Logo
Wydrukuj tę stronę

Ministerstwo Sprzedaży Państwa

Sprzedać co się da, nawet nie drogo, byle szybko. Pakiet socjalny? Rozmowy ze związkami zawodowymi? Jeśli inwestor łaskawie się zgodzi. To obowiązujący plan resortu kierowanego przez Aleksandra Grada.

Czy można w procesie prywatyzacji jednocześnie sprzyjać interesom pracowników i inwestorów? Wspierać kapitał i w tym samym czasie wzbudzać oczekiwania pracowników? Może i można, ale takich przykładów brak.
„Puls Biznesu” opublikował w połowie lutego artykuł pt. „Brawo, Grad”. Grzegorz Nawacki pisał tam m.in. „to najlepszy minister skarbu w najnowszej historii Polski – chwalą instytucje finansowe. Znalazł wspólny język z rynkiem kapitałowym. Dzięki temu może się spełnić sen o Warszawie – regionalnym centrum finansowym”.
Entuzjastycznych opinii nie podzielają związkowcy. Zarzucają ministerstwu zarówno sprzedaż „sreber rodowych” w zastraszającym tempie, jak i niedostrzeganie innych celów prywatyzacji poza zapchaniem dziury budżetowej. Krytykują także zbyt luźne traktowanie zapisów prywatyzacyjnych i brak nadzoru nad zobowiązaniami inwestorów zarówno w odniesieniu do zadeklarowanych inwestycji w przedsiębiorstwa jak i przestrzegania reguł ustalonych w pakietach socjalnych.

Burza z Gradem
Ostatnio burzę wywołała sprawa spółki Intraco S.A. To należące do skarbu państwa przedsiębiorstwo jest właścicielem i zarządcą 39-piętrowego biurowca w centrum Warszawy oraz „Osiedla Biznesu” – prawie 2 ha zabudowanych czterema nisko kondygnacyjnymi biurowcami na stołecznych Bielanach. Wartość samego gruntu, na którym stoją biurowce, jest gigantyczna.
O sprawie Intraco pisaliśmy niemal dokładnie rok temu (nr 7/2009 z 13 lutego ’09). Wtedy resort skarbu chciał zlikwidować spółkę. Pracę mogła stracić cała załoga – 110 osób. Aleksander Grad tłumaczył wtedy, że Intraco nie chciał kupić żaden inwestor, a pracownicy opierali się prywatyzacji. Jednak jak mówił szef „S” w spółce – inwestora nie było, bo nikt firmy nie wystawił na sprzedaż.
Później doszło do spotkania przedstawicieli pracowników (w tym „S”) z urzędnikami MSP. Atmosfera nie była zła. Pracowników przyjął wiceminister Adam Leszkiewicz. Skreślono zapis o likwidacji spółki.
– Na spotkaniu obiecano nam, że jeśli coś będzie się działo w sprawie prywatyzacji Intraco, to zostaniemy o tym poinformowani. No i coś się zadziało, a nas nikt o tym nie powiadomił – mówi szef „S” w spółce Dariusz Krasuski.
W drugiej połowie grudnia ogłoszono przetarg na firmę doradczą przy prywatyzacji Intraco. Przetarg rozstrzygnięto 8 stycznia. Zwyciężyła firma Budoserwis z Chorzowa. „S” nic o tym nie wiedziała.
Dwa związki działające w spółce wystosowały do ministra Grada pismo, w którym zadeklarowały chęć współpracy z ministerstwem w procesie prywatyzacji. Chciały też rozmawiać o pakiecie socjalnym. Pismo, które nadeszło z ministerstwa wstrząsnęło wszystkimi.
„Ministerstwo Skarbu Państwa nie wyklucza możliwości w procesie prywatyzacji spółki podjęcia przez potencjalnych inwestorów negocjacji tzw. Pakietu Socjalnego, czyli zobowiązań w zakresie ochrony interesów pracowników związanych ze spółką oraz zabezpieczenia tychże zobowiązań. Jednocześnie pragnę podkreślić, że przystąpienie związków zawodowych do przedmiotowych negocjacji będzie uzależnione od woli inwestora” – napisano w liście do pracowników.
Ministerstwo chce odsunąć związki zawodowe od czego tylko się da – komentują związkowcy.
– Nie wyobrażamy sobie sprzedaży przedsiębiorstwa bez gwarancji pracowniczych. Chcemy uczestniczyć w negocjacjach – podkreśla Dariusz Krasuski.
Solidarność zdecydowanie odpowiedziała na rewelacje ministerstwa. Region Mazowsze wydał stanowisko, w którym apeluje o „powrót do wypracowanej przez 20 lat formuły prywatyzacji z pakietami gwarancji pracowniczych”.
Doszło do kolejnego spotkania związkowców z urzędnikami. Przedstawiciel ministerstwa ustnie zadeklarował, że resort ma na uwadze interes społeczny. Poza tym jednak nie obiecano niczego.
– Dowiedzieliśmy się, że dopóki nie jest znana ścieżka negocjacyjna, to nie wiadomo, jaką rolę w prywatyzacji będą mogły odgrywać związki zawodowe. A przecież ważniejsza powinna być ochrona pracowników, a nie inwestora – zaznacza Dariusz Krasuski. – Jak Intraco było w kłopocie, żyło na kredyt, to pracownicy spłacali go ze swoich pensji, latami czekając na podwyżki. Chcemy uczciwej prywatyzacji, a nie pozbycia się firmy. Dobro kraju to nie tylko załatanie dziury budżetowej – dodaje.

Jak to było
Najszybciej prywatyzowano w pierwszej połowie lat 90. Od tego czasu powoli wyprzedaje się resztę narodowego majątku. Na przełomie wieków w ręce zachodnich inwestorów trafiło wiele spółek energetycznych. Jednak spora grupa najważniejszych przedsiębiorstw z kluczowych sektorów gospodarki wciąż pozostaje w państwowych rękach. W ich przypadku w latach 90. sięgnięto po tzw. prywatyzację pośrednią, czyniąc je jednoosobowymi spółkami Skarbu Państwa. Koncepcją tą objęto znaczące, często strategiczne branże gospodarki: elektroenergetykę, gazownictwo, górnictwo węgla kamiennego i brunatnego, PKP oraz tzw. ciężką chemię.
Wielu socjologów i ekonomistów wskazuje, że najważniejszą przyczyną, która stanęła na drodze do prywatyzacji tych przedsiębiorstw była niechęć do konfrontacji z liczącymi się i silnymi centralami związkowymi. Być może obawiano się także przejęcia ważnych firm przez kapitał zagraniczny.
Jednak w obliczu kryzysu i dziury budżetowej rząd PO-PSL postanowił wznowić handel polskimi przedsiębiorstwami.
Prywatyzacja w Polsce przybierała czasem formę łatania dziur budżetowych. W ten sposób mówiło się o sprzedaży np. Elektrociepłowni Warszawskich szwedzkiej spółce Vattenfall czy Telekomunikacji Polskiej France Télécom. Inną kwestią pozostaje sens działań o nazwie prywatyzacja, skoro sprzedawane spółki trafiają w ręce zachodnich firm państwowych, jak choćby wspomniany Vattenfall (Szwecja) czy France Télécom.

Wielka wyprz.
W przedstawionym przez resort skarbu dokumencie pt. „Lista planowanych projektów prywatyzacyjnych na lata 2008–2011” znajduje się wykaz spółek przeznaczonych do sprzedaży do końca przyszłego roku. Jest ich na tej liście 744. Część już została sprywatyzowana, ale większość czeka na swoją kolej. Już dziś jednak można być pewnym, że tak wielki proces wyprzedaży nie będzie przebiegał zgodnie z harmonogramem. Np. PLL LOT oraz kilka PKS-ów planowano sprzedać w zeszłym roku. Bez skutku.
Na liście, obok setek średniej wielkości firm i tzw. resztówek, są giganty polskiego przemysłu zatrudniające po kilkanaście i więcej tysięcy pracowników. To m.in. największe firmy energetyczne jak Polska Grupa Energetyczna S.A., ENEA czy Tauron Polska Energia. Ale są tam też Zakłady Azotowe Puławy, Zakłady Chemiczne Police, Lubelski Węgiel „Bogdanka”, Kopalnie węgla brunatnego Adamów i Konin, Huta Łabędy, Fabryka Łożysk Tocznych z Kraśnika, kilkadziesiąt PKS-ów, Warszawski Cefarm czy Giełda Papierów Wartościowych. Słowem – wszystko co jest, a do tego ma jakąś wartość.
W dokumencie: „Kierunki prywatyzacji majątku Skarbu Państwa w 2010 r.” zatwierdzonym przez Aleksandra Grada, ministerstwo stara się przekonać, że wyprzedaż majątku w kryzysie (kiedy ceny muszą być niższe niż podczas koniunktury) ma sens. „Recesja gospodarcza obniża możliwości skutecznej realizacji przekształceń własnościowych, niemniej jednak udane transakcje (w tym także giełdowe) przeprowadzone w Polsce w latach 2008–2009 wskazują, że prywatyzacja w czasie kryzysu jest możliwa i może przynosić obopólne korzyści stronom kontraktów prywatyzacyjnych”. Pytanie: czy skorzysta na tym ktoś jeszcze oprócz rządu i inwestorów.
Rada Ministrów zaleciła MSP latem ubiegłego roku przyspieszenie prywatyzacji, np. dopuszczając sprzedaż w trybie aukcji nawet tych spółek, w których udział Skarbu Państwa wynosi 100 proc. Aukcja może być także prowadzona w formie elektronicznej.
Planowane przychody z prywatyzacji w tym roku są szacowane na ok 25 mld zł. Z tego wpływ netto do budżetu wynieść powinien ok. 9,4 mld zł, reszta pójdzie na różne fundusze celowe, jak m.in. Fundusz Restrukturyzacji Przedsiębiorstw – 15 proc. uzyskanych przychodów czy Fundusz Rezerwy Demograficznej – 40 proc. przychodów brutto, po odliczeniu odpisu na Fundusz Reprywatyzacji.
Rząd 11 sierpnia zeszłego roku zobowiązał szefa resortu skarbu, by w porozumieniu z ministrem finansów opracował projekt obniżenia odpisów na Fundusz Reprywatyzacji z 5 do 1,5 proc., a na Fundusz Restrukturyzacji Przedsiębiorstw z 15 proc. na 3. Po obniżeniu tych progów wpływy netto do budżetu powinny wzrosnąć.
W tym roku dochody z tytułu dywidend uzyskanych ze spółek nadzorowanych przez MSP mają wynieść ok. 4 mld zł.
Ministerstwo koncentruje się na działaniach skierowanych do inwestorów. Cała strona internetowa ministerstwa skarbu wygląda nieco jak strona firmy handlowej. Wszędzie są informacje dla inwestorów i kupujących. A gdzie informacje, pomoc i promocja dla sprzedawanych? 

Rozmowa z Julianem Andrzejem Koneckim, szefem Sekretariatu Przemysłu Chemicznego „S”
Pakiety socjalne są nielegalne?
– Słyszymy hasła: sprzedaż sreber rodowych, wielkie tempo prywatyzacji, zapchanie dziury budżetowej. Jak to jest z tą prywatyzacją?
– Pewnie w każdym z tych haseł jest nieco prawdy, ale i trochę przesady. Jeśli chodzi o chemię, to nie mamy stanowiska absolutnie na „tak” lub absolutnie na „nie”. Wszystko zależy od kondycji danego przedsiębiorstwa. Na ostatnim zespole chemicznym przy komisji trójstronnej mówiliśmy, że jeżeli ma być prywatyzacja, to niezbędne są pakiety socjalne i inwestycyjne. Spotkaliśmy się z opinią rządu, że pakiety socjalne są traktowane przez UE jako niedozwolona pomoc publiczna. To dla nas zupełnie niezrozumiałe, ale wiceminister Leszkiewicz wpisał do protokołu informację, że on dopilnuje, aby przed podpisaniem umowy prywatyzacyjnej związki zawodowe zawarły porozumienie, które dziś nazywa się pakietem socjalnym – odnośnie zabezpieczeń dla pracowników – a zarząd firmy podpisał to, co się nazywało pakietem inwestycyjnym.
– Jak mają wyglądać takie negocjacje, jeśli są prowadzone aukcje i to internetowe? Jeżeli taka sprzedaż trwa 10 czy 15 minut, to kiedy tam jest czas na prowadzenie negocjacji?
– W takich sytuacjach nie ma takiej możliwości. Ostatnio na prezydium KK Józef Mozolewski, szef Zarządu Regionu Podlaskiego, podał przykład prywatyzacji, gdzie inwestor natychmiast po wygraniu przetargu oświadczył, że zwalnia wszystkich pracowników i będzie tam otwierał jakąś inną działalność. Oczywiście, zatrudni znacznie mniej pracowników. Rozumiem, że taka prywatyzacja nie wchodzi w grę przy dużych zakładach, a takimi są zakłady chemiczne. I na pewno będziemy dążyć do tego, aby odpowiednie umowy zostały podpisane przed umową prywatyzacyjną.
– W planach prywatyzacyjnych resortu skarbu na ten rok jest sporo firm chemicznych. Czy te spółki są na to gotowe?
– Jeśli chodzi o Zakłady Azotowe Tarnów i Kędzierzyn to tam zgoda jest. Prywatyzację warunkuje to, co będzie w pakietach. Police w żaden sposób nie są dziś gotowe do prywatyzacji, bo są w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. To nie jest dobry moment. Najpierw trzeba tam uporządkować sytuację. Jeśli chodzi o ZA Puławy to one są w najlepszej kondycji finansowej. Inwestują, mają dobre wynagrodzenia i poziom zatrudnienia. Dlatego pojawia się pytanie, po co prywatyzować. No, chyba właśnie po to, żeby zapchać dziurę budżetową. 

Maciek Chudkiewicz, Tygodnik Solidarność

Copyright © NSZZ "Solidarność" • Wszelkie prawa zastrzeżone
Projekt i wykonanie Microworks

Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.