Rektor może zawiesić w pełnieniu obowiązków nauczyciela akademickiego, przeciwko któremu wszczęto postępowanie karne lub dyscyplinarne, a także wtoku postępowania wyjaśniającego, jeżeli ze względu na wagę i wiarygodność przedstawionych zarzutów celowe jest odsunięcie go od wykonywania obowiązków.Skutki tego są takie, że przez trzy miesiące prof. Nalaskowski nie może kształcić i wychowywać studentów. Nałożono na niego również zakaz nadzorowania opracowywanych przez studentów prac pod kątem merytorycznym i metodycznym. Nie może też prowadzić badań naukowych i prac rozwojowych. Władze uczelni zabroniły profesorowi uczestniczenia w pracach organizacyjnych uczelni oraz kształcenia kadry naukowej. Przez trzy miesiące nie może też pełnić funkcji Kierownika Katedry Edukacji Dziecka na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Pan prof. Nalaskowski wydaje się nie przejmować karą (bo takim jest w istocie zawieszenie w czynnościach), gdyż w rozmowie z toruńskim dziennikiem „Nowości” powiedział między innymi: – Niedawno zrozumiałem, że żeby walczyć z ideologią LGBT trzeba użyć broni, której używa przeciwnik. Każdy ma prawo być zwolennikiem tej ideologii i głosić na jej cześć peany i piać z zachwytu, ale również każdy ma prawo do krytyki. Można też nie zgadzać się z moim felietonem, w którym świadomie użyłem języka, którego używa przeciwnik. Jeśli nie będzie głośnego sprzeciwu, to rzeczywiście Jasna Góra zostanie kiedyś zdobyta”.
Prof. Andrzej Nalaskowski jest profesorem zwyczajnym pedagogiki na UMK w Toruniu. Przez dwie kadencje był dziekanem Wydziału Nauk Pedagogicznych na tej uczelni. Jest twórcą toruńskiej Szkoły Laboratorium oraz autorem ponad 20 książek o edukacji. Wypromował 16 doktorów. Jest członkiem Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP Andrzeju Dudzie oraz Rady Programowej Narodowego Kongresu Nauki.
Cała sprawa nie jest jedynie dziennikarskim, czy uniwersyteckim skandalem, gdyż dotyczy wolności wypowiedzi, wolności krytyki, a nawet równości w tychże. Przecież nie tak dawno mieliśmy proces sądowy przeciwko jednemu z naszych związkowców, który w trakcie legalnej demonstracji trzymał w ręku transparent rzekomo znieważający pewnego pracodawcę. Podobnie było w przypadku poprzedniego (za koalicji PO-PSL) zarządu toruńskiej ENERGI, gdy ciągano przewodniczącego Solidarności po sądach za wypowiedź podczas demonstracji pod siedzibą firmy. Nie inaczej działo się w pewnym inowrocławskim sanatorium, gdy szef Zarządu Regionu wylądował w sądzie oskarżony o zniewagę. Te i inne sprawy wygraliśmy w sądach, co zresztą kosztowało sporo nerwów, jednak związkowcy komentujący sprawę prof. Nalaskowskiego pytają retorycznie – „Ciekawe, czy dziś tamte też wyroki by były takie same”. Ta wątpliwość dotyczy zaostrzającej się nierówności – takie wielu ma wrażenie – w podejściu do zagadnienia KTO mówi! Na przykład inny profesor – Jan Hartman, który w najnowszym wpisie na swoim blogu wypowiada się na temat zwolenników obecnej władzy i nazywa ich paranoikami, psychopatami, umysłowymi prymitywami, zaś o katolikach pisze tak: „Nie znam czegoś równie niemoralnego jak etyka katolicka”. Myślicie, że któryś z jego akademickich przełożonych upomni go, że publiczne epatowanie takimi faszystowskimi poglądami to niegodne profesora? A gdzie tam! Dlatego już nie oceniając czy „ekspresja dobranych słów” przez prof. Nalaskowskiego była adekwatna i estetyczna musimy się tej sprawie przyglądać uważnie, ponieważ każde ograniczenie swobody wygłaszania poglądów, prawa do publicznej krytyki krępuje także związek. Piotr Grążawski