Menu
  • Polski (PL)
Biuro Prasowe

Biuro Prasowe

Pracownicy AMP demonstrowali przed siedzibą dyrekcji

Pracownicy AMP demonstrowali przed siedzibą dyrekcji
Ok. 2 tys. osób wzięło udział w pikiecie zorganizowanej 9 marca przed budynkiem dyrekcji ArcelorMittal Poland w Dąbrowie Górniczej. Protest załogi to odpowiedź na przeciągające się od wielu miesięcy rozmowy płacowe i pozorowany dialog ze strony pracodawcy.
 
- Pracodawca zmusił was, żebyście tu dzisiaj przyszli i pokazali co myślicie o jego postępowaniu - mówił do uczestników demonstracji przewodniczący Solidarności w AMP Jerzy Goiński. Niestety, żaden z przedstawicieli zarządu firmy nie mógł usłyszeć tych słów. Podczas akcji protestacyjnej budynek dyrekcji był pusty. - Przyszliście, żeby przedstawić swoje żądania i zastaliście zamknięte drzwi. Właśnie tak prowadzą dialog - dodał szef Solidarności w AMP.
 
W pikiecie wzięli udział pracownicy wszystkich zakładów wchodzących w skład ArcelorMittal Poland. Demonstranci przynieśli ze sobą transparenty z hasłami: „Zarobki w Mittalu sięgają socjalu”, Chcemy podwyżek, a nie obniżek”, „Więcej pracujesz mniej otrzymujesz”,  a także „Podwyżki dostaje niewielu – najczęściej ludzie z HR-u. A co z nami?" Protestujących pracowników firmy wsparli związkowcy z innych zakładów pracy ze Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego.
 
Uczestnicy demonstracji podkreślali, że sytuacja, w której pracodawca nie wywiązuje się z wcześniejszych deklaracji dotyczących terminu zakończenia rozmów płacowych i łamie zapisy Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy, powtarza się w AMP bardzo często. - W 2014 roku byłem tutaj na podobnej manifestacji. Jest rok 2017 i nie zmieniło się nic. Jesteście traktowani przez pracodawcę w taki sam sposób – powiedział do pracowników AMP zebranych przed budynkiem dyrekcyjnym Andrzej Karol, przewodniczący Krajowej Sekcji Hutnictwa NSZZ Solidarność.
 

więcej na temat pikiety na www.solidarnosckatowice.pl

    500+: skrajne ubóstwo wśród dzieci niższe o 94 procent

    • Kategoria: Kraj
    500+: skrajne ubóstwo wśród dzieci niższe o 94 procent

    Program 500+ aż o 94 proc. zmniejsza skrajne ubóstwo wśród dzieci. Liczba ubogich wśród najmłodszych zmniejszy się o nawet pół miliona – wynika z raportu „Przewidywane skutki społeczne 500+: ubóstwo i rynek pracy”. I jeszcze jedno: masowa rezygnacja kobiet z pracy to mit.

    3,78 mln dzieci otrzymuje świadczenia 500+. Choć o pieniądze starać może się każdy, kto ma minimum dwójkę dzieci, to rządowy program wyraźnie poprawia sytuację materialną przede wszystkim najbiedniejszych. Według polskiego oddziału Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu (EAPN), które przygotowało raport, gdyby tylko program wdrożono dwa lata temu, to liczba ubogich dzieci zmniejszyłaby się z 718 tys. do 188 tys. Szacunki wskazują, że w 2015 roku najmłodszych żyjących poniżej progu ubóstwa byłoby o kolejny tysiąc mniej.

    Na programie 500+ korzystają też rodzice. Szacuje się, że skrajne ubóstwo zostanie w Polsce zmniejszone aż o 48 proc. Oznacza to, że poniżej minimum egzystencji (ok. 450 zł na osobę) żyć będzie tylko jeden na 25 Polaków.

    – Bieda wśród dzieci praktycznie znika. W kategorii ubóstwa skrajnego wynosić powinna poniżej 1 proc. Niektórzy twierdzą, że można było lepiej rozdysponować te 17 mld zł w tym roku czy 23 mld w przyszłym i lepiej rozłożyć je pomiędzy najbiedniejszych. Chodzi tu głównie o kwestię przyznawania pieniędzy najlepiej zarabiającym. Rząd chciał szybko wdrożyć program i zadecydował inaczej – mówi prof. Ryszard Szarfenberg z EAPN, autor raportu.

    Miar biedy jest sporo. We wszystkich 500+ znacząco poprawia sytuację najgorzej sytuowanych, ale rzeczywiście nie zawsze w podobnym wymiarze. Na przykład w przypadku ubóstwa relatywnego (połowa średnich wydatków miesięcznych gospodarstw domowych) odsetek ubogich spadnie z 18,7 proc. do 13,9 proc. Z kolei w przypadku ubóstwa energetycznego, które definiuje się jako między innymi problemy z ogrzaniem mieszkania, zmniejszy się z 17,1 do 14,4 proc.

    Jak zwraca uwagę EAPN, świadczenie 500+ zmniejsza też nierówności społeczne.

    – Do Szwecji nam trochę brakuje, ale uważam, że dołączamy właśnie do światowej czołówki najmniej rozwarstwionych społeczeństw na świecie – podkreśla prof. Szarfenberg.

    Szacunki EAPN przeczą zeszłotygodniowym informacjom związanym z rzekomym odejściem z pracy 150 tys. kobiet z powodu wdrożenia programu 500+. Taką informację podał w zeszłym tygodniu „Dziennik Gazeta Prawna”. Profesor Szarfenberg zaznacza, że choć liczba biernych zawodowo z powodu obowiązków rodzinnych zwiększyła się w rok o 110 tys. (III kw. 2015/III kw. 2016, dane GUS), to inne dane wskazują na to, że kobiety coraz chętniej wchodzą na rynek pracy.

    Na przykład stopa bezrobocia kobiet mierzona metodą BAEL spadła z 7,5 proc. do 6,2 proc. Liczba pracujących kobiet zwiększyła się nieznacznie z 7,256 mln do 7,274 mln osób. Oznacza to, że w całej Polsce liczba chodzących do pracy kobiet zwiększyła się o 18 tys.


    www.solidarnosc.gda.pl

     

     

      Sprzeciw wobec zwolnień grupowych w PZU SA

      Sprzeciw wobec zwolnień grupowych w PZU SA

      Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność” w PZU SA w związku z ogłoszeniem w dniu 9 marca programu zwolnień grupowych przez Zarząd PZU wyraża swój sprzeciw. Praktyka ta jest sprzeczna z ideami i celami jakimi kieruje się Solidarność.

      Przede wszystkim są nimi ochrona praw pracowniczych, w tym prawa do pracy i godziwej płacy, a w efekcie tego godziwego życia. Mając powyższe na uwadze składamy na ręce Zarządu swój protest z jednoczesną propozycją natychmiastowych negocjacji mających na celu zminimalizowanie zwolnień i wypracowanie jak najlepszego pakietu odpraw.


      Prze­wod­ni­cząca Komi­sji Zakła­do­wej
      NSZZ „Soli­dar­ność” w PZU SA
      Joanna Ratajczak

        Porozumienie w Operze Bałtyckiej kończy spór. "Gdyby nie 500 + część rodzin nie wytrzymałaby tego okresu"

        Porozumienie w Operze Bałtyckiej kończy spór. "Gdyby nie 500 + część rodzin nie wytrzymałaby tego okresu"

        Przedstawiciele związków zawodowych i dyrektor Opery Bałtyckiej podpisali porozumienie kończące akcję strajkową w tej, należącej do samorządu województwa, instytucji kultury.

        Po rocznym impasie w negocjacjach, próbach mediacji ciągnących się od jesieni ub.r., zmianie dyrektora pracownicy Opery Bałtyckiej, przystąpieniu do strajku spór się zakończył. Wynagrodzenie pracowników opery ma zbliżyć się do zarobków, jakie otrzymywali do września ub.r., czyli przed objęciem dyrekcji przez Warcisława Kunca.

        Są one zróżnicowane w zależności od tego, czy ktoś jest artystą chóru, orkiestry, czy pracownikiem technicznym.

        Pensje zasadnicze mogą, niestety, wynosić około dwóch tys. zł brutto. Artysta dorobi, jeśli będzie miał „nadnormówki”. Przez rok mają być gwarantowane etaty w operze – minimum 243 i pozostają nie zmniejszone składy zespołów artystycznych.

        - Był to postulat związków w celu obrony artystycznego kształtu pomorskiej instytucji kultury przed zakusami niszczenia. To smutne, że społeczeństwu gwarantuje się istnienie orkiestry i chóru dopiero po tak dramatycznej akcji protestacyjnej. NSZZ „Solidarność” wycofała oba spory zbiorowe. Głodowe pensje od września 2016 r. stały się dla pracowników opery groźne. Gdyby nie 500 + część rodzin nie wytrzymałaby tego okresu

        – informuje Anna Sawicka, koncertmistrz wiolonczel orkiestry Opery Bałtyckiej i przewodnicząca KZ NSZZ „Solidarność” w operze.

        Krzysztof Rzeszutek, artysta Opery Bałtyckiej, członek ZRG NSZZ „Solidarność”  komentuje, że zaproponowana przez obecną dyrekcję podwyżka to de facto powrót do wcześniejszych warunków.


        - Nie jesteśmy do końca usatysfakcjonowani. Po dramatycznym geście protestu otrzymujemy to, co nam zabrano od września ub.r., czyli jest to powrót do status quo. Mam nadzieję, że porozumienie będzie wypełniane. Kończymy spory zbiorowe

        –  mówi Krzysztof Rzeszutek tuż po podpisaniu porozumienia.

        ASG

        www.solidarnosc.gda.pl

         

         

          NIK krytykuje szkoły

          NIK krytykuje szkoły

          Raport NIK jest miażdżący. Brak optymalnych warunków technicznych do nauki, ciasne sale lekcyjne, nauka przedmiotów wymagających koncentracji na ostatnich zajęciach lekcyjnych, zbyt ciężkie tornistry i za krótkie przerwy – to tylko niektóre z nieprawidłowości, jakie wskazała w najnowszym raporcie NIK.

          NIK skontrolowała 60 szkół publicznych – 30 szkół podstawowych i 30 gimnazjów – w sześciu województwach: kujawsko-pomorskim, małopolskim, opolskim, podkarpackim, podlaskim i świętokrzyskim. Na podstawie ankiet uzyskano również dane z prawie 7 tys. spośród 19 tys. szkół z terenu całej Polski, które dotyczyły organizacji pracy uczniów oraz warunków lokalowych.

          We wszystkich szkołach zdarzało się, że przedmioty wymagające zwiększonej koncentracji (np. matematyka, fizyka, chemia) planowano na ostatnich godzinach lekcyjnych, a w przypadku niemal 92 proc. szkół łączono takie przedmiotów w dwu lub trzygodzinne bloki. Kontrolerzy stwierdzili także w 80 proc. szkół nierównomierne obciążenie uczniów zajęciami w poszczególne dni tygodnia – różnica w liczbie zajęć wynosiła nawet 5 godzin.

          W aż 2/3 skontrolowanych szkół (40 placówek) długość niektórych przerw międzylekcyjnych wynosiła zaledwie 5 minut, w tym w 58 proc. szkół (35 placówek) tak krótkie przerwy następowały po lekcjach wychowania fizycznego. Uczniowie nie mogli więc w wystarczającym stopniu zregenerować sił, ani zadbać o zachowanie higieny osobistej. I tak na przykład w Gimnazjum nr 1 w Namysłowie jedna z przerw międzylekcyjnych trwała niespełna minutę, i to w sytuacji gdy zajęcia odbywały się w trzech budynkach szkolnych, w tym w jednym oddalonym kilka minut drogi od budynku głównego.

          Poza tym NIK zwrócił uwagę, że uczniowie muszą dźwigać ciężkie tornistry i często nie mają możliwości zostawienia książek i zeszytów w szkole. Badanie ciężaru szkolnych tornistrów i plecaków 19 651 uczniów we wszystkich skontrolowanych szkołach wykazało, że waga blisko połowy tornistrów (45 proc. – 8 784 sztuk) przekraczała zalecany ciężar czyli 10 proc. masy ciała ucznia (w niemal 9 proc. przekraczała 15 proc. masy ciała). W skrajnym przypadku plecak ucznia ważył prawie połowę jego masy ciała (ponad 43 proc.). Oznacza to, że w podobnych warunkach teczka do pracy dorosłego mężczyzny ważyłaby ok. 35 kg. Ustalenia kontroli NIK wskazują, że najwięcej uczniów nosi za ciężkie plecaki w woj. kujawsko-pomorskim (64 proc. przebadanych uczniów).

          W przebadanych szkołach najliczniejsze klasy były w gimnazjach – do 36 uczniów. Liczba uczniów w klasach I-II w przypadku 23 z 30 skontrolowanych szkół podstawowych nie przekraczała ustawowego limitu czyli 25 uczniów w klasie. W pozostałych  siedmiu szkołach zwiększono liczebność do 27 osób. Ale nie zatrudniono wymaganego prawem asystenta nauczyciela.

          Na zlecenie NIK badania przeprowadził także Sanepid. W połowie skontrolowanych szkół uczniowie korzystali z mebli niedostosowanych do wymogów ergonomii. Skrzywienie kręgosłupa jest wśród uczniów poważnym problemem.

           

          www.solidarnosc.gda.pl

           

           

            Pikieta przed ArcelorMittal Poland

            Pikieta przed ArcelorMittal Poland
            9 marca przed siedzibą dyrekcji ArcelorMittal Poland w Dąbrowie Górniczej zorganizowana zostanie pikieta. W ten sposób pracownicy firmy zaprotestują przeciwko przeciągającym się negocjacjom płacowym na 2017 roku. Akcja protestacyjna rozpocznie się o godz. 14.00.
             
            - Pracodawca pozoruje dialog. 3 marca miały się odbyć kolejne rozmowy płacowe, ale przedstawiciele zarządu w ostatniej chwili je odwołali. W tej sytuacji trudno spodziewać się rychłego finiszu negocjacji i podpisania porozumienia – mówi Lech Majchrzak, wiceprzewodniczący Solidarności w ArcelorMittal Poland.
             
            Zgodnie z zapisami Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy obowiązującego w AMP porozumienie płacowe na 2017 rok powinno zostać podpisane w ostatnim kwartale roku 2016. Postulaty dotyczące wzrostu wynagrodzeń związki przedstawiły pracodawcy 12 października, ale od tej pory stronom nie udało się wypracować wspólnego stanowiska. 
             
            Żądania strony związkowej dotyczą: podwyższenia miesięcznego funduszu wynagrodzeń o 300 zł brutto na każdego pracownika i uzgodnienia zasad podziału tej kwoty, włączenia do płacy zasadniczej tzw. dodatku układowego wynoszącego 80 zł brutto oraz wypłaty nagrody za 2016 rok w wysokości 2,5 tys. zł brutto dla każdego pracownika.
             
            W odpowiedzi pracodawca zaproponował nagrodę roczną w wysokości 1 tys. zł oraz podwyżki wynoszące średnio 100 zł na pracownika. Jak informuje Lech Majchrzak, na regulacje płacowe dla wszystkich pracowników miałaby trafić tylko część tej kwoty, pozostałe środki miałyby zostać przeznaczone na niwelowanie różnic płacowych w poszczególnych grupach zawodowych. Związkowiec podkreśla, że propozycje pracodawcy znacznie odbiegają od oczekiwań pracowników AMP.
             
            Postulaty zgłoszone przez związki zawodowe odnoszą się także do podwyższenia składki na Pracowniczy Program Emerytalny do poziomu 4,5 proc. miesięcznych wynagrodzeń pracowników stanowiących podstawę wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe, a także wypracowania polityki płacowo-kadrowej na najbliższe lata.
             
             
            www.solidarnosckatowice.pl

              Premia dla pracowników PGG

              Premia dla pracowników PGG
              1200 zł brutto premii związanej z poprawą wyników finansowych firmy otrzymają wszyscy pracownicy Polskiej Grupy Górniczej. Wypłata bonusu to efekt starań związków zawodowych z PGG.
               
              Premia zostanie wypłacona pracownikom najprawdopodobniej 27 marca. Ostateczną decyzję o dacie jej wypłaty zarząd spółki podejmie 15 marca. Informację o wysokości bonusu zarząd Polskiej Grupy Górniczej przedstawił związkom zawodowym podczas spotkania, które odbyło sie w siedzibie spółki 8 marca. 
               
              Postulat wypłaty jednorazowej premii dla wszystkich pracowników związanej z poprawą kondycji ekonomicznej firmy związki zawodowe z PGG zgłosiły w lutym. Polska Grupa Górnicza ubiegły rok zakończyła z wynikiem o ok. 36 mln zł lepszym od założonyego w biznesplanie spółki.
               
               

                W Polsce zrównanie różnic w zarobkach kobiet i meżczyzn zajmie zaledwie 4 lata. W Niemczech - 300 lat

                • Kategoria: Kraj
                W Polsce zrównanie różnic w zarobkach kobiet i meżczyzn zajmie zaledwie 4 lata. W Niemczech - 300 lat

                Polska jest na 3 miejscu państw rozwiniętych, gdzie różnica zarobków między kobietami a mężczyznami jest najmniejsza. Nadal jednak jest to poważny problem.

                Firma konsultingowa PricewaterhouseCoopers opublikowała niedawno wyniki raportu „Women in Work Index 2017”. Wynika z niego, że w 33 krajach OECD średnia różnica w zarobkach kobiet i mężczyzn wynosi 16 proc. W Polsce różnica ta to jedynie 7 proc., co daje nam 3 miejsce zaraz po Nowej Zelandii i Słowenii. Podobne wnioski wynikają z raportu pt. „Przeciwdziałanie różnicy w wynagrodzeniu dla kobiet i mężczyzn w Unii Europejskiej” z 2014 r. przygotowanego przez Komisję Europejską. W obrębie gospodarki całej UE kobiety zarabiają średnio o około 16,4% mniej niż mężczyźni. Jednak w Polsce różnica ta wynosi 6,4 proc. (dane Eurostatu za 2012 r.).

                Miejsce na podium

                W ten sposób Polska znalazła się na 3. miejscu zestawienia krajów UE pod względem różnicy zarobków kobiet i mężczyzn. W sprawiedliwości zarobków wyprzedzają nas jedynie Słowenia (z różnicą zarobków na poziomie 3,2 proc) i Malta (5,1 proc.). Najgorzej jest w Estonii (30 proc.). Bardzo źle jest za to w Niemczech (różnica wynosi tam aż 22,4 proc.), Austrii (23,4 proc.), w Czechach (22 proc.) czy w Wielkiej Brytanii i Finlandii (odpowiednio 19,1 i 19,4 proc.) Choć sytuacja w żadnym europejskim kraju nie jest idealna, to i tak jest lepiej niż w większości miejsc na świecie. Skąd bierze się różnica w zarobkach?

                Nierówna sytuacja

                Problem nierównych zarobków ma podwójne dno. Z jednej strony niektóre kobiety i mężczyźni pracujący na tych samych stanowiskach nie otrzymują takiego samego wynagrodzenia, mimo że wykonują taką samą pracę, która ma dla firmy taką samą wartość. Jednak sytuacja znacznie się poprawia i właśnie tu Polska nieźle sobie radzi. Z drugiej strony, i to jest znacznie poważniejszy problem, najczęściej kobiety i mężczyźni wykonują różne zawody i często pracują w różnych sektorach. Sektory te nie są wynagradzane w taki sam sposób. Jak wynika z raportu KE, „w obszarze służby zdrowia i opieki społecznej kobiety stanowią 80 proc. wszystkich zatrudnionych. Sektory, w których większość stanowią kobiety, oferują niższe wynagrodzenia niż sektory zdominowane przez mężczyzn”. Autorzy raportu przytaczają także sytuację, w której kobiety i mężczyźni o podobnych kompetencjach, a pracujący w różnych sektorach zarabiają zupełnie inaczej – oczywiście na niekorzyść kobiet. Chodzi o sytuację kobiet, które wykonują pracę sprzątaczek i zajmują się utrzymaniem czystości, oraz mężczyzn, którzy wykonują zawód śmieciarza. Do tego kobiety znacznie częściej niż mężczyźni pracują w swoim życiu krócej i w niepełnym wymiarze czasu pracy.

                Idzie ku lepszemu?

                Z wspomnianego wcześniej raportu PwC „Women in Work Index 2017” wynika, że różnica wynagrodzeń między kobietami a mężczyznami w Polsce spadła z 12 proc. w roku 2000 do 6,7 proc. w roku 2015. Wzrosła także reprezentacja kobiet na stanowiskach kierowniczych i w zarządach spółek. Z przytoczonego raportu wynika również, że w krajach OECD czas potrzebny do zrównania zarobków to aż 95 lat. Polsce tymczasem powinno zająć to zaledwie… 4 lata. Jesteśmy na I miejscu wśród krajów, w których zarobki będą równe. Najgorzej zaś sytuacja wygląda w Niemczech. Tam, jak prognozuje PwC, zajmie to około 300 lat.

                 

                Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (10/2017) tutaj dostępy także w wersji cyfrowej

                 

                 

                  Oświata i przemysł stoczniowy

                  Oświata i przemysł stoczniowy

                  Od omówienia sytuacji w oświacie i w przemyśle stoczniowym rozpoczęło się marcowe posiedzenie Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”. Obradujący 6 marca związkowcy zajęli się również związkową legitymacją elektroniczną, a także przyjęli stanowisko zawierające uwagi do projektu ustaw zawartych w Konstytucji biznesu.

                  Najbardziej gorący obecnie temat to wprowadzanie reformy oświatowej. Bożena Brauer, przewodnicząca Międzyzakładowej Organizacji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” w Gdańsku przedstawiła sytuację placówek oświatowych na terenie działalności komisji. Władze miasta podają wciąż inne liczby planowanych zwolnień, inne – mniejsze – liczby wychodzą w rozmowach z poszczególnymi dyrektorami szkół. Organizacja związkowa otrzymała do zaopiniowania projekt sieci szkół. Nie przewiduje się likwidacji szkół, część gimnazjów zostanie przekształcona w szkoły podstawowe lub licea, część połączona zostanie z istniejącymi placówkami. Ciągle nierozwiązany został natomiast problem statusu szkoły w Kokoszkach, która – przypomnijmy – została wybudowana za publiczne pieniądze a następnie przekazana w zarządzanie prywatnej firmie.

                  – Do 31 marca muszą zostać podjęte uchwały przez samorządy o dostosowaniu sieci szkół do nowego ustroju szkolnego. 14 marca planowane jest spotkanie z pomorską kurator oświaty, na którym przedstawimy opinię NSZZ „Solidarność” na temat sieci szkół – mówił podczas Zarządu Wojciech Książek.

                  Sytuacja w przemyśle stoczniowym to drugi z tematów poniedziałkowego posiedzenia władz regionalnych „Solidarności”. Dyskusję rozpoczęło wystąpienie Mirosława Kamieńskiego, przewodniczącego „Solidarności” w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni, który stwierdził, że wciąż nie zapadły decyzje dotyczące dalszych losów stoczni, a w tym 670 jej pracowników. O niepewnej sytuacji całego przemysłu stoczniowego mówił natomiast Mirosław Piórek przewodniczący Sekcji Krajowej Przemysłu Okręgowego NSZZ „S”. Mówił on między innymi o posiedzeniu zespołu przemysłu stoczniowego, które odbyło się 17 lutego, na które strona związkowa zgłosiła takie tematy jak utrzymanie i możliwość rozwoju potencjału polskich stoczni, stan wdrożenia ustawy o aktywizacji przemysłu stoczniowego, a także o sytuacji Stoczni Marynarki Wojennej. Niestety, w ocenie Mirosława Piórka spotkanie niewiele wniosło i wciąż wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Następne spotkanie w sprawie perspektyw polskich stoczni ma zostać zorganizowane za pośrednictwem Piotra Dudy, przewodniczącego KK NSZZ „Solidarność”.


                  więcej na www.solidarnosc.gda.pl

                   

                    Pracownice i żony górników z kopalni Krupiński jadą do premier Szydło

                    Pracownice i żony górników z kopalni Krupiński jadą do premier Szydło
                    7 marca kilkadziesiąt pracownic kopalni Krupiński oraz żon zatrudnionych tam góników pojedzie do Warszawy z petycją do premier Beaty Szydło. Kobiety chcą zaapelować do szefowej rządu o podjęcie działań na rzecz ratowania kopalni, która ma zostać zlikwidowana.
                     
                    - Mamy nadzieje, że uda nam się porozmawiać z panią premier. Boimy się o przyszłość naszych rodzin i naszych miejscowości, bo kopalnia Krupiński jest największym pracodawcą w okolicy – mówi Danuta Siwonia, pracownica kopalni Krupiński i żona zatrudnionego w niej górnika.
                     
                    Kobiety przygotowały petycję, którą chcą wręczyć szefowej rządu. - Przed wyborami politycy PiS mówili, że żadna kopalnia mająca złoża węgla nie będzie likwidowana. KWK Krupiński jest jedną z najnowszych i najnowocześniejszych kopalni w Polsce, ma złoża pozwalające jej funkcjonować i dawać miejsca pracy jeszcze przez wiele lat. Liczymy, że pani premier wysłucha naszych argumentów i zablokuje decyzję o zamknięciu naszej kopalni – podkreśla Danuta Siwonia. 
                     
                    Zgodnie z harmonogramem wyznaczonym przez zarząd Jastrzębskiej Spółki Węglowej proces przenoszenia majątku kopalni Krupiński do Spółki Restrukturyzacji Kopalń ma się zakończyć 31 marca. Decyzję o przeniesieniu kopalni Krupiński w Suszcu do SRK podjęło Walne Zgromadzenie Jastrzębskiej Spółki Węglowej 1 grudnia 2016 roku. W ocenie zarządu spółki kopalnia jest trwale nierentowna. 
                     
                    Likwidacji KWK Krupiński sprzeciwiają się m.in. związki zawodowe oraz samorządowcy z Suszca i okolicznych miejscowości. Jak wskazują związkowcy, analizy przemawiające za zasadnością wygaszenia wydobycia w kopalni Krupiński zostały sporządzone w oparciu o średnie ceny węgla znacznie niższe niż obowiązujące obecnie na rynku. W ich ocenie dzięki wdrożeniu przygotowanej przez dyrekcję Krupińskiego nowej koncepcji funkcjonowania tej kopalni, która zakłada przestawienie wydobycia z węgla energetycznego na koksowy, zakład może osiągnąć dodatni wynik finansowy już w 2020 roku. Z kolei złoża w obszarze objętym koncesją dla  KWK Krupiński  oraz sąsiadujące z tym obszarem dają kopalni perspektywę dalszego, opłacalnego funkcjonowania przez 50-60 lat. 
                     
                    Grupa kilkudziesięciu pracownic i żon górników z kopalni Krupiński wyjedzie do Warszawy spod kopalni o godz. 6.00. Ok. godziny 12.00 uczestniczki akcji powinny dotrzeć przed Kancelarię Prezesa Rady Ministrów.
                     
                     
                     
                     
                      Subskrybuj to źródło RSS

                      Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.