Logo
Wydrukuj tę stronę

Są granice - pisze Janusz Śniadek

Można nie lubić związków zawodowych. Można stawiać zarzuty, że są barierą rozwoju gospodarczego, że żerują na publicznych pieniądzach itp. Opinie takie są głęboko niesprawiedliwe i w ogromnej większości nieprawdziwe. Ale trzeba się pogodzić z sytuacją, że w wolnym kraju każdy może wyrażać swoje poglądy.

Ale jak mówią celnicy – są granice. Stawianie tezy, że w Polsce nie rządzi premier i prezydent, tylko związki zawodowe – jak to napisał redaktor naczelny Dziennika Gazeta Prawna Michał Kobosko – narusza granice przyzwoitości, a zapewnienie Pana Redaktora, że nie jest wrogiem związków zawodowych, obraża inteligencję czytelnika. Zapraszam Pana Redaktora do odwiedzenia Interchemu w Gdyni albo innych zakładów pracy, w których nieuczciwi pracodawcy wyrzucają z pracy tych, którzy uwierzyli, że w wolnej Polsce można zorganizować niezależny związek zawodowy. Należymy do krajów o najniższym uzwiązkowieniu w Unii Europejskiej. Widać to, niestety, po statystykach naruszeń prawa pracy. Tam, gdzie pracownicy się organizują, pracodawcy rzadziej łamią ich prawa. O tym jak trudno pomóc pracownikom zorganizować się w prywatnym przedsiębiorstwie, „Solidarność” wie najlepiej, bo jako pierwsza poszła do firm, gdzie związków nie było.

Kierując 700-tysięczną organizacją jestem opłacany, podobnie jak wszyscy zatrudnieni w związku na szczeblu ponadzakładowym ze składek związkowych i zgodnie z jawną uchwałą finansową, zarabiam 2,9 średniej krajowej. Moi koledzy ze szczebla krajowego czy regionalnego – proporcjonalnie mniej. To jest jasne i precyzyjne. Tylko działacze zakładowi opłacani są przez zakład pracy. Zgodnie z ustawą otrzymują wynagrodzenie w wysokości średniej urlopowej obliczonej w chwili wyboru na funkcję związkową. Sporadycznie zdarza się, w radach nadzorczych spółek funkcjonuje instytucja przedstawicielstwa załogi. Jeśli z woli załogi wybrany jest działacz związkowy otrzyma wynagrodzenie również z tego tytułu jak każdy inny członek rady. Są to jednak wypadki rzadkie i absolutnie nie uzasadniające epatowania opinii publicznej bajońskimi zarobkami!
Etaty związkowe opłacają pracodawcy w tych zakładach, w których związki istnieją. Nie obciąża to budżetu państwa. Tymczasem na wielomilionowe dotacje z budżetu na partie polityczne składają się wszyscy podatnicy. Postulat utrzymania się ze składek swoich członków w dużo większym stopniu jest uprawniony wobec partii politycznych.

Panie Redaktorze!

Nie zbudujemy nowoczesnej gospodarki, demokratycznej Polski, rozwiniętego społeczeństwa obywatelskiego bez wznowienia dialogu społecznego i obywatelskiego. Szybko okaże się, że łamanie demokratycznych standardów i ograniczanie praw związkowych nie jest żadną drogą na skróty, ale stanie się barierą rozwoju Polski.

Wierzę, że Pan podobnie jak mi i wielu Polakom „dobro wspólne” mocno leży na sercu. Zamiast wzniecać konflikty i podziały starajmy się rozwiązywać problemy ludzi, a do tego potrzebna jest dobra wola i porozumienie.

Bo jedno jest pewne – zorganizowani mają lepiej!

Janusz Śniadek

Copyright © NSZZ "Solidarność" • Wszelkie prawa zastrzeżone
Projekt i wykonanie Microworks

Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.