Wstyd dla Polski
- Kategoria: Kraj
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
Unijna pomoc publiczna dla sektora stoczniowego w Europie powinna być utrzymana. To opinia Europejskiego Komitetu Ekonomiczno- -Społecznego przedstawiona po wysłuchaniu publicznym w historycznej sali BHP w Gdańsku. – My walczymy o przedłużenie obecnych zasad pomocy dla sektora stoczniowego – powiedział nam Marian Krzaklewski, przedstawiciel Solidarności w EKES i sprawozdawca opinii.
Po głosowaniu w lipcu br. EKES przekaże opinię Komisji Europejskiej. Dyrektywa dotycząca pomocy publicznej musi być przyjęta pod koniec bieżącego roku, w przeciwnym razie skończy się możliwość korzystania z unijnych środków.
Dlaczego Polska nie korzystała
Zasady ramowe określające warunki korzystania z pomocy publicznej w sektorze stoczniowym dają państwom Unii, jeżeli tylko chcą, duże możliwości korzystania ze środków unijnych.
– Pomoc na badania naukowe, innowacje i rozwój, na tworzenie nowych miejsc pracy, na kredyty eksportowe, czyli gwarancje rządowe, gwarancje publiczne, na pomoc regionalną, która dotyczy pomocy na rozbudowę, odnawianie instalacji w stoczniach – wylicza Krzaklewski. I dodaje, że można także korzystać z pomocy na tzw. zamknięcie stoczni, co wcale nie musi oznaczać, że tylko na jej likwidację, bo pieniądze mogą być także przeznaczone na restrukturyzację zakładu.
Dlaczego zatem polskie stocznie musiały upaść? Arkadiusz Aszyk, członek zarządu stoczni gdańskiej powiedział dziennikarzom, że polskie stocznie nie skorzystały z obowiązującej dyrektywy.
– W naszym kraju nie zostały przyjęte odpowiednie akty prawne umożliwiające korzystanie z takiej możliwości, a Niemcy, Hiszpania, Francja korzystają z takiej pomocy – podkreślił Aszyk.
– Polska nie była do tej pory beneficjentem tej pomocy nie tylko dlatego, że nie przygotowano stosownego instrumentarium prawnego, ale głównie z tego powodu, że państwo na przestrzeni lat nie prowadziło żadnej polityki przemysłowej wobec tego sektora, tym bardziej polityki morskiej – mówił Dariusz Adamski, zastępca przewodniczącego Sekcji Krajowej Przemysłu Okrętowego NSZZ Solidarność.
Nie wykorzystano koniunktury
– To duży wstyd dla Polski – jest posiedzenie komisji, a nie ma przedstawiciela rządu polskiego – grzmiał Adamczyk.
Brakiem przedstawiciela rządu oburzony był także Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący „S” Stoczni Gdańskiej, który apelował o stworzenie precyzyjnej definicji pomocy publicznej jednakowej we wszystkich krajach członkowskich UE.
– To, co w Polsce uznawane jest za pomoc publiczną, w innych krajach UE taką pomocą nie jest – zaznaczył Guzikiewicz.
Zdaniem Krzaklewskiego do upadłości polskich stoczni przyczyniło się niewykorzystanie koniunktury w latach 2004–2008 w tym sektorze oraz działania polityczne prowadzone od 2002 do 2006 roku, które spowodowały renacjonalizację stoczni, niestabilne zarządzanie.
– Celem tego spotkania w Gdańsku było także poinformowanie opinii publicznej i decydentów, że są możliwości pomocy publicznej dla sektora stoczniowego. To jest narzędzie polityki przemysłowej dozwolone przez Komisję Europejską – powiedział nam Krzaklewski.
Tej konkurencji świat nie sprosta
Jeśli nawet Komisja Europejska przedłuży dyrektywę umożliwiającą korzystanie z pomocy publicznej w sektorze stoczniowym, to czy w przyszłości polski rząd z niej skorzysta? Zdaniem Aszyka nie ma obecnie żadnych inicjatyw ustawodawczych zmierzających do przyjęcia odpowiednich aktów prawnych. A pomoc jest udzielana z budżetu krajowego, nie unijnego.
Oczywiście Grupa Remontowa, w skład której wchodzą m.in.: Gdańska Stocznia Remontowa, Stocznia Północna, firmy wyposażeniowe, radzi sobie bez pomocy unijnej, ale to jest ewenement w polskim sektorze stoczniowym. I dodajmy, jak zaznaczył Piotr Soyka, prezes Rady Nadzorczej w Grupie Remontowej, pracownicy (ok. 4 tys.) są zatrudnieni na etatach. Jak widać przyjazna postawa wobec pracowników łączy się z zyskiem dla firmy.
– Pomoc publiczna jest potrzebna stoczniom z trzech powodów – wylicza Krzaklewski – ze względu na cykle produkcyjne, nadprodukcję statków (tankowców, masowców) w krajach, które otrzymują dotacje państwowe (Korea i Chiny) i nieuzgodnienie do dzisiaj tak zwanego uczciwego pola gry, jeśli chodzi o konkurencyjność z Koreą i Chinami. Negocjacje prowadzone w tej sprawie się załamały.
Reinhard Luken, sekretarz generalny CESA – europejskich pracodawców, podkreślił, że odpowiedź Europy nie była adekwatna do wezwań, przed którymi stanęła. A przemysł stoczniowy został pozostawiony swojemu losowi, sam miał się wyciągnąć z kryzysu.
– Po ostrym spadku w tej branży w 2008 r., Chiny podwoiły swoją produkcję. A takiego tempa świat nie może utrzymać, stąd problem – mówił.
***
Związkowców oburzała nieobecność na spotkaniu przedstawiciela rządu. Odnotujmy, że przedstawiciel rządu był. Patryk Michalak, przewodniczący zarządu Stoczni Gdynia i szczecińskiej Stoczni Remontowej Gryfia poinformował, że reprezentuje wiceministra skarbu Adama Leszkiewicza. Wygłosił on referat, po czym opuścił salę.
Barbara
Madajczyk-Krasowska, www.tygodniksolidarnosc.com