W ramach postępów postępu od jakiegoś czasu pojawiło się (i postępuje) w przestrzeni społecznej – w naszym związku też –  zjawisko pt. „influencer”.  Słychać  – ten i ów jest influencerem, część nawet zarabia na tym kasę, a może i ma wpływ na zachowania społeczne…

Ki czort?!… Przywódca sekty, potężny przemysłowiec, bandzior zakapior?… Blisko, ale nie -influencer (z ang. influence – wpływ) to osoba publiczna, która poprzez swoją działalność w social mediach (facebook, twiter itp.) zyskała szerokie grono obserwujących, posiada z nimi trwałe i silne relacje, a także ma duży wpływ na ich decyzje oraz opinie na dany temat, czyli potrafi skierować ich uwagę na określony towar, zjawisko, zdarzenie . Influencerami mogą być m.in.: blogerzy, youtuberzy, celebryci czy osoby cieszące się większą popularnością w internecie.

Z czego żyje influencer? No głównie z reklamy. Autorytet infuencerów może wspierać działania markietingowców. Takie działania najczęściej opierają się na komunikacji z użytkownikami poprzez influencera, zazwyczaj nazywanego internetowym liderem opinii na instagramie lub innym portalu mediów społecznościowych, który w zależności od strategii i celów marketingowych stawianych przez firmę, zachęcony darmowymi próbkami produktu, benefitami lub wynagrodzeniem pieniężnym staje się ambasadorem danej marki lub firmy. Taka strategia reklamy kosztuje dziś znacznie mniej niż prowadzenie płatnych kampanii.

Początkujący influencerzy na starcie swojego blogowania powinni skupić się na regularnych wpisach na swojej stronie internetowej czy publikacji filmików na vlogu. Szansa na wypłynięcie (i pieniądze) jakaś jest ale nie miejmy złudzeń – na zawodowstwo przebijają się nieliczni.

Red.