Logo
Wydrukuj tę stronę

Solidarni w samorządach

Solidarni w samorządach

W całym kraju ludzie Solidarności biorą udział w wyborach do samorządów. Znani działacze związku znajdą się na listach wyborczych m.in. na Śląsku, Podkarpaciu, Mazowszu i Pomorzu.

Jakub Jałowiczor
Wybory samorządowe odbędą się już w najbliższą niedzielę. Startuje w nich ponad 260 tys. kandydatów na radnych, wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. We wszystkich województwach o głosy powalczą działacze Solidarności. Kandydują do władz różnego szczebla. Część startuje z list lokalnych komitetów, inni, zwłaszcza kandydaci do sejmików wojewódzkich, współpracują z dużymi partiami. Co do tego, który wariant jest lepszy, zdania są podzielone. Za to prawie nikt nie ma wątpliwości, że warto angażować się w lokalne wybory.
– Nie damy rady załatwić wszystkiego na ulicach. Warto mieć reprezentację tam, gdzie zapadają decyzje – mówi Stanisław Szukała, lider Solidarności ze Słupska.
– Lepiej zapobiegać niż leczyć. Łatwiej i taniej rozwiązywać problemy w zarodku, niż organizować potem protesty – dodaje Wojciech Buczak, przewodniczący z Rzeszowa.
– Samorządy tworzą pracę i lokalne prawo. Ich decyzje są bardzo ważne dla pracowników. Poza tym mają ogromny wpływ na szpitale, szkoły czy spółki komunalne, które zatrudniają wielu ludzi – tłumaczy Tadeusz Majchrowicz, lider krośnieńskiej Solidarności, wiceprzewodniczący Komisji Krajowej. – Związkowcy mają we krwi wyczucie na sprawy społeczne, pracownicze. Muszą uczestniczyć w podejmowaniu ważnych decyzji w swoich małych ojczyznach. Nasza obecność jest tam konieczna. Już od stycznia na spotkaniach w organizacjach zakładowych „S” apelowałem o start w wyborach. Są przecież takie miasta, gdzie partia ma 15 członków, a do związku należy w jednej firmie ponad 300 osób. Jeśli dodać do tego rodziny to jest to znaczna siła.

Jedno województwo, czterech liderów w samorządzie
Tadeusz Majchrowicz sam będzie starał się pozyskać głosy jako kandydat do podkarpackiego sejmiku. W wyborach wezmą udział także pozostali liderzy związku w województwie: Andrzej Buczek z Przemyśla, Wojciech Buczak z Rzeszowa i Andrzej Kaczmarek z Sandomierza. Znaleźli się oni na listach Prawa i Sprawiedliwości.
– PiS postrzegamy jako partię, której program społeczny jest nam najbliższy. Ale to nie znaczy, że nasi związkowcy startują tylko z list PiS. Są tacy, którzy startują z list PO, PSL czy lokalnych – zastrzega Tadeusz Majchrowicz.
Współpracę związku z partią Jarosława Kaczyńskiego chwali Wojciech Buczak, który wstąpił do PiS.
– Dzięki wsparciu PiS w latach 2005–2007 na Podkarpacie trafiło sporo pieniędzy. Chcemy, żeby znów tak było – tłumaczy. Zapewnia, że działalność związkowa nie traci na tym, że członek Solidarności angażuje się w pracę w samorządzie. On sam radnym był już dwukrotnie.
– Mam tylko mniej czasu dla rodziny – mówi.
Tuż za miedzą, w Chełmie, „S” wystawiła własny komitet rywalizujący z PiS o elektorat. Nazywa się „Solidarnie dla Chełma”. Przewodniczący tutejszego regionu Zdzisław Denysiuk startuje jako lider jednej z okręgowych list kandydatów do rady miasta.

Duży może więcej?
W skali kraju sytuacja, gdy jedna z list jest oficjalnie przypisana do związku, to rzadkość. Za to w wielu regionach uchwały miejscowych zarządów zobowiązują struktury związkowe do udzielenia pomocy (lub jakiejś formy poparcia) wszystkim działaczom Solidarności, którzy zdecydują się na start w wyborach. Tak jest choćby na Podbeskidziu (gdzie zastrzeżono, że pomocy nie dostaną ci, którzy znaleźli się na listach postkomunistów lub liberałów) czy w Elblągu.
Łączenie sił z partiami nie podoba się szefowi regionu gdańskiego Krzysztofowi Dośli.
– Prywatnie uważam, że partie powinny mieć zakaz brania udziału w lokalnych wyborach – mówi Krzysztof Dośla. – Iluzoryczne jest myślenie, że przynależność do partii daje działaczowi wpływ na jej decyzje wobec regionu. PO ma większość samorządów i nic z tego dla nich nie wynika. To działa w drugą stronę – działacz reprezentuje partię, a nie region. Każdego dnia ma dylemat, wobec kogo powinien być lojalny.
Część tych obaw podziela Stanisław Szukała, lider związkowy ze Słupska.
– W partii trudno zachować linię związkową – przyznaje. Nie krytykuje jednak tych, którzy startują z list partyjnych. Spośród niespełna trzydziestu związkowców z jego regionu, którzy biorą udział w walce o głosy, ponad połowa startuje z list Prawa i Sprawiedliwości. Są jednak i tacy, których nazwiska widnieją na listach Platformy Obywatelskiej.
Zdaniem Waldemara Bartosza z Solidarności świętokrzyskiej, od warunków lokalnych zależy, czy bardziej opłacalne jest łączenie sił z dużymi ugrupowaniami.
– W mniejszych ośrodkach wskazane jest tworzenie list obywatelskich – uważa Bartosz.
Lokalne komitety woli od partii Cecylia Gonet ze Śląska Opolskiego, ale i w jej regionie ludzie Solidarności startują z PiS i (w jednym wypadku) z PO.
Marcin Tyrna z Podbeskidzia sądzi, że ogólnopolskie partie są od lokalnych stronnictw lepsze.
– Małe komitety są tworzone ad hoc, potem ludzie się rozchodzą. W przypadku partii mamy do czynienia z odpowiedzialnością konkretnej grupy ludzi. Mówienie, że wszyscy są apolityczni to takie polskie oszustwo – ocenia Tyrna.
– Wystawienie własnych list udało się tylko raz – dodaje Bożena Borys-Szopa, była główna inspektor pracy i minister w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Walka o województwa
Bez oparcia w dużej strukturze w zasadzie nie da się skutecznie walczyć o miejsce w sejmiku wojewódzkim.
– Tu trzeba mieć duże pieniądze na kampanię – zauważa Stanisław Szukała.
I tak, z list Prawa i Sprawiedliwości startuje Bożena Borys-Szopa. Poparcie dla jej kandydatury wyraził przewodniczący Solidarności Piotr Duda.
– Oparłam kampanię wyborczą tylko na Solidarności – mówi była minister. – To miłe, kiedy przewodniczący komisji zakładowych sami dzwonią i proszą, żebym przesłała im swoje ulotki czy plakaty.
Wśród działaczy śląskiej Solidarności, którzy zdecydowali się wziąć udział w wyborach samorządowych, znalazło się więcej mocnych nazwisk. Jednym z kandydatów jest Bogdan Biś, zastępca przewodniczącego i sekretarz zarządu regionu, a od niedawna pierwszy zastępca przewodniczącego Komisji Krajowej. Ma on duże szanse na zdobycie mandatu radnego Jaworzna.
W sejmiku Małopolski może zasiąść Wojciech Grzeszek, przewodniczący zarządu regionu. Na liście Prawa i Sprawiedliwości znalazł się na pierwszym miejscu. Kierujący związkiem na Dolnym Śląsku Kazimierz Kimso także może zostać radnym sejmiku w swoim województwie. Startuje z listy komitetu Rafała Dutkiewicza, prezydenta Wrocławia, który stara się o trzecią z rzędu kadencję. Kimso rozmawiał także z PiS, ale propozycje Dutkiewicza okazały się konkretniejsze. Niemniej jednak prezydencki komitet nie ma oficjalnie szyldu partii Solidarności. A z kandydatem partii Kaczyńskiego na prezydenta miasta, Dawidem Jackiewiczem, zawarto honorowe porozumienie o tym, że nie będzie negatywnej kampanii.
Z list Prawa i Sprawiedliwości kandyduje do sejmiku pomorskiego działacz Solidarności ze stoczni gdańskiej Karol Guzikiewicz.
Także z list tego ugrupowania o mandat powalczy Andrzej Kropiwnicki. Szef związku na Mazowszu będzie się starał o miejsce w radzie miasta. Ma wielkie szanse, bo w Śródmieściu jest jedynką PiS. Jego zastępca w Solidarności, Waldemar Dubiński, startuje po miejsce w wojewódzkim sejmiku. W innych regionach także startują działacze Solidarności.

Celów ci u nas dostatek
Niemal wszyscy związkowcy pytani o główne cele przyszłej działalności samorządowej wymieniają walkę z bezrobociem oraz starania o poprawę sytuacji z służbie zdrowia i oświacie.
W Elblągu, gdzie działacze Solidarności startują z PiS i dwóch list lokalnych, brak pracy jest poważnym problemem.
– Chcemy zmienić wizerunek Elbląga jako regionu, z którego się emigruje – zapowiada przewodniczący zarządu regionu Jan Fiodorowicz. – Trzeba przyciągać inwestorów, żeby tworzyli miejsca pracy.
Także na Podkarpaciu ważne będzie tworzenie miejsc pracy i dbanie o nie.
– W regionie powstają nowe firmy m.in. z branży lotniczej. Trzeba im pomagać – mówi Wojciech Buczak.
Monitorowanie sytuacji przemysłu zapowiada też Andrzej Kaczmarek.
– Związkowcy powinni kandydować, żeby się nie powtarzały sytuacje takie jak ta ze szpitala w Dąbrowie Górniczej. Tam salowe zostały przeniesione z jednej firmy do drugiej na znacznie gorszych warunkach. A władze miasta nie pomogły im wcale – ocenia Sławomir Ciebiera, wiceprzewodniczący związku w regionie śląsko-dąbrowskim.
Program ludzi Solidarności to nie tylko sprawy zakładów pracy.
Jan Mosiński z regionu Wielkopolska Południowa, który z listy PiS będzie się starał zdobyć mandat miejskiego radnego, zamierza walczyć o bezpieczeństwo na ulicach Kalisza.
– W tej chwili straż miejska opowiada bajki dzieciom w przedszkolu, zamiast pilnować porządku – oburza się. Deklaruje też starania o budowę obwodnicy Kalisza i podnoszenie poziomu kształcenia w mniejszych ośrodkach. 
O edukację dzieci z terenów wiejskich chce zadbać także Karol Guzikiewicz.
– Różnica w poziomie nauczania między miastem a wsią jest duża. W dużych miastach łatwiej ściąga się środki unijne, na wsiach jest gorzej – ocenia Guzikiewicz.
Ważne miejsce w programach wyborczych zajmuje transport. Kiepska infrastruktura drogowa i kolejowa utrudnia życie mieszkańcom wielu rejonów Polski, w dodatku likwidowane są lokalne kursy kolejowe.
Budowę sieci kolei i szybkich tramwajów obiecuje popierany przez Kazimierza Kimsę Rafał Dutkiewicz. Miałyby one łączyć Wrocław z miastami takimi jak Świdnica, Wałbrzych czy Legnica.
– To kapitalnie skróci czas dojazdu do pracy – zapewnia Kimso.
Na likwidację przewozów regionalnych zwraca uwagę szef Solidarności Warmii i Mazur Józef Dziki.
– Marszałek województwa nawet nie odpowiada na nasze pisma w tej sprawie – mówi Józef Dziki i  wyjaśnia, dlaczego warto zaangażować się w prace lokalnej władzy:  – Narzekanie w czterech ścianach nic nie daje. Trzeba działać. 

Współpraca: Maciek Chudkiewicz, Iga Mikos

Napisz do autora
j.jalowiczor@tygodniksolidarnosc.com

Copyright © NSZZ "Solidarność" • Wszelkie prawa zastrzeżone
Projekt i wykonanie Microworks

Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.