Zarząd Regionu Toruńsko-Włocławskiego NSZZ "Solidarność", ul. Piekary 35/39, 87-100 Toruń
tel. 56 622 41 52, 56 622 45 75, e-mail: torun@solidarnosc.org.pl

ŚLAD ŚWIĘTEGO CZŁOWIEKA…

poniedziałek, 13 Wrzesień, 2021

Na terenie działania naszego Regionu – w Rywałdzie Królewskim – wsi położonej przy trasie z Brodnicy do Grudziądza, tuż za Jabłonowem Pomorskim znajduje się okazały kościół i klasztor Braci Mniejszych Kapucynów – duchowych synów św. Franciszka z Asyżu, od lat sprawujących swą posługę wobec pielgrzymów przybywających do Królowej Ziemi Pomorskiej w duchu franciszkańskim. To właśnie ten klasztor stał się pierwszym więzieniem internowanego w 1953 roku przez komunistów Prymasa Polski ks. Stefana Wyszyńskiego.

Został przywieziony tu w absolutnej tajemnicy przez bandytów z Urzędu Bezpieczeństwa nad ranem 26 września 1953 roku. W założeniu prześladowców nawet więzień nie miał wiedzieć gdzie go ostatecznie osadzono, jednak ks. Prymas szybko zorientował się, gdzie się znajduje. W celi wisiał obraz Matki Bożej podpisany: «Matko Boża Rywałdzka pociesz strapionych». W Zapiskach więziennych Prymasa czytamy: To był pierwszy głos przyjazny, który wywołał wielką radość.

W Zapiskach więziennych znajdujemy szczegółowy opis pomieszczenia, w którym miał spędzić kilkanaście dni oraz najbliższego otoczenia:

Pokój, do którego byłem wprowadzony, robi wrażenie mieszkania świeżo i pospiesznie opuszczonego. Łóżko nie jest zasłane, pozostawione osobiste rzeczy przez zakonnika, który tu mieszkał. Wśród tych rzeczy – walizka na wpół  otwarta, z której wygląda najnowszy zeszyt pisma „Kuźnica Kapłańska”, z zaadresowaną imiennie obwolutą. Wszystkie meble są w stanie ruiny: biurko „trzyma się ściany”, podobnie szafka nocna, miednica z nie wylaną wodą, w szafie osobista bielizna i ubranie. Na podłodze sterta książek przykryta papierem. Podłoga brudna, po kątach pełno „kotów”. Wygląd typowej celi zakonnej, gdzie gospodarzy człowiek zajęty ważniejszymi sprawami. Z pokoju wychodzą dwa okna na podwórze gospodarcze, na którym kręcą się kury, kaczki i indyki. Obora na pół uchylona, z krowami. Zresztą pusto, nie ma żywej duszy. Na korytarzu kręcą się młodzi ludzie w ubraniach cywilnych”.

W innym miejscu czytamy:

Rozpoczynam więc życie więźnia. Słowa tego używać nie można, gdyż otoczenie moje prostuje: to nie jest więzienie. Pomimo to czuwa nade mną blisko 20 ludzi „w cywilu”. Nie opuszczają korytarza i w dzień i w nocy; skrzypiące kroki słyszę cały dzień. Brak nam światła. Jeden z młodych ludzi usadza się na noc na koślawym krzesełku pod drzwiami i tu, przy kopcącej lampce albo przy świecach ołtarzowych, czyta książki. Na podwórzu gospodarczym stale przebywa kilku młodych ludzi, którzy nie spuszczają oczu z moich okien. Zresztą, są grzeczni i trzymają się na odległość.

W pierwszych dniach pobytu w Rywałdzie Prymas nie mógł nawet odprawiać Mszy św. Recytował jedynie teksty mszalne. 1 października 1953 roku Prymas odprawił w swoim pokoju w klasztorze w Rywałdzie Mszę św.:

Ojciec Wiesław Sujak – Kapucyn z Rywałdu tak wspominał tamten czas:

” Pod koniec 1946 roku należało przeprowadzić remont, ale nie było możliwości. Ten stan rzeczy trwał przez 20 lat. Brakowało wody. Pompować ją trzeba było ze studni. Nie było także oświetlenia. Posługiwaliśmy się lampą naftową i świecami. Remontu wymagały wszystkie pomieszczenia. W takich warunkach znalazł się Ksiądz Prymas. /…/ Po północy ojciec Jan Kanty obudził mnie mówiąc, że przed klasztorem są przedstawiciele Urzędu Bezpieczeństwa. /…/ Nikt nie zauważył, kiedy i jak wprowadzili Księdza Prymasa. /…/ Jego pobyt w Rywałdzie był otoczony tajemnicą. Na wszelkie pytania odpowiadano przecząco. /…/  Chcieliśmy w jakiś sposób udostępnić Uwięzionemu przynajmniej głos modlitwy, śpiew czy grę na organach. Otwieraliśmy drzwi na korytarz chórku zakonnego i brat organista grał wtedy głośniej. Ksiądz Prymas odczuł to. Mamy nawet wzmiankę o tym w „Zapiskach więziennych”, pod dat a 11 października 1953 roku. Wiadomość o pobycie Księdza Prymasa w naszym klasztorze udało się nam przesłać do Kurii Metropolitarnej w Warszawie. Odebrał ją ksiądz Józef Sitnik. Kiedy i jak wywieziono Księdza Prymasa z Rywałdu, też nikt nie widział i nie zauważył. Wprawdzie 12 października [1953 roku] wieczorem był jakiś ruch, ale nie mogliśmy się zorientować o co chodzi. Tylko na drugi dzień przyszedł do nas zastępca szefa i powiedział, że oddaje klasztor. Trzeba było sprawdzić, czy wszystko jest na miejscu. W celi, w której przebywał Ksiądz Prymas, z radością zobaczyliśmy na ścianach narysowaną ołówkiem Drogę Krzyżową. Każda stacja zaznaczona była maleńkim krzyżykiem i pod nim odpowiedni napis”. 

 

Ksiądz Prymas w „Zapiskach Więziennych” Dziś rano otrzymałem dwie stearynowe świeczki i dwa pokojowe lichtarze oraz butelkę wina „riesling”. Mogę więc odprawiać Mszę świętą –  pierwszą od chwili wywiezienia mnie ze Stolicy.

Raduję się, że Mszą świętą mogę zacząć miesiąc różańcowy. Dziękuję za ten macierzyński uśmiech Matki Bożej. Wszystkie Msze święte października odprawię ku uczczeniu Matki Bożej Jasnogórskiej.

Dziś już mam pełne dłonie, na których ofiaruję Ojcu Niebieskiemu Jego Kapłańskiego Syna. Jednak kapłan musi mieć Boga w dłoniach, by miał z czym stanąć przed Ojcem Niebieskim. Ale musi też mieć i lud przy sobie. Tę samotność przy składaniu świętej Ofiary odczuwa się tak bardzo jak brak dłoni. Wszak kapłan pro hominibus ustanowiony. Toteż na swoją samotną Mszę świętą zwołuję wszystkich, których mi pamięć przywodzi, a zwłaszcza tych, których tak często – przy lada  sposobności – zachęcałem do odmawiania różańca świętego, do czci Matki Boskiej Jasnogórskiej. Wiem, że dla nich jestem dziś największą próbą. Muszę ich wspierać, by nie zwątpili. Rzecz szczególna, jak blisko „niezachwianej wiary” krąży lęk. Człowiek, który mocno wierzy, tak bardzo wszystkiego się spodziewa rychło od Boga, ze każda zwłoka wywołuje niepokój. Nie jest to niewiara, ale „zaskoczenie” na punkcie konfliktu „potęga – dobroć Boża”. Lękam się o ludzi, którzy bardzo wierzą w skuteczność modlitwy, by nie chcieli zbyt szybkich rezultatów swej modlitwy, by w razie zwłoki z odpowiedzią Bożą, nie ustali. Wiem od początku, ze „moja sprawa” wymaga czasu i cierpliwości, że będzie trwała długo. Jest Bogu potrzebna: jest nie tyle sprawą „moją”, ile Kościoła. A takie sprawy trwają długo.

Na ścianie celi 4 października 1953 roku Prymas sporządził ołówkiem stacje Drogi Krzyżowej, przy których odprawiał to nabożeństwo. Szczęśliwie owe „graffiti” przetrwało do dziś, zaś Kustosze Sanktuarium Rywałdzkiego – Bracia Mniejsi Kapucyni z najwyższą troską dbają aby dawna cela ks. Wyszyńskiego pozostała w niezmienionym stanie. Wpuszczono mnie tam na chwilę, abym mógł wykonać zdjęcia śladów pobytu Prymasa Polski i przedstawić je na naszej związkowej stronie…

A tu link do filmu, który wykonałem nieco wcześniej https://www.youtube.com/watch?v=PQG7dvSMhME

Redaktor