. m.in.:

      - nie zaliczenia do okresów służby i pracy, które – w uproszczeniu – nie były wliczane do wysługi emerytalnej, a które były zbliżone do służby policji

      - zdaniem członków KK ustawa narusza konstytucyjną zasadę równego traktowania i niedyskryminacji wobec osób znajdujących się w sytuacji relewantnej (chodzi o jednakowe warunki pracy i służby) i powinny one być traktowane tak samo

      - naruszona została zasada tzw. obywatelskiego prawa do zabezpieczenia emerytalnego, który pośrednio wynika z zasady równego traktowania.

      Wniosek został złożony z inicjatywy Krajowego Sekretariat Służb Publicznych NSZZ „Solidarność”. Komisja Krajkowa Związku upoważniła do reprezentowania wniosku prof. Marcina Zielenieckiego oraz dr Jakuba Szmita.

      www.tysol.pl

       

        Musimy solidarnie bronić lasów!

        • Kategoria: Kraj
        Musimy solidarnie bronić lasów!

        – Nie może być sytuacji, kiedy Unia Europejska propaguje rzeczy, które nie są do zaakceptowania przez ogół państw. Mówiąc kolokwialnie i z przymrużeniem oka, nie mogą fryzjerzy zajmować się lasami. Musi być dyskusja ze wszystkimi państwami. Nie ma zgody polskiej strony na takie rozwiązania. To wielkie nieporozumienie. Musimy solidarnie bronić lasy i naturalne środowisko – mówił Józef Kubica, p.o. Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych podczas międzynarodowej konferencji na temat strategii bioróżnorodności 2030, zorganizowanej przez Krajowy Sekretariat Zasobów Naturalnych, Ochrony Środowiska i Leśnictwa NSZZ „Solidarność”.

        – Nie może być sytuacji, kiedy Unia Europejska propaguje rzeczy, które nie są do zaakceptowania przez ogół państw. Mówiąc kolokwialnie i z przymrużeniem oka, nie mogą fryzjerzy zajmować się lasami. Musi być dyskusja ze wszystkimi państwami. Nie ma zgody polskiej strony na takie rozwiązania. To wielkie nieporozumienie. Musimy solidarnie bronić lasy i naturalne środowisko – mówił Józef Kubica, p.o. Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych podczas międzynarodowej konferencji na temat strategii bioróżnorodności 2030, zorganizowanej przez Krajowy Sekretariat Zasobów Naturalnych, Ochrony Środowiska i Leśnictwa NSZZ „Solidarność”.

        I tak pojawił się pomysł, aby zorganizować międzynarodową konferencję. Zaproszenie na nią przyjęli goście z Brukseli, Estonii, Niemiec i Włoch. Naukowcy, politycy, przedsiębiorcy, urzędnicy i leśnicy. W czasie spotkania głos zabierali m.in. Michał Kurtyka, Minister Klimatu i Środowiska, Paweł Sałek, doradca Prezydenta RP, Edward Siarka, Pełnomocnik Rządu ds. Leśnictwa i Łowiectwa, Józef Kubica, p.o. Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych, czy europosłanka Anna Zalewska. Michał Kurtyka, podkreślał, że Polska jest krajem, który mocno stawia na ochronę przyrody.

        – Mądry dialog, taka konferencja, są szalenie istotne, by na pytania, jakie zadał na wstępie pan przewodniczący, może nie znaleźć jeszcze odpowiedzi, ale rozpocząć debatę na ten temat. To jak będziemy potrafili dbać o przyrodę, będzie determinowało życie kolejnych pokoleń – mówił minister klimatu i środowiska. – To co robią ministerstwo, Lasy Państwowe i Solidarność - to wielka rzecz, chwała wam. Ale musimy w Parlamencie Europejskim budować strategię, która pomoże wzmocnić polskie lasy. Zbudowałam już grupę roboczą, która będzie wprowadzać przepisy o nowych technologiach w leśnictwie. Musimy połączyć siły, żeby razem zbudować polską markę – podkreślała Anna Zalewska.

        W trakcie międzynarodowej konferencji swoje referaty wygłosili m.in. zagraniczni goście, jak Georg Schirmbeck, przewodniczący Niemieckiej Rady Leśnictwa, czy Tadeusz Majchrowicz, zastępca przewodniczącego Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, który w imieniu związku zawodowego podkreślał, że nie może być zgody na europejskie zapisy, które uderzają w ludzi, w pracowników i w miejsca pracy. Tadeusz Majchrowicz miał tu zarazem na myśli Strategię bioróżnorodności 2030, jak również odniósł się do trwającego konfliktu wokół KBW „Turów”.

        www.tysol.pl

         

         

         

         

         

         

          Henryk Nakonieczny o emeryturach stażowych: "To uprawnienie, a nie obowiązek"

          Henryk Nakonieczny o emeryturach stażowych: "To uprawnienie, a nie obowiązek"

          - Cały czas próbuje się narzucić taką narrację, że ten pracujący, który chce odejść na emeryturę, to on tworzy obciążenie dla budżetu. To nie jest prawda. To system tworzy obciążenie. On nie stanowi obciążenia, jeżeli uskładał sobie na tę emeryturę i jest ona wypłacona z jego uskładanego kapitału. Stąd warunek nabycia prawa do emerytury stażowej, osiągnięcia takiego kapitału, który pozwalał będzie na ustalenie emerytury w wysokości nie mniejszej niż najniższa emerytura - zaznaczył Henryk Nakonieczny, członek prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” w rozmowie z Tysol.pl.

          - Czy “Solidarność” ma propozycję odnośnie tego skąd pozyskać środki na sfinansowanie emerytur stażowych?

          - Przede wszystkim musimy mówić o tym, że od pewnego czasu w Polsce obowiązuje system zdefiniowanej składki. Opiera się on na tym, że ja wpłacam moje składki i buduje swój kapitał emerytalny. Przechodząc na emeryturę wykorzystuję ten kapitał emerytalny pochodzący z moich składek, więc trudno mówić, że to będzie koszt, ponieważ ja włożyłem w ten biznes. Nie można obarczać przyszłego emeryta innymi kosztami, poza tymi, które służą jego emeryturze. Ale w Polsce mamy system solidarności międzypokoleniowej, a więc dzisiejsze składki wpłacane przez ubezpieczonych służą wypłacaniu dzisiejszych świadczeń osobą przebywającym na emeryturze. Problem jest w tym, czy ja będąc na emeryturze z własnego uzbieranego kapitału jestem obciążeniem czy nie? Nie, nie jestem obciążeniem. Problem jest w tym, że moje wpłaty służyły wypłacie świadczeń, więc musi to równoważyć budżet państwa. To jest koszt systemowy. Cały czas próbuje się narzucić taką narrację, że ten pracujący, który chce odejść na emeryturę, to on tworzy obciążenie dla budżetu. To nie jest prawda. To system tworzy obciążenie. On nie stanowi obciążenia, jeżeli uskładał sobie na tę emeryturę i jest ona wypłacona z jego uskładanego kapitału. Stąd warunek nabycia prawa do emerytury stażowej, osiągnięcia takiego kapitału, który pozwalał będzie na ustalenie emerytury w wysokości nie mniejszej niż najniższa emerytura.

          - A co z oskładkowaniem umów cywilnoprawnych?

          - “Solidarność” od 2011 roku złożyła kilkakrotnie projekt zmiany ustawy systemowej, czyli o systemie ubezpieczeń społecznych, który racjonalizuje i tworzy sprawiedliwy systemy opłacania składek. Oczywiście mając świadomość, że powoduje to przyrost świadczeń poszczególnych osób w przyszłości. Istotą jest jednak sam system. Każdy powinien płacić składki proporcjonalne do swoich przychodów. Bez względu na to, czy jest zatrudniony w oparciu o umowę o pracę, umowę zlecenie czy inną umowę cywilnoprawną czy też prowadzi działalność gospodarczą. W tej chwili mamy taki system, że właściwie tylko zatrudnieni na umowę o pracę płacą pełną składkę proporcjonalną do swoich przychodów. Wszyscy pozostali są w jakiejś części zwolnieni. Oczywiście, to powoduje potem ich niższe świadczenie, ale to znaczy, że nie wszyscy mamy jednakową ochronę - prawną i społeczną. A powinniśmy ją mieć taką samą, zgodnie z Konstytucją. Co najważniejsze ciężar kosztów systemowych spada na tych płacących składki w pełnej wysokości.

          - Jakie wpływy do budżetu przyniosłoby to rozwiązanie?

          - Brutto byłoby to ok 21 miliardów złotych rocznie, a po odliczeniu ubytków w podatkach dochodowych i składkach na narodowy fundusz zdrowia, to byłoby około 15 miliardów złotych rocznie. Oczywiście to są wyliczenia szacunkowe w oparciu o rozliczenie podatku PIT i uwzględniające pełne wykonanie projektu. Spokojnie pokryłoby to koszty budżetu, jakie może w cudzysłowie ponieść budżet państwa w związku ze wcześniejszym odejściem pracowników na własne zarobione emerytury.

          - Czy istnieją jakieś szacunkowe dane dotyczące tego, ile osób skorzystałoby z emerytur stażowych?

          - Doświadczenie uczy, że dotychczas korzystało z uprawnień około 90% osób, ale od pewnego czasu obserwujemy odwrót. Wyraźnie widać, że osoby nabywające uprawnienia przedłużają swoją aktywność zawodową, najczęściej kontynuując zatrudnienie. Czasami przechodzą na emeryturę i natychmiast rozpoczynają zatrudnienie u tego samego pracodawcy lub innego. Ta skala się zmienia. Już teraz nie będziemy mówić o 90% osób które korzystają ze swoich uprawnień do emerytury, bo korzysta już z niego o wiele mniej. Wchodzimy w ten moment, kiedy wysokość świadczenia emerytalnego wpływa w większy stopniu niż dotychczas na indywidualne decyzje ubezpieczonych. Więcej osób chce kontynuować zatrudnienie, po to, żeby mieć w przyszłości wyższe świadczenie. Zbyt dużo bym zaryzykował, gdybym powiedział, że 75% uprawnionych skorzysta z emerytur stażowych. Jestem przekonany, że to będzie na granicy 50%. Oczywiście to nie jest powiedziane, że te osoby będą dopracowywać do powszechnego wieku - 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Być może wybiorą jakiś pośredni wariant, ale na pierwszy rzut oka, na pewno nie będzie to 75%. Nasza ocena kształtuje się na poziomie około 50%, stąd podajemy symulacje dla 100% i 50%.

          - Dlaczego emerytury stażowe powinny stać się częścią polskiego systemu emerytalnego?

          - Wynika to z wielu powodów. Jednym z głównym powodów jest to, o czym już mówiłem. Ja pracuję 40 parę lat, uzbierałem swój kapitał. Wyraźnie z tego wynika, że wysokość mojego świadczenia będzie dla mnie satysfakcjonująca w danym okresie mojego życia i mam różne powody do tego, żeby przejść na świadczenie emerytalne. Na przykład zająć się starszymi lub młodszymi członkami rodziny. To może być też brak zdrowia. Ludzie ciężko pracujący w różnych zawodach powinni mieć takie prawo. Inaczej system jest dziurawy i okazuje się, że muszę szukać wszelkich innych rozwiązań, aby doczekać do emerytury. To jest bez sensu. Albo z przyczyn upadłości zakładu pracy czy likwidacji stanowisk pracy, ja nie mam środków do życia. I wtedy mogę być na bezrobociu, ale nie mogę skorzystać z mojego kapitału. To jest absurd. To oznacza, że system nie odpowiada na wszelkie potrzeby, stąd jest konieczność jego uzupełnienia o emerytury stażowe. A i tak cały czas jest to uprawnienie, a nie obowiązek. Zatem muszę rozważyć moją sytuację życiową w danym momencie i wszelkie wynikające z tego konsekwencje. Na przykład takie, że moje świadczenie emerytalne będzie niższe od tego, jakie otrzymałbym, gdybym dopracował do wieku emerytalnego. Ale także musiałbym rozważyć moją sytuację rodzinną czy zdrowotną. Ludzi należy motywować, bo w Polsce nigdy nie wyszły na dobre nakazy i zakazy. Sam system ma w sobie motywację, bo czym dłużej pracuję, im więcej nazbieram kapitału, czym krócej będę na świadczeniu emerytalnym, tym wyższa będzie moja emerytura. Ale może jeszcze brakuje jakiś elementów motywacji?

          - W jaki sposób zachęciłby Pan młode pokolenie do tego, że warto odkładać składki emerytalne?

          - Wiem, że to jest trudny temat. To jest tak, jak ktoś kiedyś powiedział, że młodzieży bliższa jest dyskusja na temat lotu na księżyc, niż o emeryturze. I to jest fakt. Dlatego w państwach funkcjonują systemy obowiązkowe i powszechne. Istotą jest to, aby wszyscy go wykonywali. Pracodawcy powinni mieć tego świadomość, że zatrudniając osobę, to mają wobec niej obowiązki. A należą do nich ochrona prawna, ubezpieczeniowa, społeczna i socjalna. To nie jest tylko fakt, że praca jest wykładnią ekonomiczną. Praca ma szerszy aspekt. Musi dawać bezpieczeństwo na przyszłość. Nie ma innego modelu i nikt lepszego nie wymyśli. Dlatego wprowadza się systemy powszechne i obowiązkowe. Istotą jest, że pracodawcy chcąc obniżać koszty, oszukują młodych ludzi. Bo to jest tak, jakbym dziś zaciągnął pożyczkę z przyszłości. Bo dziś może dostaje trochę więcej, ale to jest pożyczka z przyszłości, bo potem mi brakuje. To jest pożyczka z moich środków, a nie z konta zatrudniającego.

          www.tysol.pl

           

           

           

           

            IPN otrzymał nieznaną wcześniej korespondencję do Anny Walentynowicz. "Świadectwo represji stanu wojennego"

            IPN otrzymał nieznaną wcześniej korespondencję do Anny Walentynowicz. "Świadectwo represji stanu wojennego"

            Zamkniętą kopertę zaadresowaną na Annę Walentynowicz, więzioną w 1982 r. przy ul. Rakowieckiej w Warszawie, przekazała na ręce prezesa IPN dr. Karola Nawrockiego pani Janina Mańko. Przesyłka została nadana z Niemiec przez byłą działaczkę Amnesty International Oerke Bärbel, która ma obecnie 77 lat. Ta korespondencja nigdy nie dotarła do adresatki. Teraz trafi do zasobu Archiwum IPN Oddział w Gdańsku.

            W siedzibie NSZZ „Solidarność” Region Gdański 7 października odbyło się spotkanie, podczas którego Janina Mańko na ręce prezesa IPN dr. Karola Nawrockiego, przekazała korespondencję z 1982 roku adresowaną do Anny Walentynowicz.

            List nadany z Niemiec skierowany został na ul. Rakowiecką w Warszawie, gdy opozycjonistka i działaczka „Solidarności” była przetrzymywana w komunistycznym areszcie na warszawskim Mokotowie (trafiła na oddział więziennego szpitala).

            Korespondencja nie była dotychczas otwierana i nigdy nie dotarła do adresatki, być może dlatego, że w międzyczasie Anna Walentynowicz została przewieziona z Rakowieckiej do więzienia w Grudziądzu. Po 39 latach list został odnaleziony przypadkowo w zbiorze książek.

            Nadawcą listu jest pani Oerke Bärbel, która obecnie ma 77 lat, a w 1982 r. była działaczką Amnesty International.

            Koperta została otwarta podczas spotkania. W środku znajdowała się kartka pocztowa z życzeniami świątecznymi skierowanymi do Anny Walentynowicz. Dokładna treść korespondencji zostanie poddana analizie i opisana przez pracowników Archiwum IPN.

            – To wyjątkowa pamiątka, która jest dowodem na to, że ludzie „Solidarności” wciąż dbają o spuściznę Solidarności z sierpnia 1980 roku. Ten list to także świadectwo represji stanu wojennego. I w końcu to również dowód na to, że historia najnowsza nie jest jeszcze opisana, ponieważ istnieją dokumenty pozostające w prywatnych zbiorach czekające na odkrycie – podkreślił dr Karol Nawrocki, prezes IPN.  

            – Instytut Pamięci Narodowej to najlepsze miejsce, do którego mogła trafić ta korespondencja. Czekamy z niecierpliwością na wyniki jej analizy – mówił Krzysztof Dośla, przewodniczący Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”.

            Jednym z inicjatorów przekazania listu był Krzysztof Żmuda, przewodniczący KM Remontowa Shipbuilding SA, który zorganizował dzisiejsze spotkanie.

            Z ramienia IPN Gdańsk w spotkaniu uczestniczyli: Anna Nadarzyńska-Piszczewiat, kierownik Referatu Gromadzenia, Opracowywania i Obsługi Magazynów, Karol Lisiecki, kierownik Referatu Udostępniania Oddziałowe Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku oraz dr Jan Hlebowicz.

            źródło: gdansk.ipn.gov.pl

             

             

             

             

              Dziś Międzynarodowy Dzień Godnej Pracy

              Dziś Międzynarodowy Dzień Godnej Pracy

              W sytuacji, gdy ponad 200 milionów miejsc pracy zostało zlikwidowanych w następstwie pandemii, kolejne sto milionów jest nadal zagrożonych, a duża liczba bezrobotnych (z których zdecydowana większość to kobiety) po prostu „wypada” z rynku pracy, Międzynarodowy Dzień Godnej Pracy stanowi dobry pretekst, aby przypomnieć rządzącym o konieczności opracowania planów zatrudnienia.

              "Rządy muszą mieć jeden nadrzędny priorytet, a są nim miejsca pracy. Muszą ponownie dążyć do pełnego zatrudnienia. Stanowi to podstawę bezpieczeństwa ekonomicznego i sprawiedliwości społecznej” powiedziała Sharan Burrow, sekretarz generalny Międzynarodowej Konfederacji Związków Zawodowych. Według Burrow do 2030 roku na całym świecie powinno istnieć 575 milionów miejsc pracy a przynajmniej połowa nieformalnych stanowisk powinna zostać zalegalizowana. Spełnienie takich warunków zakłada Ósmy Cel Zrównoważonego Rozwoju ONZ.  "Związki zawodowe wzywają rządy, aby pilnie zasiadły do stołu ze związkowcami, pracodawcami i innymi podmiotami w celu ustalenia ambitnych celów dotyczących tworzenia i utrzymania miejsc pracy. Następnie muszą zrealizować te cele poprzez zapewnienie tworzenia miejsc pracy przyjaznych dla klimatu, aby ustabilizować planetę i zapewnić gospodarkę zeroemisyjną.” Burrow podkreśla też, że należy mocno skoncentrować się na zatrudnieniu w niezwykle ważnym sektorze opieki oraz w infrastrukturze. Według niej, zapotrzebowanie na miejsca pracy jest możliwe do zrealizowania, w szczególności jeśli rządy będą realizować sprawiedliwą politykę podatkową, nie zaś taką, która faworyzuje pracodawców i najbogatszych.

              Szefowa MKZZ zwraca uwagę na problem bezpieczeństwa zatrudnienia: "Globalny rynek pracy jest zepsuty. Rządy nie zdołały uregulować pracy i straciły z oczu cel, jakim jest pełne zatrudnienie. Praca jest jeszcze bardziej niepewna niż przed wybuchem pandemii, a to wymaga zmiany zasad, tak aby ludzie byli chronieni przed rosnącym wyzyskiem i szalejącym brakiem bezpieczeństwa.” Na koniec wspomniała o Nowej Umowie Społecznej i jej założeniach dla pracowników na całym świecie: "Miejsca pracy są absolutnie kluczowe dla odbudowy i budowania odporności potrzebnej na całym świecie, aby poradzić sobie z pandemią i innymi zagrożeniami egzystencjalnymi. Tworzenie miejsc pracy jest kluczowym elementem Nowej Umowy Społecznej, wraz z prawami, ochroną socjalną, równością i włączeniem społecznym. Światowy Dzień Godnej Pracy wzmocni wezwanie do "Just Jobs" i jak wskazuje nasz brief kampanii, do walki z kryzysem nieformalności".

              W tym roku EKZZ w Międzynarodowym Dniu Godnej Pracy upomina się szczególnie o pracowników platform internetowych i wzywa Unię Europejską do egzekwowania przestrzegania przepisów przez kraje członkowskie. 7 października w Brukseli we współpracy z belgijskimi związkami zawodowymi odbędą się demonstracje, na które organizatorzy zapraszają wszystkich chętnych.

              msz

               

                Wobec zagrożonego „Siarkopolu” Grzybów konieczne są pilne działania, w tym zmiany ustawowe!

                Wobec zagrożonego „Siarkopolu” Grzybów konieczne są pilne działania, w tym zmiany ustawowe!

                Komisja Krajowa wsparła swoim stanowiskiem działania Komisji Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” w „Siarkopol” Grzybów oraz Zarządu Regionu Świętokrzyskiego NSZZ „Solidarność”, którzy od lat walczą o dalsze istnienie ostatniej kopalni siarki w Polsce.

                - Ma to związek z powolnym lecz nieuchronnym wyczerpywaniem się złóż siarki wydobywanej z aktualnych odwiertów. Planowane inwestycje wykorzystania istniejących złóż siarki (Rudki k/Połańca) natrafiają na opór samorządu połanieckiego, od którego zależy uwzględnienie tej inwestycji w planie zagospodarowania gminy – wskazuje stanowisko.

                Ponieważ siarka jest surowcem strategicznym konieczna jest - zdaniem członków Komisji - zmiana ustawy prawo geologiczne i górnicze lub przyjęcie tzw. specustawy, które niezwłocznie umożliwią rozpoczęcie niezbędnej inwestycji dla dalszego istnienia „Siarkopolu”.

                - Konieczne jest podjęcie działań legislacyjnych i organizacyjnych, które leżą po stronie właściciela „Siarkopolu”, czyli Grupy Azoty, oraz nadzoru właścicielskiego, czyli Ministra Aktywów Państwowych – czytamy w stanowisku.

                ml/k

                 

                 

                 

                  Komisja Krajowa: „Fit for 55” stanowi gigantyczne zagrożenie dla gospodarki. Należy go zablokować!

                  • Kategoria: Kraj
                  Komisja Krajowa: „Fit for 55” stanowi gigantyczne zagrożenie dla gospodarki. Należy go zablokować!

                  Obradująca drugi dzień w Jarnołtówku Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność” wezwała polski rząd oraz Parlament Europejski do zablokowania pakietu „Fit for 55” oraz zażądała podjęcia pilnych działań na rzecz gruntownej przebudowy systemu handlu emisjami EU-ETS. W swoim stanowisku „Solidarność” stwierdza, że ten pakiet regulacji stanowi gigantyczne zagrożenie dla polskiej i unijnej gospodarki.

                  - Najbardziej dotkliwie jego negatywne skutki odczują unijne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, takie jak Polska. „Fit for 55” będzie mieć  skrajnie szkodliwy wpływ na niemal wszystkie gałęzie gospodarki oraz codzienne życie obywateli – czytamy w stanowisku.

                  Które dalej wymienia szczególnie zagrożone dziedziny – transport, przemysł motoryzacyjny, przemysł energochłonny oraz energetyka. Jak wskazuje stanowisko do tej pory polityka klimatyczna UE dotyczyła głównie energetyki i przemysłu. Teraz dotyczy to wszystkich sfer życia obywateli Unii.

                  - o ile do tej pory polityka ta dotyczyła głównie energetyki i przemysłu, to pakiet „Fit for 55” ma całkowicie przemodelować funkcjonowanie europejskich społeczeństw. Według niektórych szacunków wdrożenie tego gigantycznego projektu inżynierii społecznej będzie kosztować nawet 5 bln euro. Unii Europejskiej zwyczajnie nie stać na tak wielki wysiłek finansowy – czytamy.

                  Dlatego zdaniem KK należy te plany zablokować.

                  - W ocenie Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” obowiązkiem polskiego rządu jest  podjęcie wszelkich możliwych działań na rzecz zablokowania pakietu „Fit for 55” oraz wyegzekwowanie od Komisji Europejskiej przedstawienia kompleksowej analizy kosztów tego pakietu.

                  „Solidarność” domaga się też interwencji polskiego rządu na rzecz zmian w systemie handlu emisjami.

                  - Wzywamy również polski rząd do jak najszybszej interwencji na forum Unii Europejskiej w sprawie koniecznych zmian w systemie EU-ETS.  Obserwowany w ostatnim czasie gwałtowny wzrost cen uprawnień do emisji CO2 jest zjawiskiem niezwykle groźnym dla gospodarki. Jeszcze na początku 2018 roku koszt zakupu pozwolenia na emisję 1 tony CO2  w systemie EU-ETS wynosił ok. 8 euro. Obecnie jest to ponad 60 euro. Ceny uprawnień emisyjnych zaczęły błyskawicznie rosnąć od momentu, gdy Komisja Europejska nadała im status instrumentu finansowego – czytamy w stanowisku.

                  Komisja ocenia też politykę klimatyczną UE jako coraz bardziej zideologizowaną i oderwaną od realiów gospodarczych, co stanowi obecnie największe zagrożenie dla rozwoju przede wszystkim Polski. Działania rządu w tej dziedzinie ocenia jako bierne.

                  - W ostatnim okresie Komisja Krajowa NSZZ „Solidarność” z niepokojem obserwuje zupełną bierność polskiego rządu wobec tych zagrożeń oraz postępującą uległość wobec kolejnych skrajnie szkodliwych rozwiązań forsowanych przez Komisję Europejską.

                  ml

                   

                   

                   

                    Subskrybuj to źródło RSS

                    Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.