Menu

Liderzy związków - minister pracy 3:0

Liderzy związków - minister pracy 3:0 fot. M. Żegliński/Tygodnik Solidarność

Bezapelacyjnym zwycięstwem liderów "S", OPZZ i Forum zakończyła się poniedziałkowa debata, w której pojedynkowali się na argumenty z ministrem pracy Władysławem Kosiniak-Kamyszem. Polityk nie przedstawił przekonujących pomysłów na ograniczenie umów śmieciowych, bezrobocia, narastającej fali emigracji zarobkowej, a przede wszystkim nowej formuły dialogu społecznego.

Debata liderów "S", OPZZ i Forum z ministrem Kamyszem odbyła się na Akademii Obrony Narodowej w Warszawie 25 listopada i dotyczyła kwestii bezpieczeństwa społecznego. Co prawda w październiku szef Solidarności Piotr Duda wyzwał na pojedynek Donalda Tuska, jednak premier najwyraźniej stchórzył i wystawił szefa resortu pracy. - Panie rektorze, to pański sukces, że udało się panu po raz pierwszy od czerwca, kiedy "S", OPZZ i Forum wyszły z komisji trójstronnej, zorganizować debatę z udziałem przedstawicieli rządu i związków zawodowych - zwrócił się do rektora AON gen. Bogusława Packa, Piotr Duda. - Jest pat i nawet wicepremier Pawlak, były pryncypał ministra Kamysza, przyznał, że dotychczasowa formuła komisji trójstronnej się wyczerpała. Jeśli nie znajdziemy nowej, sytuacja może wymknąć się spod kontroli - gniew i frustracja ludzi narastają i Polacy mogą wyjść na ulice w bojowych nastrojach.

Dialog przeniesie się na ulicę

O tym, że kryzys dialogu społecznego będzie postępował mówił także szef Forum Związków Zawodowych Tadeusz Chwałka.

- Związki zawodowe zostały sprowadzone do roli manekinów, które powinny akceptować wszysko, co rząd zaproponuje. Na to nie mogliśmy się godzić. Dwa miliony bezrobotnych, w większości bez prawa do zaiłków, kolejne dwa miliony na emigracji, płaca minimalna, która nawet nie wynosi połowy średniego wynagrodzenia - to są realne problemy. Młodzi już po gimnazjum szkolą się za naszą zachodnią granicą, bo zyskują gwarancję zatrudnienia i 650 euro na dzień dobry. Panie ministrze, rząd nie ma pomysłu jak te problemy rozwiązywać - wskazywał Tadeusz Chwałka. - Jeśli impas w komisji trójstronnej będzie trwał, to dialog przeniesie się na ulicę i nie wiem czy wtedy nad niekontrolowanymi wybuchami społecznymi zapanujemy. Bo doły na nas naciskają, słyszymy: "zróbcie coś do cholery, tak dalej być nie może".

Lider OPZZ Jan Guz podkreślił, że jeśli brakuje dialogu społecznego, to zagrożone jest bezpieczeństwo społeczne. - My przedstawiamy postulaty całego społeczeństwa. Niech pan w końcu powie, że zlikwidujecie plagę umów śmieciowych, że nie będzie się w Polsce płacić za godzinę pracy 2,40 zł, że płaca minimalna spełni standardy europejskie. Teraz pojawiła się propozycja, by przy ustalaniu najniższego wynagrodzenia na przyszły rok wprowadzić także minimalną stawkę godzinową na poziomie 11 zł. To dobrze, ale przecież te 11 zł to śmieszna stawka przy 8,5 euro w Niemczech.

Liderzy "S", OPZZ i Forum zarzucili ministrowi pracy, że ma słabą pozycję w rządzie i nawet o odmrożenie środków Funduszu Pracy musi się zwracać do ministra finansów. - Na swoją pozycję w rządzie nie narzekam. Większość z moich sugestii zawartych w drugim expose pana premiera, została zrealizowana, choćby roczne urlopy macierzyńskie, więcej miejsc opieki dziennej w przedszkolach, 0,5 mld zł dopłat do przedszkoli. To prawda, że muszę występować do ministra finansów o uruchomienie dodatkowej puli z Funduszu Pracy, ale doprowadziłem do zwiększenia tych środków z 3,4 do 5 mld zł w przyszłym roku na aktywne formy walki z bezrobociem. Także płacę minimalną skrupulatnie podnosimy, w przyszłym roku wyniesie już 44 proc. przeciętnego wynagrodzenia - przekonywał minister Kosiniak-Kamysz.

Uwaga o rocznych urlopach macierzyńskich wywołała ostrą replikę Piotra Dudy. - Panie ministrze, to są urlopy macierzyńskie dla młodych kobiet na etacie, a dziś większość dziewczyn po studiach czy szkołach średnich jest zatrudniona na śmieciówkach. Pan mówi, że z urlopu będzie mogła skorzystać dziewczyna zatrudniona na umowie-zlecenie, bo od zleceń opłacana jest także składka na ubezpieczenie chorobowe. Rzeczywistość jest taka, że ona nie pójdzie na urlop macierzyński, bo wtedy straciłaby pracę. Kto bowiem wykonałby powierzone jej zlecenie?

Rząd złamał dane słowo

Przewodniczący "S" wypomniał także ministrowi Kamyszowi, że rząd nie dotrzymał zobowiązań zawartych w pakcie antykryzysowym z 2009 roku. - Związki zawodowe zgodziły się wtedy na okresowe wprowadzenie elastycznego czasu pracy, ale pod dwoma warunkami: podniesienia płacy minimalnej do poziomu 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia i ograniczenia umów śmieciowych. Żadnego z warunków rząd nie spełnił, co w sposób zasadniczy podważa zaufanie do tego rządu.

Do ostrej wymiany zdań doszło także przy dyskusji o wprowadzonym miesiąc temu elastycznym czasie pracy. - Przedstawiciele rządu prymitywnie nas ograli - grzmiał Tadeusz Chwałka. - Niby w komisji trójstronnej trwały negocjacje nad projektem rządowym, a kuchennymi drzwiami wprowadzano inne rozwiązania do projektu posła Szejfelda, do których autorstwa przyznawali się ochoczo przedstawiciele konfederacji pracodawców Lewiatan. Naruszono po raz kolejny zasadę zaufania. Tak nie da się prowadzić dialogu społecznego!

Wspierający Kosiak-Kamysza wiceminister pracy Radosław Mleczko przekonywał, że z projektu Szejnfelda w ostatecznej wersji ustawy znalazł się tylko tzw. przerywany czas pracy. Na to stwierdzenie zdecydowanie zareagował Piotr Duda. - Panie ministrze, mówi pan "tylko" przerywany czas pracy. To kwestia kluczowa. A jak wygląda w praktyce przerywany czas pracy? Młody ojciec rodziny przyjeżdża rano do firmy i po czterech przepracowanych godzinach słyszy od szefa, że teraz ma przerwę, bo trzeba dwie godziny poczekać na komponenty do produkcji. Chłopak dojeżdża 30 km do pracy, więc nie ma po co wracać do domu. Siedzi w magazynie i czeka. Potem okazuje się, że przerwa się przedłużyła. W efekcie, razem z dojazdem, spędza w pracy 15 godzin, tylko że zapłacone ma za osiem. Pytałem czy przedszkola będą teraz otwarte po 15 godzin, ale nikt z rządu na to nie odpowiedział.

Debata nie przybliżyła do znalezienia nowej formuły dialogu społecznego. - Nie ma powrotu do starej komisji trójstronnej - zadeklarował na koniec Piotr Duda.

A Jan Guz podsumował: - Panie ministrze, nie przedstawił pan żadnego konstruktywnego rozwiązania. Nie odniósł się pan ani do naszej propozycji gwarantowanej emerytury dla kobiety po przepracowaniu 35 lat i dla mężczyzny - po 40 latach, ani do postulatu podniesienia płacy minimalnej, ani do kwestii podniesienia progów uprawniających do świadczeń rodzinnych, nie przedstawił pan żadnej propozycji ograniczenia bezrobocia.

Debata zakończyła się zdecydowaną wygraną liderów związkowych.

 

Krzysztof Świątek, "Tygodnik Solidarność"

Powrót na górę

Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" wykorzystuje na swoich stronach pliki cookie. Jeżeli nie zmienisz domyślnych ustawień swojej przeglądarki będą one zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji.