Zarząd Regionu Toruńsko-Włocławskiego NSZZ "Solidarność", ul. Piekary 35/39, 87-100 Toruń
tel. 56 622 41 52, 56 622 45 75, e-mail: torun@solidarnosc.org.pl

POCZĄTEK TORUŃSKIEGO SIERPNIA

wtorek, 25 Sierpień, 2020

W tradycji i historiografii przyjęto, że początkiem „Toruńskiego Sierpnia 80” był dzień 21 sierpnia, gdy o godzinie 6 rano zastrajkowali pracownicy działu Obróbki Mechanicznej (P-1) w Towimorze. To trafne ustalenie i od razu trzeba zastrzec, iż nie zamierzam tego podważać, ponieważ siła tego strajku kierowanego przez Edwarda Strzyżewskiego była na tyle wielka, że pobudziła wiele innych załóg pracowniczych całego województwa do akcji, jednak pierwsi byli kierowcy Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej w Toruniu.

Wczesnym rankiem 18 sierpnia, tuż przed godziną 5.00, na placu firmy kilku kierowców zaczęło ożywioną dyskusję o sytuacji na wybrzeżu. Przekazywano sobie nieoficjalne wiadomości głównie pochodzące z „drugiej ręki” i te z rozgłośni „Wolna Europa”. Bardzo szybko gwałtowna dyskusja zajęła wszystkich wówczas obecnych w firmie, a zeszła na tematy zakładowe, zwłaszcza niskie pensje. Ktoś dowodził jakoby w innych zakładach tej branży „wypłaty były dużo wyższe”, więc – co to za sprawiedliwość?

W pewnym momencie ustaliła się wyraźna grupa najaktywniejszych dyskutantów, w której m.in. byli: Mieczysław Kozłowski, Leonard Romejko, Stanisław Celmer, Ryszard Maciejewski. Głównie ci dowodzili, że tym razem nie powinno się skończyć „na gadaniu”, a wzorem „tych z Gdańska” należy zrobić coś konkretnego, co wesprze żądania podwyżek wynagrodzenia.

Trudno dziś ustalić, który z 59 kierowców zaproponował podjęcie strajku, tym niemniej póki co, żadnego autobusu nie wyprowadzano z parku maszynowego. Dyspozytorowi oświadczono, że tak będzie, dopóki kierownictwo firmy nie podejmie decyzji o podwyżkach wynagrodzeń (wstępnie ustalono, że to powinno być co najmniej o 6 złotych do stawki godzinowej). Jednak póki co, ze względu na wczesną porę nie bardzo było z kim rozmawiać, a dyspozytor nie miał do tego żadnych uprawnień.

Po burzliwej naradzie sami kierowcy doszli do wniosku, że należy się najpierw jakoś zorganizować, sformułować konkretne postulaty i wtedy „uderzyć z nimi” do dyrekcji. Dano sobie na to dwa dni czasu, czyli do 20 sierpnia. Po kilkudziesięciu minutach wrócono do pracy, z mocnym postanowieniem nie ustępowania z minimum żądań i to tym bardziej, iż jeszcze na placu do postulatów płacowych postanowiono dołączyć społeczny – o poprawie zaopatrzenia lokalnych sklepów w produkty żywnościowe.

Tak więc, tym razem jeszcze autobusy wyjechały na swoje zwykłe trasy, jednak „po mieście”, zaś wieczorem – nawet w zakamarkach województwa rozeszła się sensacyjna wieść o strajku toruńskich kierowców. Jeszcze szybciej wiadomość dotarła do toruńskiej Służby Bezpieczeństwa. Już przed południem bezpieka miała od swojego płatnego konfidenta w Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Komunikacji Miejskiej w Toruniu pełen obraz sytuacji i nazwiska głównych prowodyrów. Tymczasem – oprócz sporządzenia meldunku – nic z tym nie zrobili, ponieważ sytuacja w lokalnych zakładach pracy gęstniała właściwie z godziny na godzinę.

Zanim pułkownik Marcinkowski skończył pisanie meldunku nadeszła wiadomość o „wrogiej agitacji oraz podburzaniu załogi” w grudziądzkiej WARMIE (Pomorskie Zakłady Urządzeń Okrętowych) i toruńskich zakładach Merinotex…

Ewidentnie gdańska „zaraza wolności” rozlewała się na całą Polskę.

Piotr Grążawski