78. rocznica Powstania Warszawskiego
- Kategoria: Regiony
Region Mazowsze
www.tysol.pl
Działając wspólnie w Wielkopolskiej Radzie Dialogu Społecznego, reprezentatywne organizacje pracodawców i pracobiorców – z inicjatywy NSZZ „Solidarność” Region
Wielkopolska i Pracodawców RP Wielkopolska – zainicjowały prace nad stworzeniem nowych regulacji w ramach Kodeksu pracy, dotyczących uelastycznienia czasu pracy przy wykorzystaniu
porozumień w formule układów pracy.
Inicjatorzy przekonują, że problem wiąże się z przerwami w procesach produkcyjnych, wynikających z przerwania łańcucha dostaw, pandemii COVID oraz następstw wybuchu wojny na
Ukrainie. Pandemia COVID-19 oraz inflacja dezorganizują bieżące procesy gospodarcze, wpływając niekorzystnie na sytuację pracodawców i pracobiorców.
Wobec powyższego, w trosce o przyszłość, o dobrą kondycję firm oraz stabilne, godne i bezpieczne zatrudnienie pracujących w nich pracowników reprezentatywne organizacje
pracodawców oraz reprezentatywne związki zawodowe z województwa wielkopolskiego podejmują wspólny dialog w celu przeciwdziałania kryzysowi gospodarczemu.
Ta wspólna wielkopolska inicjatywa dwóch z trzech stron dialogu społecznego ma na celu zwrócenie uwagi rządzącym na konieczność wprowadzenia zmian w Kodeksie pracy. Zmian, które
będą korzystne zarówno dla pracodawców, jak i pracowników, ale przede wszystkim dla polskiej gospodarki.
W dniu 20 lipca 2022 roku w siedzibie Izby odbyła się konferencja prasowa dotycząca elastycznego czasu pracy, w której wzięli udział: Jarosław Lange – przewodniczący Zarządu
Regionu Wielkopolska NSZZ „Solidarność”, Wojciech Kruk – prezydent Wielkopolskiej Izby Przemysłowo-Handlowej, przewodniczący WR3, oraz Tomasz Działyński – prezes Pracodawcy RP
Wielkopolska.
Region Wielkopolska NSZZ „Solidarność”
„Dziś po prawie 3 latach odbyło się oficjalne spotkanie przedstawicieli naszej organizacji z pracodawcą” – poinformowali 27 lipca przedstawiciele Organizacji
Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” przy Castorama Polska sp. z o.o. Liczą na nowe otwarcie w rozmowach z zarządem firmy.
„Obie strony zadeklarowały chęć dialogu i współpracy. Pracodawca przekazał nam wszystkie niezbędne dokumenty, o które prosiliśmy, oraz wstępnie omówiliśmy zasady współpracy” –
informują związkowcy. Po okresie wakacyjnym planowane jest kolejne spotkanie przedstawicieli pracowników z zarządem. Jednak już teraz członkowie NSZZ „S” cieszą się ze spotkania i
mają nadzieję, że nowe otwarcie pozwoli wypracować i ustalić wiele korzystnych rozwiązań dla wszystkich pracowników firmy.
Przypomnijmy, na przełomie czerwca i lipca tego roku po ponad 900 dniach procesów i pozostawania bez pracy trójka z dziesięciu zwolnionych członków komisji Organizacji
Międzyzakładowej NSZZ „Solidarność” przy Castorama Polska sp. z o.o. wróciła do pracy. „Solidarność wygrała, wygrała też sprawiedliwość i prawda, dzięki czemu nie doszło do
zniszczenia naszej organizacji. Sąd potwierdził nasze zdanie o bezprawności zwolnień działaczy, jakich dopuścił się pracodawca” – informowali wówczas związkowcy z Castoramy.
Szerzej na temat ich losów było w numerze 28. „Tygodnika Solidarność”.
www.tysol.pl
Niedawne stanowcze wypowiedzi Piotra Dudy na temat emerytur stażowych sprawiły, że zamrożony w sejmie obywatelski projekt znów stał się przedmiotem debaty
publicznej.
– Tu nikt nikomu nie robi łaski! – powiedział Piotr Duda w reakcji na wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego podczas spotkania z wyborcami w Koninie, 24 lipca. Prezes PiS zapytany o
emerytury stażowe, odpowiedział: – Ja rozumiem, że jest zniecierpliwienie, ale w tej sprawie będzie trzeba jeszcze trochę poczekać.
Dodał też, że dyskusję trzeba zacząć od tego, jaki procent PKB przeznaczamy na emerytury. – To jest wysoki procent i zwiększanie tego, żeby pewna grupa ludzi – mówię tu np. o
paniach pięćdziesiąt kilka lat – miała już w istocie drugą pensję. Bo to nie jest tak, że ci ludzie nie chcą pracować. Chcą mieć po prostu drugą pensję. A nas po prostu musi być
na to stać – zaznaczył Jarosław Kaczyński.
To spotkało się z krytyką ze strony przewodniczącego KK NSZZ „S”. Piotr Duda odpowiedział, że przede wszystkim miejscem rozmowy o emeryturach jest Sejm i komisja polityki
społecznej, a nie wiece wyborcze.
Dodał też, że Solidarność oczekuje natychmiastowego odmrożenia prac nad projektem obywatelskim i rozpoczęcia procedowania projektu prezydenckiego.
– Nie zgadzam się z argumentem, że problemem jest możliwość dorabiania przez emerytów stażowych. Oni – jak nikt w Polsce – swoje emerytury już wypracowali i nikt nikomu nie robi
tu łaski – powiedział lider Związku.
Ostra odpowiedź Piotra Dudy sprawiła, że temat wprowadzenia emerytur stażowych powrócił do debaty publicznej.
„Dłużej czekać nie będziemy”
„Tempo prac parlamentu nad oboma projektami nie zadowala związkowców” – pisze, opisując oba złożone do sejmu projekty dotyczące emerytur stażowych – obywatelski i prezydencki –
Mateusz Kosiński na łamach portalu TVP Info. To jedyny wciąż niezrealizowany postulat obu umów przedwyborczych z Andrzejem Dudą, dodaje.
O wypowiedzi Piotra Dudy na temat emerytur stażowych pisze też portal money.pl.
„Dłużej czekać nie będziemy” – cytuje z kolei Piotra Dudę portal pulshr.pl. „Piotr Duda zaznaczył (…), że wszyscy emeryci mogą dorabiać – takie prawo powinni mieć także emeryci
stażowi. Nie można pozwolić na dyskryminację” – przypomina portal.
Słowa Piotra Dudy cytuje też portal DoRzeczy.pl. Bezprawnik.pl z kolei pisze, że nikt nie kwapi się do rozmów na ten temat. Z kolei wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego na ten temat
poruszyła dziennikarzy „Faktu”. O emeryturach stażowych piszą także szeroko w ostatnich dniach media lokalne.
W połowie lipca temat emerytur stażowych był jednym z przedmiotów rozmowy Krzysztofa Świątka z Piotrem Dudą w audycji „Sygnały Dnia” w Programie 1 Polskiego Radia. – Jeżeli PiS
czy Zjednoczona Prawica chcą być wiarygodni, to muszą realizować postulat dotyczący emerytur stażowych. My tego nie odpuścimy. Jeżeli PiS sobie szuka wroga tam, gdzie go nie ma,
czyli wśród Solidarności, to słabo wróżę przyszłości Zjednoczonej Prawicy – powiedział wówczas Piotr Duda.
O emeryturach stażowych pisał również niedawno „Super Express”, przypominając: „Przewodniczący «Solidarności» twierdzi, że jeśli PiS nie zrealizuje ich postulatów, to rząd straci
wiarygodność”.
Wypowiedź dla Polskiego Radia cytował wówczas również „Wprost Biznes”.
„Strefa Biznesu” zaś ostrzega, że projekt w sejmie został zamrożony i szanse na to, że emerytury stażowe wejdą w życie jeszcze w 2022 roku, są raczej niewielkie.
NSZZ „Solidarność” uważa jednak, że oba projekty – obywatelski i prezydencki – powinny zostać jak najszybciej przedyskutowane w sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. –
Projekt prezydencki jeszcze nie był czytany. Czekamy na to, by został skierowany do komisji. Bo właśnie tam powinna odbyć się merytoryczna dyskusja nad oboma projektami i
wypracowanie optymalnego rozwiązania dla polskiego systemu emerytalnego – powiedział wczoraj w wywiadzie dla tysol.pl dr hab. Marcin Zieleniecki, prof. UG, były wiceminister
rodziny, pracy i polityki społecznej, obecnie ekspert NSZZ „Solidarność”.
www.tysol.pl
– Koncepcja emerytur stażowych opiera się na założeniu, że uprawnienia do niej mają osoby legitymujące się odpowiednio długim okresem stażu pracy. Chodzi o osoby, które
bardzo wcześnie, często bezpośrednio po ukończeniu szkoły podstawowej, rozpoczynały pracę, a następnie przez cały okres swojej aktywności zawodowej regularnie opłacały składki na
ubezpieczenia społeczne. W wielu wypadkach takie osoby jeszcze przed osiągnięciem wieku emerytalnego mają wypracowany odpowiednio długi okres składkowy, który uprawniałby je do
pobierania emerytury – mówi dr hab. Marcin Zieleniecki, prof. UG, były wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, obecnie ekspert NSZZ „Solidarność”.
– Piotr Duda powiedział, że emerytury stażowe nie są żadną łaską i po prostu pracownikom się należą. Zgadza się Pan?
– Oczywiście. Koncepcja emerytur stażowych opiera się na założeniu, że uprawnienia do nich mają osoby legitymujące się odpowiednio długim okresem stażu pracy. W przypadku projektu
obywatelskiego złożonego do sejmu przez NSZZ „Solidarność” to 35 w przypadku kobiet i 40 lat składkowych i nieskładkowych w przypadku mężczyzn. Te osoby często od młodych lat, już
po skończeniu szkoły podstawowej rozpoczynały pracę i tym samym opłacanie składek na ubezpieczenia społeczne. W wielu wypadkach jeszcze przed osiągnięciem wieku emerytalnego mają
one wypracowany odpowiednio długi okres składkowy, który uprawniałby je do pobierania emerytury.
Oczywiście, mając na uwadze złożoność systemu emerytalnego w Polsce, trzeba zaznaczyć, że wysokość emerytury zależy dziś w dużej mierze od momentu zakończenia aktywności
zawodowej. Decyzja o przejściu na emeryturę przy uwzględnieniu tych uwarunkowań zależy więc do samego ubezpieczonego. Jeśli bierze się pod uwagę jedynie ekonomiczne względy,
wcześniejsze przejście na emeryturę oznacza niższą jej wysokość, ponieważ przy wyliczaniu jej ważna jest statystyczna ilość miesięcy pobierania tego świadczenia. Ale nie
zapominajmy, że nie zawsze względy ekonomiczne są najważniejsze. Bywa, że po wielu latach pracy stan zdrowia nie jest już najlepszy i dana osoba chciałaby z tego względu zakończyć
aktywność zawodową. Często też decyzja o przejściu na emeryturę podyktowana jest sytuacją rodzinną – np. koniecznością opieki nad wnukami lub seniorami w rodzinie. Osoba po
przepracowaniu kilkudziesięciu lat woli poświęcić się takiej opiece niż pracy zawodowej. Warto więc i te czynniki wziąć pod uwagę. Tu decyzja jest indywidualna.
– A co, jeśli potencjalny emeryt jest zdrowy, może dalej pracować, a pobieranie emerytury zechce potraktować jako dodatkowe źródło utrzymania?
– W obu projektach, zarówno obywatelskim, jak i prezydenckim, sytuacja wygląda tak, że przy przejściu na emeryturę trzeba rozwiązać stosunek pracy. Więc z tą potencjalną
możliwością łączenia pracy i emerytury wiąże się pewne ryzyko. Nie wiemy, czy po przejściu na emeryturę będziemy mogli ponownie nawiązać stosunek pracy z naszym dotychczasowym lub
innym pracodawcą.
Poza tym powtórzę to, co mówiłem, prezentując projekt ustawy obywatelskiej w sejmie. Rozmawiałem jakiś czas temu z pracownicami jednej z hut porcelany. Te panie wykonują
powtarzalną pracę często od ponad 40 lat. Rozmawiając z nimi, wiele dowiedziałem się o różnych typach schorzeń, które są wynikiem takiej pracy. Jeśli miałyby one możliwość
przejścia na emeryturę po 35 latach pracy, raczej nie myślałyby o dalszej pracy i łączeniu jej z emeryturą.
– Mamy w obiegu sejmowym dwa projekty ustawy o tzw. emeryturach stażowych – obywatelski i prezydencki. Czym one się różnią?
– Podstawowa różnica dotyczy przesłanek warunkujących nabycie praw emerytalnych. Projekt prezydencki jest tu bardziej rygorystyczny. W projekcie obywatelskim zapisano, że na
emeryturę będzie można przechodzić po 35 latach pracy w przypadku kobiet i 40 latach pracy w przypadku mężczyzn. W prezydenckim – po 39 latach pracy w przypadku kobiet i 44 latach
pracy w przypadku mężczyzn. Oba projekty są oparte na wyliczeniach ekonomicznych dotyczących kosztów wprowadzenia takich systemów emerytalnych.
Na razie oba projekty powinny zostać poddane dyskusji w komisjach sejmowych. Póki co projekt obywatelski złożony przez NSZZ „Solidarność” został po pierwszym czytaniu w sejmie w
grudniu ubiegłego roku skierowany do prac w sejmowej Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Projekt prezydencki jeszcze nie był czytany. Czekamy na to, by został skierowany do
komisji. Bo właśnie tam powinna odbyć się merytoryczna dyskusja nad oboma projektami i wypracowanie optymalnego rozwiązania dla polskiego systemu emerytalnego.
www.tysol.pl
– Dalej wiemy, że niewiele wiemy – skomentował po spotkaniu górniczych związków z premierem Mateuszem Morawieckim szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz. Związkowcy – jak relacjonowali – dostali zapewnienie, że rząd będzie nadal zabiegał o unijną notyfikację umowy społecznej dla górnictwa.
Jednocześnie – jak powiedział dziennikarzom po poniedziałkowym spotkaniu Dominik Kolorz – w najbliższych latach, wobec wzmożonego popytu i potrzeb rynku, krajowe wydobycie węgla ma być zwiększane. Związkowcy widzą w tym niespójność, ponieważ umowa społeczna zakłada stopniowe wygaszanie wydobycia, zaś jego zwiększanie wymaga poważnych inwestycji w kopalniach i zatrudniania pracowników.
„Jeżeli jest deklaracja - bo jedynie ona dzisiaj padła - że będziemy w końcu notyfikować umowę społeczną, ale zarazem wszyscy mówią o tym, że mamy zwiększać wydobycie – to coś tu nie gra, bo umowa społeczna, generalnie rzecz biorąc, zakłada zmniejszenie wydobycia, odchodzenie od węgla, a kraj potrzebuje węgla – tak że jedno z drugim się kupy nie trzyma” – mówił lider regionalnej Solidarności.
Premier i inni członkowie rządowej delegacji po spotkaniu nie rozmawiali z dziennikarzami. Zarówno Kolorz, jak i liderzy innych związków uczestniczących w wieczornym briefingu po spotkaniu z szefem rządu, potwierdzili, że są rozczarowani poniedziałkowym spotkaniem.
„Spotkanie było dosyć ostre, męskie (…), ale myślę, że to nie może być ostatnie spotkanie. Ja wyciągnąłem z niego wniosek bardzo dużego chaosu kompetencyjnego pomiędzy poszczególnymi członkami rządu. (…). Myślę, że niestety ale wewnętrzne tarcia w obozie władzy przerastają wszystkich – nas też” – powiedział Dominik Kolorz.
Spotkanie w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach trwało blisko 2,5 godziny. Oprócz premiera uczestniczyli w nim m.in. wiceminister finansów Artur Soboń, który ponad rok temu jako wiceszef MAP negocjował umowę społeczną z górniczymi związkami, a także b. minister energii Krzysztof Tchórzewski, wymieniany w ostatnim czasie w mediach jako potencjalny kandydat do objęcia funkcji w rządzie.
„To może być jedyne światełko nadziei, że może będzie lepiej, bo akurat za ministra Tchorzewskiego dosyć dobrze funkcjonował cały sektor paliwowo-energetyczny. Ale jest pytanie, czy pan minister Tchórzewski pojawi się w rządzie, w jakiej funkcji, jakie będzie miał kompetencje. Tego też na dzisiaj nie wiemy” – skomentował Kolorz.
Związkowcy – jak mówił szef śląsko-dąbrowskiej "S" – obawiają się, że górnicy zostaną wykorzystani do krótkoterminowego zwiększenia wydobycia węgla (w najbliższych 2-3 latach), bez poważnych inwestycji w kopalniach, po czym znów realizowana będzie polityka odejścia od węgla – także na rzecz gazu. Strony uzgodniły, że dojdzie do kolejnego spotkania dotyczącego poruszanych przez górnicze związki tematów.
„Ma być następne spotkanie, też z udziałem premiera i - być może - wicepremiera Sasina” – relacjonował Kolorz. „Dziś rozmawialiśmy zarówno o umowie społecznej, jak i o tym, że brakuje węgla, i o tym, że go zabraknie. Podrzucaliśmy różnego typu pomysły, ale nawet deklaracje co do ich realizacji nie padły” – mówił związkowiec. Pytany, jak premier odniósł się do związkowych postulatów, Kolorz odpowiedział: "pochylił się z uwagą”.
Szef górniczej Solidarności Bogusław Hutek mówił po spotkaniu z premierem, że notyfikacja umowy społecznej w obecnej wersji kłóci się z planem zwiększania wydobycia węgla i inwestycji w kopalniach. „Jeżeli idziemy w tym kierunku, że notyfikujemy umowę społeczną w tej wersji, to węgla więcej nie będzie” – ocenił.
Podpisana 28 maja ub. roku umowa społeczna określa zasady i tempo wygaszania polskich kopalń węgla kamiennego (energetycznego) w perspektywie 2049 roku. Dokument zawiera m.in. gwarancje zatrudnienia oraz osłon socjalnych dla górników oraz umożliwia (już realizowane) budżetowe dopłaty do redukcji zdolności produkcyjnych. Rozwiązania pomocowe - przeniesione już do znowelizowanej ustawy górniczej i wdrożone w życie - wymagają teraz notyfikacji Komisji Europejskiej.
Związkowcy oceniają, iż umowa społeczna nie jest realizowana i wymaga zmian. W piśmie z 12 lipca strona społeczna wnioskowała o „natychmiastowe” spotkanie z szefem rządu. Dzień później podczas wizyty w woj. śląskim premier zadeklarował, ze spotka się z górniczymi związkami w trzeciej dekadzie lipca – do spotkania doszło w poniedziałek.
W wystąpieniu skierowanym 12 lipca do Mateusza Morawieckiego sygnatariusze umowy społecznej wskazali najważniejsze zapisy umowy społecznej, które - w ich ocenie - nie są realizowane.
"Nie podjęto żadnych działań na rzecz realizacji zapisanych w umowie inwestycji w nowoczesne technologie węglowe, których rozwój zapewniłby naszemu krajowi dostęp do taniej, czystej i stabilnej energii. Bezczynność rządu w tym zakresie jest szczególnie bulwersująca w kontekście kryzysu surowcowego oraz drastycznego wzrostu cen energii, z jakim mamy obecnie do czynienia" – czytamy w piśmie do premiera.
Związkowcy wskazali również, że proces notyfikacji górniczej umowy społecznej w Komisji Europejskiej "od miesięcy tkwi w martwym punkcie, a rząd nie robi nic, aby zmienić tę sytuację".
Związki wnioskowały, aby rząd przedstawił wyczerpujące informacje dotyczące sposobu realizacji umowy społecznej oraz dalszego funkcjonowania sektora wydobywczego i energetycznego w kontekście trwającego kryzysu surowcowego oraz zagrożeń wynikających z wojny na Ukrainie.
"Z uwagi na radykalną zmianę uwarunkowań wewnętrznych oraz międzynarodowych, za konieczne uważamy dostosowanie wielu elementów umowy do nowych realiów. Szczególnie w kwestii zwiększenia wydobycia węgla oraz wydłużenia funkcjonowania kopalń" – napisano w lipcowym piśmie do premiera Morawieckiego.
Po rosyjskiej agresji na Ukrainę przedstawiciele rządu publicznie deklarowali, że jeszcze w tym roku przedstawiony zostanie nowy harmonogram wygaszania kopalń węgla energetycznego, z zachowaniem horyzontu działania górnictwa do 2049 roku. Deklarowano też intensywne prace spółek węglowych nad planem niezbędnych inwestycji w kopalniach.
PAP / www.tysol.pl