Chopin, Ziemia Dobrzyńska i … kolęda
Obszar działania naszego Regionu NSZZ Solidarność obejmuje kilka historyczno-geograficznych krain, które pomimo wielu lat – bardziej, lub mniej zamierzonych – rozmaitych działań integracyjnych wciąż zachowują jakąś część swej odrębności kulturowej, a nawet tradycji i anegdot związanych z wielkimi postaciami, które swego czasu pojawiały się w tej, lub innej części i na zasadzie światła odbitego przysparzają splendoru okolicy.
Tak jest z niewielką, choć uroczą swym położeniem wśród malowniczych wzgórz Ziemi Dobrzyńskiej wsią Szafarnia.
Kilka kilometrów od Golubia-Dobrzynia, przy szosie z Brodnicy biegnącej przez dawną granicę zaborów zaznacza swe istnienie klasycznym XIX wiecznym dworkiem otoczonym zespołem parkowym.
Gdziekolwiek w Polsce wymienia się nazwę tej wsi, a towarzystwo wokół jest choćby średnio rozgarnięte i obyte w polskiej kulturze, natychmiast kojarzy: Szafarnia – Chopin. Wprawdzie u wielu owo skojarzenie jest całą wiedzą na ten temat (no, może poza podejrzeniem, że Szafarnia znajduje się gdzieś na Mazowszu), to i tak trzeba przyznać, że ów malutki skrawek ziemi dobrzyńskiej miał nie lada szczęście i zaszczyt, iż los obdarzył go tak niezwykła reklamą.
O pobycie Chopina w Szafarni latem 1825 roku wiemy przede wszystkim z jego oryginalnego, pisanego własną ręką „Kuriera Szafarskiego” (gdzie wymienia w nim aż pięć miejscowości dzisiejszej gminy Radomin: Rętowiny, Rodzone, Szafarnię, Bocheniec i sam Radomin), czyli listów w formie gazety, jakie młody Fryderyk wysyłał do rodziców. Chopin przebywał wówczas w szafarskim dworze Dziewanowskich, na bezpośrednie zaproszenie swego szkolnego kolegi Dominika Dziewanowskiego i szczęśliwie dla nas zafascynował się kulturą ludową (także etnografią) Ziemi Dobrzyńskiej.
To stąd jego niebywała wrażliwość, ciekawość świata, niebywała zdolność przetwarzania artystycznego pozostawiła nam w spadku więcej niż „tyko” zaklęte w niebotycznego mistrzostwa utworach motywy ludowych melodii. Jak oceniają biografowie – właśnie wówczas w jego genialnej głowie począł się pomysł wprzęgnięcia muzyki ludowej do kompozycji (głównie mazurków), które już wtedy musiały kiełkować. Zrealizował go nie tak jak dziesiątki przed nim i po nim, czyli po prostu przenosząc oryginalną melodię i dodając akompaniament fortepianowy z maskującym aranżem, a wplótł te często przecież niewyszukane linie w swe filigranowe, misterne dzieła, jednak utrzymując tak jak w
Mazurku f-moll op. 7 nr 3 ich ludowy charakter!
Zresztą po latach napisał do swojego przyjaciela Tytusa Wojciechowskiego: „
Wiesz, ile chciałem czuć, i po części doszedłem do uczucia naszej narodowej muzyki…”.
Wiele na to wskazuje, że pobyt w Szafarni miał znaczny – aż kusi użyć słowa „poważny”, czy nawet „kluczowy” – wpływ na wrażliwość dorastającego Chopina wobec kultury ludu. Potem jeszcze wielokrotnie przebywał w rozmaitych wiejskich klimatach, lecz żaden z tych pobytów nie zostawił aż tyle, tak znaczących świadectw jak te ze skrawka ziemi dobrzyńskiej. Zresztą w liście do Jana Białobłockiego (1826r) napisał: „J
eżeli zobaczysz Szafarnię, Płonę, Gulbiny, Radomin, Ornówek, wspomnij moje imię…”
Chyba tu na dobre zaraził się niby naiwną, prostą, a przecież szczerą polskością, tak mocno że postanowił niejako przemycić ją do elit muzycznej sztuki. Zresztą ona też pomagała mu przeżywać trudne chwile, łagodziła niespokojne amplitudy jego uczuć, łagodziła destrukcyjną moc rozterek- jak wówczas, gdy na przełomie 1830 i 1831 roku, pod wiedeńskim niebem spędzał pierwsze w życiu Święta Bożego Narodzenia z dala od domu, w rozdarciu, w najwyższym niepokoju o bliskich i o losy wydarzeń rozgrywających się w kraju (trwało przecież powstanie listopadowe).
Z jego ówczesnych listów wyziera smutek i żal, tręsknota do Polski.
Wtedy to, w aurze dojmującej samotności chwycił za pióro, po czym porwany impulsem, tęsknotą za Polską stworzył niezwykłe scherzo h-moll op. 20, gdzie muzykę nacechowaną najwyższym wzburzeniem i krańcowym niepokojem – przerywa nagle ciche echo domowej, przepięknej, ludowej… kolędy – „Lulajże Jezuniu”.
Cóż, scherzo to z samej definicji utwór żartobliwy, charakteryzujący się szybkim tempem, a tu wyziera smutek, żal, tęsknota… Monotonny, kołyszący ruch melodii i niezmienny akompaniament basu w „kolędowym fragmencie” sprzyja stworzeniu atmosfery usypiania dziecka.
Jeden z najbardziej wpływowych kompozytorów epoki romantyzmu – genialny Robert Schuman, gdy usłyszał „Scherezo” Chopina miał powiedzieć „W co ma się przystroić powaga, jeśli już żart przyobleka się w ciemne welony?”…
A to tylko łkała polska dusza Fryderyka.
Piotr Grążawski
Posłuchajcie tego arcydzieła, zwłaszcza od 4 minuty… Przejmujące, niezwykłe… Wpisz w yutube ten link albo w wyszukiwarce yutube po prostu –
scherzo h-moll op. 20 Chipina