Prezes Sławomir jak król Midas. Czego dotknie, zamieni się…, z całą pewnością nie w złoto. Znamy go od tej strony, wiele mu zawdzięczamy – dowodów jest cała długa lista, bo i działalność Prezesa Sławomira krótka nie jest.
Było tak pięknie. Już nie byliśmy pławiącymi się w przywilejach nierobami, którzy górę forsy biorą za trzy godziny dziennej pracy, dzieci nie lubią, rodziców mają w nosie, samorządy rujnują…. A na domiar wszystkiego dwa miesiące w roku szaleją na egzotycznych plażach.
Nagle staliśmy się potrzebni, żeby nie powiedzieć niezbędni, ciężko pracujemy, mało zarabiamy. Wszyscy nas szanują i kochają też. Zewsząd wsparcie i słowa otuchy.
Ale to już było. I może nie wrócić. Pan Prezes Sławomir, geniusz negocjacji, z takim zapałem i hukiem poszukiwał rozwiązania problemu, że obudził stare demony i dostał miedzy oczy zbyt niskim pensum.
Wbrew pozorom pomysł Pani Premier jest bardzo interesujący. W końcu jej celem, wsłuchałam się i wczytałam ze zrozumieniem, jest unowocześnienie, poprawienie, zbliżenie nas do bardziej cywilizowanych systemów oświatowych. Jeśli się nie da światowych, to chociaż tych europejskich.
Zgadzam się całkowicie, że najwyższa już pora, by porozmawiać o przywileju finansowania miejsca i warsztatu pracy – kupowaniu za prywatne pieniądze wszystkiego, od ołówka po biurko i komputer. O zaniedbywaniu własnych rodzin przesiadywaniem w szkole do wieczora, bo trzeba się dostosować do rodzica, który pracuje, przygotować kolejną imprezę, by wójt albo inny burmistrz mógł się pokazać na bogato. O nękaniu emailami i telefonami do późnej nocy, bo rodzic właśnie teraz chce się dowiedzieć albo wnieść pretensje, a dyrektor przypomniał sobie nagle o sprawie do załatwienia na przedwczoraj. O zmuszaniu do działania na granicy prawa też chętnie porozmawiamy.
Skoro stoimy przy tablicy mniej od naszych zagranicznych kolegów i to tak boli, to może podyskutujemy o czynnościach i zadaniach, których oni nawet kijem nie dotkną, a u nas wszyscy uważają je za oczywiste. Może ktoś w końcu zauważy, że nasze wykształcenie zbyt drogo kosztuje, żebyśmy swój czas i kompetencje rozmieniali na proste prace kancelaryjne, wypełniając niezliczone tabelki, do których tzw. pies z tzw. kulawą nogą nie zajrzy. Bardzo chętnie pozbędziemy się roli chłopa pańszczyźnianego gotowego służyć o każdej porze i na każde gwizdnięcie.
Jak to wszystko przedyskutujemy i naprawimy, Pani Premier może do nas wrócić z propozycjami dotyczącymi pensum i godziwej zapłaty.
To prawda, że na nic, na oświatę również, nie można dosypywać pieniędzy bez końca. Dlatego życzliwie radzę Pani Premier rozpoczęcie oszczędności od rozpędzenia tego gangu, który obsiadł MEN z przyległościami i od trzydziestu lat doi oświatę pod pretekstem kolejnych reform. Może warto uruchomić słuchanie Polaków, nawet jeśli są jedynie nauczycielami. Nie tylko na uszczelnieniu VAT-u da się zaoszczędzić miliardy. Nie tylko tą drogą rzeka pieniędzy wypływa. Jak mówią niektórzy, z oświaty nie da się wyżyć, ale na oświacie rosną fortuny.
Może Pani Premier naprawdę chce poprawić los polskiego nauczyciela, a nie tylko ucieszyć tych wszystkich mądralińskich, którzy o pracy nauczyciela wiedzą tyle, że mu zazdroszczą i Kata Nauczyciela stoi im w gardle. Może to nie był tylko taki sobie chwyt negocjacyjny.
To by było piękne. Na razie jednak jedno jest pewne, że bohaterski Prezes Sławomir nie ułatwił rozmów o nowym systemie wynagradzania, który „Solidarność” ma już przygotowany i od trzech lat dobija się o rozpoczęcie negocjacji.
Bożena Pierzgalska