Żółta
			kartka dla premiera
Barbara
			Doraczyńska
Jeżeli sejm w ustawach antykryzysowych nie uwzględni poprawek Solidarności, związek wystąpi z Komisji Trójstronnej. Pakiet w wersji rządowej wprowadza korzystne rozwiązania dla firm, także tych w dobrej kondycji, a osłabia pozycję pracowników. Propozycje rządu Donalda Tuska pomijają ważne punkty umowy wynegocjowane wcześniej przez związki i pracodawców.
Rząd
			złamał kilka ustaleń dotyczących pakietu antykryzysowego, dlatego
			ten w wersji rządowej nadaje się do kosza. Solidarność oczekuje od
			rządu realizacji kilku najważniejszych ustaleń. 
Po
			pierwsze – rozmawiajmy o całym pakiecie
Związki
			zawodowe a także organizacje pracodawców podpisały
			trzynastego marca pakiet antykryzysowy, w którym zgodziły
			się na obustronne ustępstwa za cenę ratowania miejsc pracy w
			zagrożonych upadkiem firmach i całych branżach. Partnerzy
			społeczni powiedzieli rządowi jasno: wszystko albo nic. To znaczy
			albo akceptuje proponowane rozwiązania w całości albo je odrzuca,
			zrywając dialog społeczny. Tymczasem premier wybrał sobie zaledwie
			sześć z trzynastu postulatów. To stanowi naruszenie
			dżentelmeńskiej umowy między rządem a partnerami społecznymi.
Po
			drugie – pomoc tylko dla firm w kryzysie
Rząd
			chce wprowadzić 12-miesięczny okres rozliczeniowy czasu pracy
			(obecnie obowiązuje kwartalny) i tzw. konta pracy dla wszystkich
			przedsiębiorców, niezależnie od ich sytuacji finansowej.
			Konta pracy mają polegać na tym, że pracownicy będą pracować bez
			naliczania nadgodzin w okresach zwiększonej liczby zamówień,
			a krócej w czasie problemów z popytem, czyli np. w
			jednym miesiącu codziennie po 12 godzin (bez otrzymywania dodatków
			za nadgodziny), a w kolejnym – po 4 godziny na dobę, przy
			czym dostaną takie samo wynagrodzenie.
Dzięki 12-miesięcznemu
			okresowi rozliczeniowemu ewentualny dodatek z tytułu pracy po
			godzinach ustalany byłby po zakończeniu roku i stanowił sumę
			godzin przepracowanych ponad roczny wymiar czasu pracy. W wielu
			wypadkach okazywałoby się więc, że pracownicy nie otrzymywaliby
			dodatków za nadgodziny. Solidarność zgodziła się na takie
			rozwiązanie, ale tylko w tych firmach, które udowodnią, że
			odczuwają skutki kryzysu. Rząd chce teraz objąć korzystnymi
			przepisami wszystkie przedsiębiorstwa.
– Takie
			postępowanie należy uznać za cyniczne wykorzystanie kryzysu i
			rosnącego poczucia zagrożenia wśród pracowników dla
			kolejnej próby deregulacji kodeksu pracy i przeforsowania
			antypracowniczego rozwiązania. Możliwość wprowadzenia rozwiązań
			uderzających w pracowników dla firm niedotkniętych skutkami
			kryzysu stawia pod znakiem zapytania trudny kompromis osiągnięty w
			sprawie pakietu pomiędzy pracodawcami i związkami zawodowymi trzy
			miesiące temu – podkreśla Janusz Śniadek, przewodniczący
			Solidarności.
Wprowadzenie 12-miesięcznego okresu
			rozliczeniowego w wersji rządowej pozwoli wszystkim pracodawcom na
			wydłużenie czasu pracy w skrajnych wypadkach nawet z 40 do 72
			godzin tygodniowo bez płacenia nadgodzin. Tym samym będzie to
			oznaczało znaczną obniżkę wynagrodzeń także w firmach, które
			znajdują się w dobrej kondycji finansowej.
Po
			trzecie – ograniczyć umowy okresowe
Rząd
			nie myśli także o ochronie najbardziej zagrożonych pracowników
			– tych zatrudnionych na umowy okresowe. Solidarność
			postuluje ograniczenie możliwości zawierania przez pracodawców
			takich umów do maksymalnie 24 miesięcy. Potem pracodawcy
			musieliby zawierać umowy na etat. Rząd zgodził się na takie
			rozwiązanie, ale ograniczył czas jego obowiązywania do dwóch
			lat.
– Czyli za dwa lata wrócimy do obecnej,
			patologicznej sytuacji, w której pracodawcy będą mogli
			podpisywać umowy na czas określony, np. przez 20 lat z możliwością
			ich dwutygodniowego wypowiedzenia – wyjaśnia Janusz
			Śniadek.
Inny negatywny aspekt propozycji rządowej: będzie
			dotyczyć wyłącznie osób, które zawrą umowy w czasie
			owego dwuletniego, preferencyjnego okresu.
– W ustawie
			nie ma ponadto zapisu mówiącego, że z pracownikiem można
			podpisać tylko dwie umowy na czas określony, a trzecia powinna być
			umową na etat. Dlatego zapisane w ustawie antykryzysowej
			rozwiązanie jest gorsze od obecnego – zwraca uwagę szef
			Solidarności.
Po
			czwarte – koniec z głodowymi zapomogami dla zwalnianych
W
			ustawie przygotowanej przez rząd Donalda Tuska dysponent Funduszu
			Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych może na podstawie wniosku
			przedsiębiorcy, przeżywającego trudności finansowe, udzielić
			pracownikom zapomóg: na czas przestoju – do wysokości
			100 proc. zasiłku dla bezrobotnych, czyli do 575 zł, a na
			częściowe zrekompensowanie obniżenia wymiaru czasu pracy –
			do wysokości 70 proc. tego zasiłku, czyli 402 zł. Zdaniem
			Solidarności zapomogi powinny wynosić odpowiednio 100 i 70 proc.
			minimalnego wynagrodzenia, czyli 1276 zł. Propozycje rządowe
			uznaje za urągające godności pracowników.
Ponadto rząd
			nie tylko nie przedstawił specjalnych programów pomocy dla
			pracowników i ich rodzin, których dotkną zwolnienia,
			ale jeszcze zaproponował dalsze zamrożenie progów
			uprawniających do ubiegania się o świadczenie z pomocy społecznej
			na kolejne lata, pomimo wydzielonych na ten cel środków w
			budżecie. Utrzymanie ich na poziomie z 2006 roku, czyli 351 zł od
			osoby w rodzinie oznacza, że do skorzystania z pomocy będą
			uprawnione rodziny żyjące poniżej minimum egzystencji.
–
			Progi dochodowe powinny być waloryzowane co trzy lata. Rząd
			proponuje wstrzymanie się z waloryzacją, mimo że ma potrzebne na
			ten cel 120 mln zł – zaznacza Janusz Śniadek. –
			Filozofia ustaw antykryzysowych w tym kształcie sprowadza się do
			stwierdzeń sprzecznych z ideą „solidarności na kryzys”,
			czyli solidarnym dźwiganiem ciężaru kryzysu przez pracowników,
			pracodawców i władze państwa. Mówienie, że rząd nie
			ma pieniędzy to przenoszenie tego ciężaru na pracowników.
Jego
			zdaniem rząd powinien do końca 2009 roku podwyższyć minimalne
			wynagrodzenie za pracę do poziomu 50 proc. przeciętnej płacy.
			Pakiet w wersji rządowej traci rację bytu. Dlatego Solidarność, w
			razie nieuwzględnienia jej propozycji, wycofa swoich
			przedstawicieli z komisji trójstronnej oraz Wojewódzkich
			Komisji Dialogu Społecznego.